[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie jest mi potrzebna twoja pomoc.
Zrobiła błąd. Nie powinna tego mówić.
S
R
Po wyrazie jego twarzy zorientowała się od razu, że kotłujący się w nim
gniew zwrócił się teraz przeciwko niej.
- Zdaje się jednak, że odbiegliśmy nieco od głównego tematu - oświadczył.
- To znaczy?
- Zaczęliśmy przecież naszą rozmowę od upojnych wzruszeń związanych z
naszym beztroskim seksem na wzgórzu.
- Znowu będziemy roztrząsać kwestię mojej domniemanej ciąży? - westchnę-
ła. - Na litość boską, jedna nieostrożność nie oznacza automatycznie zapłodnienia!
- Ale tak było z Nikosem. Jeden strzał i narodził się śliczny chłopczyk, po
czym nastąpił jeden pospieszny ślub.
Louisa przymknęła oczy, próbując trzymać nerwy na wodzy. Wiedziała, jaki
będzie ciąg dalszy.
- Nie mam zamiaru znowu bawić się w twoją żonę tylko dlatego, że przypad-
kiem może dojść do powtórki czegoś, co już raz się zdarzyło.
- Przypadek nie jest tu właściwym słowem.
Jego głos zabrzmiał tak blisko, że otworzyła oczy, przekonując się, iż stanął
tuż przed nią. Patrzenie mu z bliska w twarz było grozne, oznaczało igranie z
ogniem. Oddychając ciężko, odsunęła się w tył i po chwili poczuła, że opiera się
plecami o ścianę.
Andreas podszedł do niej i przystanął obok, po czym jednym ramieniem przy-
cisnął ją do ściany, opierając o nią płasko dłoń, tak że Louisa była zupełnie unieru-
chomiona.
- Uregulujmy to raz na zawsze - rzekł przymilnie - ale nie zamykaj oczu, aga-
pe mou. Chcę, żebyś mi patrzyła w twarz, rozumiejąc, że to nie zabawa.
Nie musiał tego mówić. Louisa każdym nerwem czuła, że Andreas nie żartuje.
Otwarła oczy i odetchnąwszy głęboko, zwilżyła językiem zaschnięte nagle wargi.
Była autentycznie wystraszona. Taki Andreas zawsze budził w niej bojazń.
- Dobrze - przystała, krzyżując z pozoru niedbale ręce na piersiach. - Niech
S
R
siÄ™ dowiem, o co ci chodzi.
- Nie chcesz, żeby krew się polała, ja też nie. Zawrzyjmy układ.
- Jakiego rodzaju?
- Będziesz nadal moją żoną w pełnym znaczeniu tego słowa, a ja powstrzy-
mam siÄ™ od rozlewu krwi.
- Nonsens! Po co teraz ten układ, skoro dopiero za kilka tygodni wszystko się
wyjaśni, jak kupię w Anglii test ciążowy, wybawiając klan Markonosów od kolej-
nego skandalu.
- Ale mnie zależy na czymś więcej - odparł, ignorując ten docinek. - Chcę od-
zyskać te stracone pięć lat.
- To niemożliwe, Andreasie.
- W takim razie ktoś będzie musiał zapłacić za tę krzywdę.
- Nie bądz taki okropnie prymitywny. Oko za oko, ząb za ząb. Nie żyjemy w
czasach Hammurabiego.
- Masz do mnie wrócić albo nasze rodziny dostaną za swoje.
- Dam ci odpowiedz za kilka tygodni.
- Przez kilka tygodni mogę niezle narozrabiać, agape mou.
- Przestań nazywać mnie swoim kochaniem, zwłaszcza gdy posuwasz się do
grózb i szantażu.
- Wolałabyś inne bodzce?
- Mogłam się spodziewać, że sprowadzisz to do fizjologii.
- Co powiesz na seks w jednej z tych sypialni? Zastanów się. - Dotknął deli-
katnie jej spieczonego słońcem policzka. - Będziemy się oddawać łóżkowym
igraszkom z całkowitą swobodą bez żadnych...
- Co znaczy z całkowitą swobodą"?
- Myślałem, że to oczywiste - uśmiechnął się. - Możesz mnie zwać dziecio-
manem - dorzucił ironicznie - ale pragnę zasiać nasionko w twoim łonie i potem
przyglądać się, jak będzie pęczniało.
S
R
- Przestań! Zwariowałeś.
- Tak, i jest ze mną chyba coraz gorzej. Wiesz, kiedy to się u mnie wzmogło?
Po tym, jak wypłynął z mroku niebezpieczny pan Landreau. Domyślasz się dlacze-
go?
Potrząsnęła bezradnie głową. Ani myślała zgadywać. Andreas naprawdę do-
stał bzika.
- Ponieważ myśl, że mogłabyś urodzić dziecko innemu mężczyznie, była dla
mnie tak straszna, że gotów byłbym cię za to udusić gołymi rękami.
- JesteÅ› niesamowity.
- Dlaczego? Spójrz na to od swojej strony. Jak byś się czuła, wiedząc, że za-
płodniłem inną kobietę?
Nie spodziewała się takiego uderzenia. Zbladła jak płótno.
- Skąd u ciebie tyle bezwzględności? - spytała.
Andreas ujął twarz Louisy w obie dłonie i odgarnął jej włosy za uszy. Był to
jego dawny czuły gest na znak przeprosin.
- Może jestem prymitywny i mściwy, ale taka rzecz boli. Matka się starała,
żebyśmy z Alexem trzymali się jak prawdziwi bracia, a okazało się, że dzieli nas
bardzo dużo. Ale ty drżysz... Ja zresztą też. Nadal jesteśmy sobie bliscy.
- To tylko seks. Poza tym jeszcze nie ochłonęłam po tym, co powiedziałeś. To
minie.
- Nie chcę, żeby minęło.
Pochylił się, muskając wargami jej usta.
I wargi Louisy przylgnęły do jego warg.
- Pomyśl o tym wszystkim - mówił dalej. - Przypomnij sobie, co przeżyliśmy
tamtej nocy na wzgórzu. Pomyśl, co nas do siebie przyciąga tu i teraz. Pomyśl o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]