[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie!
- Nie? To może obwiążemy jej dziób?
Mateo potrząsnął głową, obserwując papugę, która po fałdzie na stroju Refugia usiłowała wspiąć
mu się na ramię"
- Więc może ty ją też ugryziesz w palec?
- Nie ma palców.
- Ma szpony.
Na policzkach dziecka pojawiły się dołeczki.
- Nie! - zachichotał. - Są brudne.
- No to już nie wiem, co wymyślić - westchnął ciężko Refugio.
- A ja wiem! - zawołał Mateo. Wyciągnął rękę i kiedy ptak zręcznie przeskoczył na jego dłoń i
wdrapał mu się na ramię, obrócił się na pięcie i pobiegł w stronę domu. Papuga uczepiona jego
barku rozpaczliwie machała skrzydłami.
Refugio wyprostował się i odwrócił do Pilar. Przesunął taksującym spojrzeniem po jej
przypudrowanej fryzurze, sztywnym staniku, uwydatniającym krągłe piersi, wąskiej talii i
spódnicy upiętej na monstrualnym stelażu.
- Wyglądasz majestatycznie - powiedział w końcu, uśmiechając się z aprobatą. - No i oczywiście
pięknie. Z początku myślałem, że strój mniszki byłby bardziej odpowiedni, ale teraz widzę, że nie
miałem racji.
Komplement zaskoczył ją, a jednocześnie zaintrygował.
- Dlaczego? - zapytała, siląc się na lekki ton. Wyciągnął rękę, żeby pochwycić jej dłoń, i
poprowadził aleją. Szli na odległość wyprostowanych ramion, oddzieleni od siebie kloszem
spódnicy.
- A dlatego, że dopóki jesteś w tym stroju, nie muszę się przejmować, iż jakiś mężczyzna zanadto
się do ciebie zbliży.
- A jeśli mu pomogę? - Rzuciła mu szybkie spojrzenie spod rzęs.
- Istnieje taka możliwość. Choć znając twoje miękkie serce, nie podejrzewam, że byłabyś taka
nierozsądna.
- Co moje serce ma z tym wspólnego?
- Nie chciałabyś przecież ponosić winy za czyjąś śmierć?
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem.
- Czy jedna śmierć więcej ma jakieś znaczenie? - powiedziała, spuszczając oczy.
- Co takiego? - Jego głos nabrał szorstkości.
- Przyszła mi na myśl moja ciotka - wyjaśniła.
- To zupełnie inna historia. Nie odpowiadasz za postępki szaleńca.
- Nie? W takim razie ty też nie możesz siebie obwiniać - zauważyła półgłosem.
Nie ,odpowiedział i tylko jakiś czas przyglądał jej się w milczeniu. Kiedy ruszyli w stronę
rezydencji, w oczach Pilar malował się spokój, a promienie zachodzącego słońca rzucały złote
refleksy na jej włosy.
Tego wieczoru kolacja miała bardzo formalny charakter. Dla pani domu obecność hiszpańskiego
arystokraty stanowiła świetną okazję do zabłyśnięcia w towarzystwie. Zaproszono przyjaciół oraz
bliższych i dalszych sąsiadów. Na stołach lśniła srebrna zastawa, połyskiwała porcelana, a
kandelabry z weneckiego szkła skrzyły się w blasku setek świec, w których cieple więdły delikatne,
egzotyczne kwiaty, porozstawiane w sewrskich wazonach. Niestety, ścisk przy stole i nadmierny
przepych przytłaczały, psując efekt zamierzony przez gospodynię.
Refugia posadzono po prawicy pani domu, a donę Luisę po prawej stronie gospodarza. Pilar
przypadło miejsce w pewnej odległości od Refugia, pomiędzy dżentelmenem w podeszłym wieku,
ubranym na czarno, i najstarszym synem państwa Guewara. Staruszek zajął się pochłanianiem
podawanych potraw, siorbiąc przy tym oraz mlaszcząc głośno, i zupełnie nie wykazywał chęci do
rozmowy. Natomiast Filipa Guewary jedzenie w ogóle nie interesowało.
- Senorito - odezwał się na tyle cicho, by jego głos zginął wśród szumu rozmów i brzęku zastawy. -
Jestem takim głupcem. Wybacz, proszę, ale nie miałem pojęcia, z kim mam do czynienia. Aż
trug.no uwierzyć, że się nie domyśliłem, iż od dwóch dni pod naszym dachem gościmy słynną
Wenus de la Torre.
Filip był przystojnym młodzieńcem o wyrafinowanych kastylijskich manierach. Sprawiał wrażenie
rozpieszczonego panicza, który, jak na swój wiek, zanadto interesuje się kobietami.
- Wolałabym raczej o tym nie rozmawiać - odparła Pilar zgodnie z prawdą.
- Jak to możliwe, że nie odgadłem? Twoja uroda, pani, nie ma sobie równej. Nic dziwnego, że
hrabia trzyma cię w zamknięciu. Zrobiłbym to samo, gdybyś należała do mnie.
- Pozwól, że ci przypomnę, iż hrabia jest bardzo zazdrosny. - Pilar wskazała ruchem głowy na
Refugia, który obserwował ich znad brzegu pucharu z winem.
Młodzieniec ledwie na niego spojrzał.
- Obawiasz się go? Chcesz, żebym cię przed mm obronił? - zaproponował z rozpalonym wzrokiem.
- O nie! Niech ci takie nierozsądne pomysły w ogóle nie przychodzą do głowy!
- Nierozsądne? Myślisz, że nie dałbym mu rady?
- Wcale nie. Po prostu nie ma powodu do pojedynku, bo jestem zadowolona - usiłowała go
ułagodzić, czując, że młodzieniec cierpi z powodu zranionej dumy.
- Pani, odnoszę wrażenie, że jesteś zalękniona. Czy mam prawo wierzyć, że to o mnie się obawiasz?
- Prawie cię nie znam!
- Wystarczy chwila, aby kobieta i mężczyzna zakochali się w sobie. To może być przelotne
spojrzenie na promenadzie lub krótka rozmowa podczas porannej mszymówił rozochocony,
patrząc na nią uwodzicielsko.
Rozumiała, że zdobycie jej względów stanowi dla niego wyzwanie. Widział w niej kurtyzanę, która
do tego stopnia rozkochała w sobie arystokratę, że był gotowy więzić ją z zazdrości. Podniecała go
rozmowa z nią. Postanowił ją uwieść.
- Ja się nie zakocham - odparła chłodno. - Nie jestem zdolna do miłości.
- Takie okrutne słowa nie przystoją kobiecie tak pięknej jak ty.
- Zapewniam cię, że to prawda. - Och, rozumiem! Pragniesz uwielbienia. Więc będę cię wielbił jak
kiedyś hrabia. Będę się czołgał u twych stóp.
- Dziękuję, to zbyteczne.
- Chcesz bogactwa? Mam je.
- Twój ojciec jest bogaty, nie ty. A co ze szlacheckim tytułem?
- Dręczenie mnie sprawia ci radość. Dlatego chwila, kiedy ulegniesz, będzie jeszcze słodsza.
Czuła, że niepotrzebnie marnuje czas i poświęca mu tyle uwagi. Wzruszając obojętnie ramionami,
odwróciła się od niego. Natrafiła na spojrzenie niebieskich oczu Charro, który siedział parę miejsc
dalej. Musiał przysłuchiwać się ich rozmowie, bo posłał jej współczujący uśmiech.
Obfita kolacja przeciągnęła się do póznego wieczora.
Po deserach goście poszli się odświeżyć, a potem zebrali się przed domem, żeby wyruszyć na bal.
Młodsi mężczyzni mieli jechać konno i oświetlać drogę pochodniami. Dla dam i starszych
dżentelmenów wyprowadzono powozy.
Refugio, podobnie jak Charro i Enrique, wolał przebyć ten niewielki odcinek drogi na koniu.
Baltasar natomiast, w przebraniu lokaja, miał stać na zatylniku jednej z karet. Senora Guewara
wraz z naj starszą córką i daleką kuzynką, która była przyzwoitką dziewczyny, zajęły miejsca w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl