[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nachyliła się do syna.
Co siÄ™ dzieje, Dagu? WyglÄ…dasz na strapionego.
Wyprostował się i westchnął głęboko.
Tak, mamo. Boję się, że w najlepszej wierze spowodowaliśmy straszliwą
tragediÄ™.
Na twarz Charlotty wystąpił rumieniec.
Naprawdę? Co masz na myśli?
Opowiedziałaś kiedyś w Lipowej Alei o tej pannie Trolle, którą wspomi-
nałem przelotnie w liście, prawda?
Tak odparła zmieszana. Jak to się dalej potoczyło?
Nijak. Nigdy nie było nic poza tym, że uważałem ją za ładną dziewczy-
nę. imponowało mi, że chce ze mną rozmawiać. To był też mój błąd, nigdy nie
powinienem jej wspominać.
BÅ‚Ä…d? Nie rozumiem.
To w tym czasie Berenius starał się o Liv, prawda? Przedstawiono go jej tu,
w Grastensholm, czyż nie tak?
Charlotta zamyśliła się.
Tak, chyba tak. A dlaczego pytasz?
Dag wstał i chodził po pokoju tam i z powrotem.
I ja dowiedziałem się, że Liv ma zamiar go poślubić. %7łe już wyraziła zgodę.
Matka była coraz bardziej zakłopotana.
Tak, to była naprawdę świetna partia dla małej Liv.
W tej samej chwili spojrzała w twarz Daga, zdjętą smutkiem, i zaniepokoiła
się poważnie.
106
Liv wyszła za mąż za dręczyciela, matko! Za prawdziwego domowego ty-
rana!
Wstrząśnięta Charlotta zaniemówiła.
Zatrzymał się i uderzył pięścią w parapet.
Och, matko! Gdybyś ją widziała! To mały, migotliwy cień! Teściowa ko-
menderuje nią od rana do wieczora. Nie wolno jej spotykać nikogo z rodziny, mąż
nieustannie ją poucza, poprawia we wszystkim, czego nauczyła się w domu, i bije,
kiedy tylko wyrwie jej się coś, co zdradza, że jest od niego mądrzejsza.
Co ty mówisz, chłopcze? zawołała zrozpaczona Charlotta. Co my
zrobimy? O Boże, co my zrobimy? Tengel. . .
Nie, nie Tengel. On zabije Laurentsa, nie możemy do tego dopuścić. Ze
względu na Tengela! Musimy to omówić, Silje, Sol i my dwoje. Coś trzeba zrobić!
Sol prosiła mnie, bym zaczekał, ale musiałem o tym pomówić z tobą, matko.
O mój Boże! Co ja zrobiłam? Ale skąd mogłam wiedzieć? Och, nasza
dziewczynka! Nikt na ziemi nie zasługuje na tyle miłości co Liv!
Właśnie. Ale na razie nie mów nic w Lipowej Alei. Pozwól zająć się tym
mnie i Sol. Liv tak bardzo boi siÄ™ awantury.
ObiecujÄ™.
Długo siedzieli w milczeniu, pogrążeni we własnych myślach.
Jak ułożyło się Sol w Kopenhadze? spytała w końcu Charlotta.
Sol? Ona jest jak kot, zawsze spada na cztery Å‚apy.
A więc wplątała się w coś?
Oczywiście, choć dzięki swemu urokowi zawsze się ze wszystkiego wy-
kręci. Ona jest diabelnie nieostrożna!
Nie przeklinaj, synku.
Ha, powinnaś posłuchać Sol, kiedy się rozgniewa!
Tak, nietrudno mi to sobie wyobrazić odparła Charlotta matowym gło-
sem.
W Lipowej Alei przyjęto Sol z otwartymi ramionami.
Och, Silje! Musisz skończyć z jedzeniem ciasteczek na miodzie!
Tengel objÄ…Å‚ Silje w pasie.
Do twarzy jej z tym.
Na razie tak, zgadzam się. Ale dość się napatrzyłam na spasione matrony.
Nie chcę mieć jeszcze jednej w domu.
To nie takie proste zaśmiała się Silje zawstydzona. Ale masz rację,
za dobrze mi tutaj. Tengelu, jeśli zobaczysz, że sięgam po jeszcze jedno ciastko,
zabierz mi je i oddaj biednym! Co to za dziewczynka jest z tobÄ…, Sol?
Silje boleśnie odczuła niedyplomatyczną krytykę Sol i obiecała sobie, że nie
da powodów do dalszych przytyków. Właściwie więc dziewczyna zrobiła dobry
uczynek.
107
Sol przedstawiła płonącą ze wstydu Metę i w krótkich słowach opowiedziała
jej historię. Ze względu na dziewczynkę pominęła najbardziej drastyczne szcze-
góły.
Silje i Tengel gorąco współczuli biednemu dziecku i natychmiast obiecali
przyjąć ją do siebie.
Meta zdobyła się na odwagę i poprosiła o pracę w oborze, jeżeli tylko mogłaby
się tam na coś przydać. Uważała, że dom jest dla niej zbyt wspaniały.
Ale co ty robiłaś w Skanii, Sol? spytał Tengel z ojcowskim niepokojem.
Odwiedziłam znajomych odpowiedziała lekko.
Ach tak? Chyba nie w Brosarps Backar?
Do pioruna, pomyślała Sol. A więc on także zna miejsce spotkań czarownic?
Nie, skąd ci to przyszło do głowy? Dokładnie było to w okolicach Tollarp.
Miałaś jakieś kłopoty, Sol?
KÅ‚opoty? A dlaczego pytasz?
Wzywałaś mnie. Silje i ja próbowaliśmy ci pomóc.
Sol nagle schyliła się i zaczęła gwałtownie grzebać w swoim kuferku podróż-
nym.
I to wam się udało szepnęła Sol. Dziękuję, bardzo dziękuję.
Tengel i Silje wymienili spojrzenia.
Nie chcesz o tym mówić? zapytał Tengel.
Nie odparła Sol. Zrobiłam coś bardzo niemądrego i nigdy już tego
nie uczyniÄ™, to pewne.
Może kiedyś mi o tym opowiesz? powiedział Tengel cicho. Bo je-
stem bardzo ciekaw. Odniosłem wrażenie, że widzę. . . kogoś, kogo nie chciałbym
wymieniać z imienia.
Sol długo patrzyła mu w oczy. Poczuli, jak bardzo są sobie bliscy w tym, czego
nie można opisać, czego inni nie mogą pojąć. Skinęła głową.
Kiedyś ci opowiem. Na razie wszystko jest jeszcze zbyt świeże.
O, nadchodzi Are powiedziała Silje, kierując rozmowę na inny tor.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]