[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poważnie Sara.
O niektórych rzeczach nie powinno się mówić. Nie znosił
publicznego roztrząsania problemów. Ale wiedział, że Sara nie
pyta o to ze wścibstwa.
- Mój ojciec lubił sprawować władzę i dbał o to, żeby
wszyscy wokół wiedzieli, do kogo ona należy.
- I próbował kontrolować twoją matkę? - pytała ostrożnie.
- Tak. Mama była od niego dużo młodsza, była bystra i miała
niezależny umysł. Miała swój własny pogląd na to, jak żyć. - Elan
przełknął ślinę. Po wszystkich tych latach nadal miał przed oczami
jej pełen ciepła uśmiech. Lubił to wspomnienie, bo było jedynym
balsamem na samotność. - Ojciec nie znosił jakiegokolwiek
sprzeciwu.
- Więc się kłócili?
S
R
- Tak. O wiele rzeczy. Zawsze mawiał, że to jego dom i on tu
o wszystkim decyduje. Kiedy matka się sprzeciwiła, ukarał ją w
najokrutniejszy sposób. Odesłał daleko jej synów.
- Nie wyłączając ciebie - powiedziała, patrząc na niego. W jej
oczach dostrzegał niekłamane współczucie.
- Tak. Mama umarła wkrótce po naszym wyjezdzie, a kara
ojca była wymierzona w nasz wszystkich. Umarł jako samotny i
pełen żalu starzec. Stracił żonę i synów.
- To straszne.
Elan miał ogromną ochotę objąć Sarę i zanurzyć twarz w jej
włosy, ale jej postawa pełna dystansu zupełnie go odpychała.
Nie potrzebował od nikogo współczucia. Doświadczenie
okrucieństwa ojca i samotności wryło się głęboko w jego psychikę.
Nie potrafił już ani ofiarować, ani przyjąć miłości.
Widać Sara miała świadomość jego uczuciowej ułomności.
Była pełną życia, młodą dziewczyną, która chciała się związać z
człowiekiem, który będzie ją kochał, a nie takim, którego
samotność doszczętnie spustoszyła duchowo.
Przerwała jego ponure rozmyślania.
- Jeśli uważasz to za stosowne, odejdę z pracy.
- Nie - zaprotestował gwałtownie. Zrobiło mu się gorąco.
Sara cofnęła się w przestrachu, kładąc dłoń na brzuchu.
- Nie możesz opuścić pracy. - Myśl o jej ucieczce dosłownie
S
R
go paraliżowała. Oczami wyobrazni zobaczył, jak Sara się pakuje,
wsiada do pociągu i wyjeżdża z miasta. Jedynie małżeństwo mogło
temu zapobiec.
- Nigdzie nie pojedziesz. W twoim stanie nie ma mowy o
wsiadaniu do samolotu...
- Jeśli zostanę w pracy, chciałabym wypełniać obowiązki,
które mi wyznaczyłeś - odrzekła chłodno. - Nie ma mowy o
specjalnym traktowaniu. W przyszłym tygodniu lecę do
Meksyku...
Elan roześmiał się głośno.
- Nie możesz chodzić po pływającej platformie wiertniczej.
Tam jest niebezpiecznie i brudno.
- Nie bardziej niż wczoraj, kiedy to powiadomiłeś mnie o
nowych obowiązkach.
- Wczoraj nie byłaś w ciąży. - Przejechał dłonią po włosach. -
To znaczy, oczywiście byłaś, ale ja o tym nie wiedziałem.
Potrzebuję cię w biurze i nie ma o czym mówić.
Sara dumnie uniosła podbródek. Jej oczy błyszczały. Elan
podziwiał tę młodą kobietę. Choć bała się latania, nie powiedziała
ani słowa. Domyślał się, że nie ma zbyt wiele pieniędzy, a mimo to
upewnia go, że poradzi sobie ze wszystkim sama. Jest gotowa
zwolnić się z pracy, o którą tyle walczyła.
Ta kobieta była mu przeznaczona.
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
Zupełnie ją zaskoczył. Siedziała, zajadając brokuły, bo Elan
zaprosił ją do siebie do gabinetu na lunch, który zamówił w jakiejś
restauracji, kiedy nagle położył przed nią kluczyki.
Nalegał, żeby przyjęła mercedesa E500, którego zamówił bez
konsultacji z nią.
- Nie, nie mogę - odmówiła stanowczo.
- To wyłącznie kwestia efektywności. Wykorzystasz ten czas
na pracę zamiast na jeżdżenie na rowerze.
Ogarnął ją gniew.
- Nie jeżdżę na rowerze w czasie przeznaczonym na pracę,
tylko w swoim czasie wolnym. Czyż nie jestem codziennie
najwcześniej w biurze?
Elan zawahał się przez chwilę, czy ma powiedzieć o
prawdziwych powodach prezentu. Sara prosiła, żeby nie ujawniał,
że to z nim jest w ciąży, ponieważ obawiała się, że straci prestiż.
- Czy twój lekarz nie odradził ci forsowania organizmu?
- Lekarka powiedziała, że dopóki czuję się na siłach,nie tracę
oddechu i nie jestem zmęczona, mogę nie zmieniać trybu życia.
Wspomniała nawet, że aktywność fizyczna może pomóc zarówno
w noszeniu ciąży, jak i przy porodzie.
- Ech... Co ci lekarze wiedzą? Jeżdżenie dużym, klima-
S
R
tyzowanym autem jest o wiele zdrowsze i... bezpieczniejsze.
Przynajmniej inni kierowcy widzą cię z daleka.
- Nie mogę go przyjąć. - Odłożyła widelec i skrzyżowała
ramiona na piersiach.
Elan rozparł się wygodnie w fotelu i spojrzał na Sarę
uważnie. W jego oczach widać było rozbawienie i podziw dla jej
dumy.
- Hm... Muszę przyznać, że jeżdżenie na rowerze dobrze
wpływa na twoją cudowną figurę - zauważył z uśmiechem,
lustrując ją bez skrępowania od stóp do głów.
Sara roześmiała się.
- Ach, więc tak mnie próbujesz podejść. Nic z tego, Elan, nie
przyjmę go.
To była jego nowa taktyka. Odkąd powiedziała mu o
wszystkim trzy dni temu, gdy tylko byli sami, nieustannie z nią
flirtował. Teraz wpatrywał się w nią tak, że Sara spuściła oczy.
Gdzie się podział ten oschły i sztywny człowiek w garniturze,
który nawet na nią nie patrzył? Widocznie Elan tylko takiego
udawał. Teraz mierzył ją bezczelnie wzrokiem i prowadził grę w
aluzje. Sara uwielbiała go takiego, jaki był dla niej ostatnio. Nie
wspominając o tym, że otaczał ją opieką, nieustannie się o nią mar-
twił i był bardzo czuły.
A niech go! Naprawdę przejął się sytuacją. I stał się taki
S
R
czarujący... Nawet o interesach potrafił mówić, patrząc na Sarę tak,
że robiło jej się gorąco.
Wciąż się uśmiechając, wstał z fotela, okrążył biurko i stanął
przed nią. Pochylił się i odgarnął jej włosy z czoła. Sarze serce
zaczęło bić gwałtowniej.
I wtedy drzwi gabinetu się otworzyły. Sara aż podskoczyła na
krześle, tymczasem Elan nie odsunął się od niej ani na centymetr i
tylko zmarszczył brwi.
- Przepraszam, że przeszkadzam, panie Al Mansur. Jest do
pana pilny telefon. Dzwoni pan Redding.
- Wezmę naczynia. - Sara usiłowała pokryć zmieszanie. W
gruncie rzeczy cieszyła się, że przerwano im tę rozmowę, która
zaczynała przybierać niebezpieczny charakter. Z jednej strony
pragnęła Elana, ale z drugiej bała się takich sytuacji.
Elan jej nie kochał. Chciał się z nią ożenić z zupełnie innych
przyczyn.
- Pozwól, że ja się tym zajmę, złotko - powiedziała pani
Dixon i Sara uśmiechnęła się, wiedząc, że protest na nic się nie
zda. Mimo wścibstwa i tego, że jako konserwatywna sekretarka
dogadzała swojemu szefowi, jak mogła, czego Sara nie mogła
znieść, pani Dixon okazała się miłą, starszą panią. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl