[ Pobierz całość w formacie PDF ]

płaszczu i czarnym meloniku, oraz kobieta tego samego wzrostu co kamerdyner, z włosami
ukrytymi pod czarnym kapeluszem, w ciemnoniebieskiej pelerynie zarzuconej na ramiona.
Victoria uniosła czarną woalkę kapelusza.
Nawet w wypolerowanej dębowej boazerii widać było, że skóra Victorii emanuje dziwnym
blaskiem.
To Gabriel przywrócił cerze Victorii blask, mimo że był tylko mężczyzną, który zażądał od
niej miłości; nie obiecywał, że odwzajemni to uczucie. Teraz jej oczami patrzył na przeszłość.
Mały salonik nie zmienił się w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy, odkąd Gabriel widział go po
raz ostatni. Błękitne hiacynty i mała srebrna taca odbijały się w wypolerowanej powierzchni
małego stolika. Dębowa podłoga lśniła jak lustro. W górę wznosiły! się marmurowe schody z
kutą żelazną balustradą.
- Wszyscy na państwa czekają, monsieur, madame. - Kamerdyner wyciągnął rękę w
rękawiczce. - Czy mogę wziąć laskę, sir..
Gabriel mimo woli zacisnął palce na srebrnej rączce laski. Nie wiedział, czego się
spodziewać... od ludzi, którzy na niego czekają.
Victoria przechwyciła jego spojrzenie. Jej błękitne oczy były jasne i czyste.
Mówiły, że wybór należy do niego.
Mógł nadal żyć w mrokach przeszłości albo wyjść w jasność przyszłości.
Gabriel oddał kamerdynerowi laskę ze srebrną rączką, laskę, która nie była laską.
Podtrzymał grubą błękitną wełnianą pelerynę Victorii, a ona najpierw uwolniła jedną rękę,
potem drugą. Kamerdyner z wprawą odebrał okrycie, zręcznie unikając dotyku Gabriela.
Gabriel zdjął czarne skórzane rękawiczki; Victoria uniosła ręce.
Miedziana, jedwabna suknia opięła się na jej piersiach- miała wrażliwe piersi, piękne piersi,
piersi, które nawet w tej chwili chciał ssać - i wyjęła szpilkę przytrzymującą kapelusz.
Brązowe włosy z miedzianymi pasemkami upięła w kok; Gabriel rozpuści je, gdy tylko wrócą
do domu. Krój sukni podkreślał wiotkość talii; zdejmie ją w zaciszu apartamentu.
A może nie będzie czekał?
Może w powrotnej drodze zaprezentuje Victorii uroki seksu, sadzając ją sobie okrakiem na
kolanach w powozie, a kołyszący ruch pojazdu doprowadzi ich oboje do orgazmu.
Gabriel zdjął melonik i wrzucił czarne skórzane rękawiczki do wyłożonego jedwabiem
środka. Kamerdyner bez słowa przyjął kapelusz, muskając palcami dłoń Gabriela.
Gabriel nie czekał, aż kamerdyner pomoże mu zdjąć płaszcz; zresztą kamerdyner wcale nie
miał zamiaru tego robić.
Wyciągnął lewą rękę do Victorii.
Im częściej go dotykała, tym bardziej pragnął jej dotyku.
Victoria zdjęła rękawiczki i włożyła je do torebki, która zwisała z jej nadgarstka. Gabriel
poczuł ciepło w jądrach: przyjemność, kiedy naga skóra dotyka nagiej skóry.
Antoine nie musiał pokazywać im drogi. Victoria głośno stukała obcasami. Skórzane buty
wydawały znacznie cichszy odgłos.
- Monsieur Gabrielu.
Gabriel zatrzymał się z lewą stopą na marmurowym stopniu. Victoria stanęła u jego boku.
- SÅ‚ucham?
- Je suis heureux que vous soyez venus.
Jestem szczęśliwy, że pan przyszedł.
Te słowa wcale nie wyszły z ust kamerdynera - wypowiedział je mężczyzna, który był
niegdyś kelnerem w Domu Gabriela, a siedem miesięcy temu skwapliwie skorzystał z
propozycji i rozpoczął służbę w miejskiej rezydencji.
Gabriel mocno zacisnął palce na dłoni Victorii.
- Suis ainsi je, Antoine. Gabriel kłamał.
Nie wiedział, czy się cieszy czy nie.
Wędrowali po krętych schodach. Gabriel zbliżał się do swojej przeszłości, przyszłość szła u
jego boku.
Korytarz na piętrze był wykładany dębowymi deskami. Gabriel bez słowa pokonywał
odległość... odżywały wspomnienia... starał się o nich zapomnieć.
Przez otwarte na końcu korytarza drzwi widać było ściany pokryte jasnoniebieskim
jedwabiem, dębową podłogę... Czuć było słodki zapach róż.
 Dobrze znam swój kwiat..."
Gabriel wziął głęboki wdech, mocniej objął Victorię, jakby szukał u niej otuchy. Ona
pierwsza przestąpiła próg. Gabriel wszedł za nią.
Fiołkowe oczy napotkały wejrzenie srebrnych.
W oczach Michaela Gabriel dostrzegł trzynastoletniego chłopca, który nauczył go czytać i
dobrych manier, w zamian za lekcje, jak bić się, kraść i zabijać.
Gabriel nigdy nie chciał, żeby Michael zabijał.
Teraz zabił dla Gabriela.
W uszach zabrzmiał mu głos drugiego mężczyzny... Yves'a:  Kochasz Michaela, Gabrielu".
 Zawsze go kochałem".
Jednak Michael myślał, że jego kumpel ma na imię Gabriel; teraz wiedział, że prawda
wyglądała inaczej.
Michael myślał, że jest niewrażliwy; teraz wiedział, że to również jest kłamstwo.
Gabriel czekał; jak przez mgłę słyszał niski kobiecy głos, głos Anne. Urwała w połowie
zdania.
- Panno Aimes? - usłyszał głos nieznajomego.
Gabriel nawet na niego nie spojrzał: wiedział, jaki wykonuje zawód, i to mu wystarczało.
- Czy to mężczyzna i kobieta, na których czekacie?
Nieznajomy był chyba lekko wstawiony.
Duchownemu kazano czekać na anioła.
W fiołkowych oczach Michaela pojawił się ironiczny błysk.
Anne podeszła do Victorii. Wyglądała elegancko w błękitnej jak niebo jedwabnej sukni.
Była o siedem centymetrów niższa od Victorii.
Stara panna i guwernantka.
Dwie kobiety, które nigdy wcześniej nie zaznały miłości, a teraz jaśniały dzięki uczuciom
mężczyzn.
Victoria z namaszczeniem wyjęła z torebki niewielkie pudełeczko owinięte w jedwab.
- Przyniosłam prezent ślubny dla ciebie i Michaela.
W jasnoniebieskich oczach Anne odbiło się zaskoczenie. Była tak samo zdumiona jak
Gabriel. Zrobiło mu się przykro, że Victoria nic mu nie powiedziała o prezencie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl