[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Bances wyznaczy wam miejsca w kondukcie.
W pobliżu katafalku dostrzegłem Tmera i Tubble a. Tmer rozmawiał z Ban-
cesem, Tubble z kimś odwróconym do mnie plecami. Nagle przyszła mi do głowy
straszna myśl.
 Jak wyglądają środki bezpieczeństwa po drodze?  zapytałem.
Mandor uśmiechnął się.
 Spora grupa strażników wmieszała się w ten tłum  wyjaśnił.  Kolejni
są rozstawieni wzdłuż trasy. Przez cały czas ktoś będzie na ciebie uważał.
Zerknąłem na Jurta, żeby sprawdzić, czy usłyszał. Skinął głową.
 Dzięki.
Ruszyłem za Jurtem do trumny, starając się utrzymać litanię przekleństw po-
niżej poziomu słyszalności. Był tylko jeden sposób, żeby zdobyć sobowtóra 
przekonać Wzorzec, żeby wysłał tu mojego upiora. Jednak Logrus od razu wy-
kryłby projekcję energii. A gdybym zwyczajnie zniknął, nie tylko ktoś zauwa-
żyłby moją nieobecność, ale też prawdopodobnie mnie wyśledził. Może nawet
sam Logrus, gdy tylko Dara go powiadomi. Wtedy przekona się, że wyruszyłem,
93
by pokrzyżować jego plany zmierzające do przywrócenia równowagi. A Rzeka
Gówna, w którą wtedy wpadnę, to akwen okrutny i zdradziecki. Nie popełnię
klasycznego błędu i nie uwierzę, że jestem niezastąpiony.
 Jak to zrobimy, Merlinie?  zapytał Jurt, kiedy stanęliśmy na końcu wolno
się przesuwającej kolejki. Znowu zabrzmiał gong i zadygotały kandelabry.
 Nie widzę żadnego sposobu  odpowiedziałem.  Możemy najwyżej
spróbować po drodze przesłać wiadomość.
 Atutem stąd nie dosięgniesz. . . No, może w idealnych warunkach  po-
prawił się.  Ale nie teraz.
Starałem się przypomnieć sobie jakieś zaklęcie, posłanie, kogoś, kto mógłby
mi pomóc. Ghost świetnie by się nadawał. Oczywiście, odpłynął studiować asy-
metrie przestrzenne galerii rzezb. A to zajmie go na długo.
 Mogę szybko się tam przenieść  zaproponował Jurt.  Przy takiej róż-
nicy czasu może uda mi się wrócić, zanim ktokolwiek zauważy.
 A w Kashfie znasz akurat tych dwoje ludzi, których powinieneś ostrzec.
Luke a i Coral. Oboje widzieli cię w kościele, kiedy staraliśmy się nawzajem
pozabijać. A potem ukradłeś miecz ojca Luke a. Moim zdaniem Luke bez żadnego
gadania spróbuje cię zabić, a Coral zacznie wzywać pomocy.
Kolejka przesunęła się odrobinę.
 Potrafię sam sobie poradzić  oświadczył.
 Nie, nie. Wiem, że jesteś twardy, ale Hendrake owie to zawodowcy. W do-
datku osoba ratowana, czyli Coral, raczej nie zechce współpracować.
 Jesteś czarodziejem. Jeśli dowiemy się, kim są strażnicy, możesz rzucić na
nich zaklęcie, żeby myśleli, że przez cały czas nas widzą. Jak myślisz? Potem
znikamy i nikt nic nie wie.
 Mam przeczucie, że mama albo nasz starszy brat osłonili strażników ja-
kimś czarem. Sam bym to zrobił w sytuacji wręcz idealnej dla zabójcy. Gdybym
dowodził tu ochroną, nie chciałbym, żeby ktoś mieszał w głowach moim ludziom.
Przeszliśmy jeszcze kawałek. Wychylając się na bok i wyciągając szyję, mo-
głem zobaczyć schorowane, demoniczne ciało Swayvilla, odziane z przepychem,
z czerwono-złotym wężem na piersi, leżące w trumnie z płomieni. Prastara neme-
zis Oberona teraz miała się z nim połączyć.
Przyszło mi do głowy, że do problemu można też podejść z innej strony. Może
zbyt długo żyłem wśród ludzi naiwnych w sprawach magii. Odzwyczaiłem się
od wystawiania czaru przeciw czarom, od kaskadowych zaklęć. Co z tego, że
strażnicy mieli osłonę utrudniającą wpływ na ich zmysły? Niech sobie będzie.
Poszukamy sposobu, jak ją ominąć.
Gong zadzwięczał ponownie. Gdy zamarły echa, Jurt pochylił się do mnie.
 Chodzi o coś więcej, niż ci powiedziałem  szepnął.
 Nie rozumiem.
 Przyszedłem do ciebie w Sawall także dlatego, że się bałem.
94
 Czego?  zdziwiłem się.
 Przynajmniej jedno z nich: Mandor albo Dara, chce nie tylko równowagi.
Chce całkowitego zwycięstwa Logrusu i Chaosu. Naprawdę tak uważam. Rzecz
nie w tym, że nie chcę do tego przyłożyć ręki. Ja nie chcę, żeby to nastąpiło.
Teraz, kiedy mogę już odwiedzać Cień, nie chcę patrzeć na jego zagładę. Nie chcę
zwycięstwa żadnej ze stron. Zwycięstwo Wzorca byłoby pewnie równie fatalne.
 Skąd możesz wiedzieć, że któreś z nich planuje coś takiego?
 Próbowali już przecież z Brandem, prawda? Wyruszył, żeby unicestwić
wszelki Porządek.
 Nie  sprzeciwiłem się.  Zamierzał tylko zniszczyć stary porządek, za-
stąpić go własnym. Brand był rewolucjonistą, nie anarchistą. Planował wykreślić
nowy Wzorzec wśród Chaosu, który wywoła. . . własny, ale prawdziwy.
 Oszukali go. Coś takiego nigdy by mu się nie udało.
 Trudno powiedzieć, póki nie spróbował. A spróbować już nie zdążył.
 Wszystko jedno. Obawiam się, że ktoś zamierza wyciągnąć korek z rze-
czywistości. To porwanie, jeśli dojdzie do skutku, będzie wielkim krokiem w tym
kierunku. Jeżeli nawet nie potrafisz wymyślić czegoś, co ukryje nasze zniknięcie,
uważam, że powinniśmy wyruszyć i tak. Zaryzykować.
 Jeszcze nie  uspokoiłem go.  Poczekaj. Pracuję nad tym. Posłuchaj.
Nie oszukam strażników i nie próbuję wywołać u nich halucynacji. Zamiast tego
dokonuję transformacji. Sprawiam, że dwie osoby będą wyglądać jak my. A ty
natychmiast nas przeatutujesz. Halucynacje są zbędne. Wszyscy będą widzieli, że
to my. Możemy zrobić swoje. . . i wrócić, jeśli zajdzie konieczność.
 Zajmij się tym, a ja nas przerzucę.
 Dobra. Zmienię tych dwóch przed nami. Jak tylko skończę, zrobię tak. . .
 Opuściłem lewą dłoń z poziomu ramienia do pasa.  Obaj schylimy się, jakby
ktoś z nas coś upuścił. I wtedy nas przeniesiesz.
 Będę gotów.
Ze spikardem było to prostsze niż budowa zaklęcia transformacji. Działał jak
procesor czarów. Wprowadziłem dwa wyniki końcowe, a on w ułamku sekundy
zbadał tysiące kombinacji, by podać mi rezultat  parę zaklęć. Ich konstrukcja [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl