[ Pobierz całość w formacie PDF ]

najmniejszych wątpliwości, że ktoś próbuje ich za wszelką cenę zdyskredytować
i robi wszystko, by ponieśli jak najwięcej strat. Prawdopodobnie ten sam
człowiek przyczynił się do spowodowania wypadku, w którym zginęli ich
rodzice, i tego, który zakończył się śmiercią żony Camerona.
Nie wiedział, z jakich zródeł Cody czerpał swoje informacje, ale do tej
pory zawsze okazywały się one wiarygodne i bardzo pomocne. Może Cody
celowo udawał takiego playboya, by nie wzbudzać podejrzeń i nie zdradzić,
czym naprawdę się zajmuje. A może te prowadzone przez niego dochodzenia na
rzecz rodziny były tylko zręcznym wybiegiem i wymówką, by nie zajmować się
interesami i być wolnym.
Ciekawe, jak Cody oceni Janine. Po raz pierwszy od bardzo dawna jakoÅ›
nie dowierzał własnej opinii. To chyba ten ostatni pocałunek sprawił, że nagle
nie potrafił już obiektywnie spojrzeć na kobietę, która okazała takie
zainteresowanie jego córką.
Nazajutrz Janine obudziła się z koszmarnym bólem głowy. Mogła być o
to zła tylko na siebie. Doskonale wiedziała, że jeden kieliszek wina to wszystko,
na co sobie może pozwolić, ale nie posłuchała głosu rozsądku.
Cameron Callaway oczarował ją. Chciała przedłużyć ten wczorajszy
wspólny wieczór, sprawić, by jego twarz rozjaśniła się w uśmiechu.
Podświadomie czuła, że w życiu miał niewiele powodów do radości,
Chciałaby jakoś złagodzić ukryte w nim, ciągle obecne cierpienie.
Siedzieli przed kominkiem, oboje zapatrzeni w tańczący ogień. Było tak
dziwnie, wydawało się, że czas stanął w miejscu.
Opowiedziała mu trochę o swoim dzieciństwie, życiu bez ojca, o tym, jak
w wolnym czasie zajmowała się dziećmi z sąsiedztwa. Cameron opisał jej życie
na ranczu, gdzie się wychował ze świadomością, że przez cały czas jego
poczynania są obserwowane i skrzętnie opisywane tylko dlatego, że jest
Callawayem. Z trójki braci on był najspokojniejszy. Przepadał za książkami i
nauką, nie znosił rozgłosu.
Przez te kilka godzin poznali się lepiej. Cameron stał się dla niej
konkretną osobą. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak łatwo go zranić.
Zmusiła się, by wstać z łóżka i wziąć prysznic. Na szczęście w torebce
miała aspirynę. Lekarstwo przyniosło jej ulgę. Przysięgła sobie, że już więcej
nie powtórzy wczorajszego błędu.
Zeszła po schodach i zatrzymała się na progu jadalni. Jakiś mężczyzna,
którego wcześniej nie widziała, zbliżał się do niej z wyciągniętą dłonią.
- Pani jest nauczycielką Trishy, prawda? Nie wiedziałem, że w
dzisiejszych czasach nauczycielki sÄ… takie zachwycajÄ…ce.
Był wysoki, o złocistych jasnych włosach i zuchwałym spojrzeniu, ale
szeroki uśmiech świadczył o tym, że jego słowa to tylko żarty, których nie
powinna brać poważnie. Wyciągnęła rękę.
- Janine Talbot - powiedziała, starając się, by zabrzmiało to jak
najbardziej rzeczowo i surowo.
Natychmiast uniósł w górę brodę i odezwał się uniżenie:
- Cody Callaway, do pani usług.
- Cody - powtórzyła, idąc za nim do stołu. - Najmłodszy z całej trójki,
tak?
%7łartobliwie rozejrzał się wokół i konspiratorsko pochylił ku niej.
- To okropna plotka, którą ci dwaj rozpuszczają na mój temat. Pozwalam
na to, bo daje im to poczucie, że są najważniejsi.
Naprawdę był niemożliwy. Janinę wybuchnęła śmiechem. Pokiwał głową,
zadowolony z jej reakcji, i nalał jej kawy.
- Widziałeś już Trishę?
- Jeszcze nie, dopiero co zszedłem. Położyłem się raczej pózno.
Janine przeciągnęła dłonią po czole, ból głowy ciągle dawał znać o sobie.
- Chyba nie mam głowy do alkoholu - stwierdziła z goryczą.
- Ach! Teraz wszystko rozumiem, moja śliczna. Mój nikczemny braciszek
wykorzystał twoją słabość i spił cię, żeby łatwiej mu poszło. - Urwał na widok
gwałtownego rumieńca, jaki oblał twarz Janinę, i po chwili dodał nonszalanckim
tonem: - Ten Cam jest sprytniejszy, niż przypuszczałem. - Uśmiechnął się i upił
Å‚yk kawy.
- Niestety, mylisz się, nie wykorzystał mnie - zaprzeczyła, chcąc jakoś
wytłumaczyć płonące policzki. - Zachował się jak prawdziwy dżentelmen.
- Oboje mówimy o moim bracie? Tym wysokim facecie, mniej więcej
mojego wzrostu, o brązowych włosach i&
- Och, ty! Czy nigdy nie jesteś poważny?
Wziął jej rękę w swoje dłonie i popatrzył na nią oczami pełnymi
uniesienia.
- Niczego bardziej nie pragnę niż tego, byś poznała mnie z innej, tej
poważnej strony - podchwycił żarliwie. - Jeśli tylko zechcesz.
- W porządku, Cody, wystarczy. - Janine odwróciła się gwałtownie
słysząc głos Camerona. Wszedł do jadalni z ponurą miną. - Czy naprawdę nie
potrafisz się opanować i musisz zaczepiać każdą napotkaną kobietę? Daj sobie z
tym spokój, dobrze? Pozwól jej przynajmniej napić się kawy.
Janine wyszarpnęła rękę z uścisku. Czuła, że policzki jej płoną. Cameron
z pewnością pomyślał sobie, że flirtowała z jego bratem. A przecież oni tylko
się wygłupiali! Wieczorem całowała się z nim, a teraz uwodzi brata. Chyba nie
sądzi, że jest zdolna do czegoś takiego?
Sądząc po spojrzeniu, jakie posłał, kiedy już usiadł na wprost niej,
właśnie tak sobie pomyślał. Albo to, że w ogóle go nie obchodziło, co robiła i z
kim.
No i dobrze. Nawet nie ma zamiaru się tłumaczyć. W końcu, bez względu
na to, co zaszło wczoraj wieczorem, do niczego nie jest zobowiązana.
- Widziałeś, że dziś wyszło słońce, braciszku? - zapytał Cody.
- Nie.
- To wyjrzyj. Może to znaczy, że pogoda się poprawi. Wiem, że
wyrywasz się do pracy i nie możesz się doczekać chwili, kiedy&
- Cody, czy mógłbyś się uciszyć? Proszę, zrób to dla mnie. Mam za sobą
kiepską noc i chciałbym w spokoju napić się kawy.
- Ależ jasne, nie ma sprawy. Wygląda na to, że ty i Janine macie podobne
przypadłości. - Popatrzył na nią. - Może dać ci aspirynę?
- Dziękuję. - Potrząsnęła głową. - Już jedną wzięłam. Nic mi nie będzie -
dodała, nie odrywając oczu od swojej filiżanki.
Cameron zmierzył ich uważnym spojrzeniem.
- Wydaje mi się, że już nie muszę was przedstawiać, sami zdążyliście się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl