[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żaden problem. Proszę zaczekać.
Za chwilę w słuchawce dał się słyszeć zmęczony głos Marissy, gdy podniosła
słuchawkę drugiego telefonu.
Przepraszam, że panią budzę - powiedział doktor Wingate - ale pani mąż zapewnił
mnie, że mogę to zrobić.
- Robert mówił, że ma pan dobre wieści?
- Istotnie odpowiedział doktor Wingate. - Wszystkie osiem jajeczek już zostało
zapłodnionych. Poszło bardzo szybko i jestem optymistą. Zwykle zapładnia się
najwyżej osiemdziesiąt procent. Wydała więc pani wyjątkowo zdrowy plon. -
Wspaniale! - ucieszyła się Marissa. - Czy to daje pewność pozytywnego skutku
przeniesienia?
- Powiem uczciwie odrzekł. - Nie wiem, czy istnieje jakiś związek. Ale nie może
zaszkodzić.
- Na czym polegała różnica? - spytała. - W poprzednim cyklu żadne jajeczko się
nie zapłodniło.
- Sam chciałbym to wiedzieć - wyznał doktor. - Zapłodnienie pozostaje dla nas
procesem tajemniczym. Nie znamy wszystkich czynników. - Kiedy będziemy robić
przeniesienie? - zapytała Marissa. - Za jakieś czterdzieści osiem godzin -
odpowiedział. - Jutro sprawdzę embriony i zobaczę, jak się rozwijają. Jak pani
wie, chcemy zobaczyć ich podział. - I wtedy będzie pan je przenosił?
- Dokładnie tak - potwierdził doktor Wingate. - Jak już mówiliśmy, doświadczenie
wskazuje na to, że więcej niż cztery zwiększa ryzyko wielokrotnego zapłodnienia,
a nie ma wpływu na skuteczność przeniesienia. Pozostałe cztery embriony
zamrozimy. W takiej sytuacji ma pani szansÄ™ na dwa przeniesienia bez
przechodzenia procesu hiperstymulacji.
- Miejmy nadzieję, że to przeniesienie będzie udane - powiedziała Marissa.
- BÄ…dzmy optymistami.
- Z przykrością usłyszałam o śmierci tej kobiety - rzekła Marissa. Wspomnienie to prześladowało
ją cały wieczór. Zastanawiała się, ile cykli zniosła biedna pani Ziegler.
Identyfikując się z Rebeką, już przewidywała psychologiczne efekty następnej
porażki.
Poniosła ich tak wiele, że nie mogła się zdobyć na optymizm. Czy następna
doprowadzi ją do granicy wytrzymałości?
- To była straszna tragedia - powiedział doktor Wingate. Jego dotąd
entuzjastyczny ton stał się posępny. - Byliśmy zdruzgotani. Nasz personel jest
zwykle wyczulony na symptomy depresji. Aż do wczorajszego wybuchu nie mieliśmy
żadnych sygnałów świadczących o tym, że pani Ziegler była w takiej rozpaczy.
Najwyrazniej ona i jej mąż rozstali się. Próbowaliśmy namówić ich na
konsultacje, ale nie przyszli. - Ile miała lat? - spytała Marissa.
- Trzydzieści trzy, o ile pamiętam. Tragiczna strata młodego życia. Niepokoję
się w związku z możliwym wpływem tego wypadku na innych pacjentów. Niepłodność
jest przyczyną emocjonalnych napięć każdego, kogo dotyczy. Jestem pewien, że
oglądanie tego zajścia w poczekalni nie poprawiło pani nastroju. - Ja się z nią
identyfikowałam - przyznała Marissa. Szczególnie teraz, pomyślała, usłyszawszy o
jej problemach małżeńskich. Były nawet obie w zbliżonym wieku. - Niech pani
tego nie mówi - doradził doktor Wingate. - A teraz o weselszych rzeczach:
czekajmy na transfer embrionów.
Pozytywne nastawienie jest bardzo ważne.
- Spróbuję - obiecała Marissa.
Po odwieszeniu słuchawki była zadowolona, że poruszyła temat tamtego samobójstwa. Rozmowa
złagodziła w pewnym stopniu przeżyty wstrząs. Wstała z łóżka i nałożywszy szlafrok zeszła do
hallu, kierujÄ…c siÄ™ do gabinetu Roberta.
Zastała go siedzącego przed komputerem. Podniósł na chwilę głową, widząc
wchodzÄ…cÄ… MarissÄ™.
- Wszystkie są zapłodnione - oświadczyła, usiadłszy na kanapie pod ścianą, w
którą były wbudowane półki biblioteczne.
- Zachęcające - odpowiedział. Patrzył na nią sponad szkieł swych wąskich
okularów.
- To pierwsza przeszkoda - ciągnęła. - Teraz wszystko, co należy zrobić, to
zmusić jeden z embrionów, aby przylgnął do wnętrza mojej macicy. - Aatwiej
powiedzieć, niż zrobić - stwierdził Robert, powracając wzrokiem do ekranu
komputera.
- Nie możesz mnie chociaż trochę pocieszyć? - pożaliła się. Robert znów spojrzał
na niÄ….
- Obawiam się, że moje pocieszenia zachęciły cię tylko do bicia głową w ścianę. Mam cały czas
poważne wątpliwości na temat tego całego procesu. Jeśli się uda tym razem, to dobrze; ale nie
chcę widzieć cię przygotowującej się do kolejnego rozczarowania.
- Odwrócił
siÄ™ z powrotem do ekranu.
Przez moment Marissa nie odzywała się. Robert mówił rozsądnie, chociaż w tej
chwili jego słowa budziły w niej sprzeciw. Sama też się obawiała, aby jej
nadzieje nie poszły zbyt daleko.
- Czy myślałeś jeszcze o sprawie konsultacji? - spytała. Robert popatrzył na nią
po raz trzeci.
- Nie - odrzekł. - Już mówiłem, że zupełnie mnie to nie interesuje. Za dużo już
tego mieszania się innych w nasze życie. Moim problemem jest to, że straciliśmy
nasze życie osobiste. Czuję się jak ryba w akwarium.
- Doktor Wingate mówił, że jedną z przyczyn samobójstwa tej kobiety było
nieskorzystanie z konsultacji.
- Czy jest to coś w rodzaju pozornie małego szantażu? - spytał Robert. - Skok z
dachu kliniki, jeśli ja nie zgodzę się na konsultacje? - Nie! - gwałtownie
zaprzeczyła Marissa. - Ja tylko powtarzam. Ta kobieta i jej mąż mieli trudności.
Zalecano konsultacje. Oni nie poszli. Najwyrazniej zerwali ze sobą, co było
jednÄ… z przyczyn jej rozstroju.
- A konsultacje wszystko by rozwiązały? - zapytał Robert sarkastycznie. -
Niekoniecznie - odpowiedziała - ale wątpię, aby zaszkodziły. Zaczynam się
przekonywać, że też powinniśmy skorzystać z konsultacji, niezależnie od tego,
czy będziemy kontynuować kurację, czy nie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]