[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sprężyny skrzypiały, niechcący ściągała prześcieradło, w które zawinął się mąż, i wtedy
podrywał się, rozbudzony i wściekły. Została sama w sypialni, próbując spać w miarę
możliwości, zażywając w nocy lekarstwa; pocieszała się kładąc sobie rękę na brzuchu i czując
ruchy małej istotki. Nad świtem tego sobotniego ranka zasnęła głęboko. Lubiła weekendy;
rano Richard grywał zwykle w golfa, co pozwalało jej wylegiwać się do woli, a potem szli do
kina albo zapraszali znajomych na kolację i partyjkę brydża, której to grze oddawała się, by
sprawić mu przyjemność. Jak na osobę, która uważała się za niezbyt rozgarniętą, wykazywała
się zadziwiającym talentem. W gruncie rzeczy grała tak dobrze, że Richard nie wiedział, czy
cieszyć się, czy wściekać z tego powodu. Wyjąwszy odmowę sypiania z nią, okazywał jej
wszelkie należne względy; był miły i czuły w ściśle określonych granicach, w których nie
mieściła się rezygnacja z czegoś, co lubił, lub odmowa udziału w szampańskiej zabawie,
nawet jeśli ona czuła się zbyt zmęczona, by z nim tam iść.
Rachel nigdy nie była bardziej szczęśliwa; lekarz ambasady twierdził, że jest w świetnej
kondycji, a jej matka zamierzała przyjechać do niej, gdy urodzi się dziecko. Personel
ambasady wraz z rodzinami traktował ją bardzo serdecznie, a pani Stephenson, którą Rachel
szczerze podziwiała, okazywała jej wiele sympatii. Obudziła się nagle o ósmej, gdyż
odurzona snem usłyszała dzwonek, który coraz gwałtowniej wdzierał się w jej świadomość,
aż w ciemności pokoju zdała sobie sprawę, że te dzwięki należą do rzeczywistości. Dzwonił
telefon koło łóżka.
Usiłowała odnalezć po omacku włącznik światła, a natrafiła ręką na słuchawkę.
- Halo. Czy to Waszyngton
27_56_80?
- Tak - potwierdziła Rachel zaspanym głosem.
- Czy mogłabym rozmawiać z pułkownikiem Patersonem? - zapytała jakaś kobieta po
drugiej stronie, a Rachel nic nie odpowiedziała słysząc odgłos podnoszonej słuchawki i głos
jej męża: - Halo?
- Richard? To ja - Judy. -
Rachel przycisnęła mocniej słuchawkę do ucha; słyszała wszystko bardzo wyraznie. Jakaś
Judy. O ósmej rano!
Miała zamiar odłożyć słuchawkę; tak przynajmniej wmawiała sobie pózniej. Chciała to
zrobić i spać dalej, kiedy kobieta powtórzyła imię jej męża prosto do jej ucha. - Richard,
muszę się z tobą zobaczyć.
Jej mąż próbował odmówić;
Rachel nie może temu zaprzeczyć.
Był szorstki i zły. W pewnej chwili powiedział owej nieznajomej, że wszystko między nimi
skończone i nie ma zamiaru się z nią spotykać. Rachel słuchała usilnych próśb z drugiej
strony, a w końcu - to nie do wiary - grozby, że jeżeli się z nią nie spotka, to przyjedzie do
niego do Waszyngtonu. Wtedy dopiero gwałtownym ruchem odłożyła słuchawkę na widełki,
nie zważając, czy jej mąż słyszy to, czy nie. Po pięciu minutach przyszedł do pokoju, wciąż
pogrążonego w ciemnościach, i usłyszał łkanie.
Był podwójnie wstrząśnięty - telefonem od Judith i faktem, że jego żona podsłuchiwała
rozmowÄ™.
To, co powiedziała mu Judith, brzmiało tak nieprawdopodobnie, że nie mógł uwierzyć, iż
nie jest to jakiś chwyt, by zwabić go w pułapkę. Pamiętał ostrzeżenie Stephensona, by zerwać
z nią wszelkie kontakty oraz fakt, że została uznana za osobę niepewną. Na koniec, kiedy
wciąż powątpiewał w prawdziwość jej słów i nie zgodził się na wyjazd do Nowego Jorku,
Judith postawiła mu ultimatum: albo zjawi się w jej mieszkaniu przed szesnastą, albo ona
przyleci do Waszyngtonu i odwiedzi go w domu. Nie spodziewał się po niej czegoś
podobnego. Tak bardzo nie pasowało to do jej charakteru, że w końcu uwierzył, iż chodzi o
sprawę życia lub śmierci nie mającą nic wspólnego z ich znajomością.
Ale przed podjęciem ostatecznej decyzji musiał rozmówić się z żoną. Początkowo miał
zamiar zrobić awanturę i powiedzieć jej, by nie zachowywała się jak ostatnia kretynka.
Opanował się jednak; skoro postanowił nie rozbijać tego małżeństwa; kurs postępowania
został ustalony, dziecko było w drodze, a poza tym żona Stephensona uczyniła z Rachel
swoją protegowaną. Gdyby naraził się czymś tej cholernej babie, postarałaby się o to, by
odbiło się to na jego karierze.
Znał ten typ ludzi, cholernie zawziętych jak na jego gust.
Chwilami Stephenson musi mieć wrażenie, że ma do czynienia z walcem parowym.
- Kochanie, mylisz się co do tej rozmowy. Na Boga, posłuchaj mnie uważnie. Wyjaśnię ci,
o co chodziło, tylko przestań beczeć!
- Wszystko słyszałam - Rachel nie przestała zanosić się płaczem. - Słyszałam, jak błaga cię
o spotkanie zapowiadając, że tu przyjedzie, jeśli ty u niej się nie zjawisz. To była twoja
kochanka, jestem tego pewna!
Wyjeżdżam do domu - wcale nie chciałeś, bym tu przyjechała!
Wdałeś się w romans z tą kobietą, dlatego nie byłam ci potrzebna! Pierwszym porannym
samolotem odlatujÄ™ jutro do Anglii&
Przez chwilę dał się ponieść nerwom i o mały włos nie przypomniał jej, że może przecież
złapać samolot do Londynu jeszcze tego popołudnia.
Rok temu powiedziałby to, ale nie teraz. Stosunki między nimi zmieniły się jednak. Jeśli
chce, by jego kariera nie ucierpiała, musi pozostać niewolnikiem tej głupiutkiej kobietki
przynajmniej do czasu opuszczenia Waszyngtonu.
- Spotykałem się z nią czasami na kolacji - przyznał. - Czułem się tu cholernie samotny, a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]