[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stykając się z kupcami, od których kupowałem dla pana Denhama różne towary, dopilnowując ich
opakowania i załatwiając różne drobniejsze sprawy. Kiedy zaś cały ładunek znalazł się już na statku, miałem
kilka dni wolnych. Jednego z owych dni, ku mojemu zdziwieniu, przysłał po mnie sir William Wyndham,
człowiek bardzo wybitny, którego jednak znałem tylko ze słyszenia. Dowiedział się on w jakiś sposób, że
przepłynąłem z Chelsea do Blackfriar i że Wygate'a i jego przyjaciela nauczyłem pływać w ciągu paru
godzin. Sir William miał dwóch synów, którzy właśnie mieli wyruszyć w podróż: pragnął, aby przedtem
nauczyli się pływać, i zaproponował mi sute wynagrodzenie, jeśli podejmę się tej nauki. Młodzieńców
jeszcze nie było w mieście, a termin mego odjazdu był niewiadomy, więc nie mogłem się zobowiązać. Odtąd
jednak uważałem za rzecz prawdopodobną, że gdybym pozostał w Anglii i założył szkołę pływania,
mógłbym dobrze zarobić. Byłem tym tak przejęty, że gdyby propozycja nastąpiła wcześniej, zapewne nie
wróciłbym tak prędko do Ameryki. Po latach i ty, mój drogi, i ja mieliśmy znacznie ważniejsze spotkania z
jednym z synów sir Williama Wyndhama, który został hrabią Egremont, o czym mówić będę we właściwym
miejscu.
Tak przebyłem w Londynie półtora roku. Przeważnie pracowałem ciężko w moim zawodzie i miałem bardzo
mało czasu dla siebie poza chodzeniem do teatru i czytaniem książek. Przyjaciel mój Ralph był przyczyną
mego ubóstwa: był mi winien około dwudziestu siedmiu funtów, których przypuszczalnie nigdy nie miałem
odzyskać, a stanowiło to wielką sumę przy moich skromnych zarobkach! Mimo to kochałem mego
przyjaciela, gdyż miał wiele przemiłych cech. Majątku nie zrobiłem żadnego. Ale zawarłem trochę bardzo
ciekawych znajomości, miałem sposobność do bardzo pożytecznych dla siebie rozmów i wiele czytałem.
Odpłynęliśmy z Gravesend 23 lipca 1726. Co do szczegółów podróży odsyłam do mego Dziennika.
Wszystko jest tam bardzo dokładnie opisane. Może najważniejszą częścią owego dziennika jest zawarty w
nim plan, który ułożyłem na morzu, a regulujący moje przyszłe postępowanie w życiu. Zasługuje on tym
bardziej na uwagę, że ułożyłem go będąc bardzo młody, a przestrzegałem wiernie aż do póznego wieku.
Wylądowaliśmy w Filadelfii 11 pazdziernika i zastaliśmy tam różne zmiany. Keith nie był już gubernatorem,
jego następcą został major Gordon. Spotkałem go, gdy chodził pieszo ulicami jak zwykły obywatel.
Dostrzegłszy mnie wyglądał na trochę zawstydzonego, lecz minął mnie bez słowa. Co do mnie, mógłbym
się równie wstydzić przy spotkaniu z panną Read, gdyby nie to, że jej przyjaciele, zrezygnowawszy słusznie
z nadziei na mój powrót po przeczytaniu mojego listu, skłonili ją do wyjścia za mąż, za niejakiego Rogersa,
garncarza. Nie była z nim jednak szczęśliwa i wkrótce odeszła od niego, odmawiając wspólnego z nim
mieszkania i noszenia jego nazwiska. Mówiono zresztą, że ma już on nową żonę. Był to osobnik
bezwartościowy, chociaż świetny rzemieślnik, przez co właśnie zwrócił na siebie uwagę przyjaciół panny
Read. Rogers popadł w długi, uciekł w roku 1727 czy 1728, wyjechał do Indii Zachodnich i tam umarł.
Keimer miał teraz lepszy dom, sklep dobrze zaopatrzony, materiały piśmienne, sporo nowych czcionek i
sporo pracowników, choć żaden z nich nie był dobry, i robił, jak się zdaje, duże obroty.
Pan Denham wynajął sklep na Water Street, gdzie złożyliśmy i rozpakowali nasze towary. Nadzorowałem
interes starannie, uczyłem się rachunkowości i w krótkim czasie stałem się specjalistą od sprzedaży.
Mieszkaliśmy i jadaliśmy razem. Pan Denham udzielał mi ojcowskich rad, gdyż miał naprawdę wielkie dla
27
mnie względy. Szanowałem go i pokochałem i mogliśmy wspólnie współżyć bardzo szczęśliwie. Ale w
początkach lutego 1727 roku, gdy właśnie ukończyłem dwadzieścia jeden lat, obydwaj zachorowaliśmy. Ja
zapadłem na pleuryt, z którego omal nie umarłem. Cierpiałem ogromnie i wyrzekłem się już myśli o
uratowaniu życia, toteż byłem właściwie rozczarowany, kiedy zacząłem wracać do zdrowia. %7łałowałem do
pewnego stopnia, że będę musiał teraz, prędzej czy pózniej, zabrać się na nowo do pracy. Nie pamiętam już,
jaka była choroba pana Denhama. Wiem tylko, że trwała długo i że w końcu umarł. Ustnym testamentem
przekazał mi mały zapis, jako dowód swej życzliwości dla mnie, i pozostawił mnie znowu samego w obliczu
szerokiego świata. Jego skład przejęli wykonawcy testamentu i moje zatrudnienie skończyło się.
Szwagier mój, Holmes, który teraz był w Filadelfii, doradzał mi powrót do dawnego zawodu. Keimer kusił
mnie wysokim uposażeniem, aby objąć kierownictwo drukarni, a wtedy on będzie mógł lepiej zająć się
sklepem. Ale w Londynie jego żona i jej przyjaciele mówili sporo ujemnych rzeczy o jego osobie, więc wcale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]