[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się nieotwarty list od jej matki adresowany do Roxanne. Napisała
go tuż przed śmiercią, gdy Roxanne była jeszcze nastolatką.
Moja Kochana,
gdy po raz pierwszy Cię zobaczyłam, nie mogłam uwierzyć,
że w dziecku może kryć się tak ogromna determinacja. Byłaś małą,
chudą dziewczynką z długimi nogami i kościstymi kolanami, lecz
pomimo smutnych oczu biła od Ciebie taka nadzieja, jakbyś od
najmłodszych lat postanowiła optymistycznie patrzeć na świat bez
względu na to, co się wydarzy. Wtedy martwiłam się jedynie tym,
że w gumowych klapkach wyglądałaś jak sierota, a Twoje brązowe
skołtunione włosy przypominały gniazdo szczurów. Miałaś
zaniedbanie wypisane na czole i gdy to widziałam, serce mi
pękało. Prawdą jest, że początkowo nie chciałam się Tobą zająć i
byłam zła, że Twoja matka miała czelność podrzucić Cię na mój
ganek, uprzedzając mnie zaledwie kilka dni wcześniej. Umieściłam
Cię w jej dawnym pokoju i przez pierwszy tydzień odchodziłaś od
okien jedynie na czas posiłków.
Minął miesiąc od Twojego przyjazdu. Pewnego dnia
przygotowałam kolację składającą się z pieczonego kurczaka,
tłuczonych ziemniaków i sosu pieczeniowego, a Ty miałaś za
zadanie obrać groszek. Wcześniej jedyny groszek, jaki widziałaś,
pochodził z foliowej torebki. Nie mogłaś się nadziwić, jakie to
cudowne, że jest schowany we własnych łupinkach. Powiedziałam
Ci wówczas, że Bóg dba o dobre rzeczy na tym świecie. Zapytałaś
wtedy, jak wygląda Bóg, i tak się wszystko zaczęło  trzy lata
niekończących się pytań, na które musiałam poszukiwać
odpowiedzi. Cieszyło mnie to jednak, ponieważ wiedziałam, że
dziecko, które zadaje pytania, jest bystrym dzieckiem. A im więcej
ich zadaje, tym lepiej.
Kiedyś na myśl, że Ellen odjechała i zostawiła Cię, nie
oglądając się za siebie, ogarniała mnie wściekłość; mimo to Ty
nadal uważałaś ją za kogoś wyjątkowego. Twoja matka zawsze
była samolubna. Stawiała swoje potrzeby na pierwszym miejscu.
Wydawało mi się, że było to spowodowane odejściem Twojego
dziadka. Kochała go nad życie. Wstyd mi teraz to przyznać, ale
rywalizowałyśmy ze sobą o jego miłość. On jednak odwrócił się do
niej plecami i rozpoczął nowe życie, które bardziej mu
odpowiadało. Ellen winą za jego zniknięcie obarczyła mnie. Nie
potrafię powiedzieć, czy to ja go do tego skłoniłam. Upłynęło zbyt
wiele czasu. Wiem jedno  on nienawidził gospodarstwa i
niekończącej się pracy. Nie mogę mieć mu tego za złe. W dniu
naszego ślubu byliśmy jeszcze dziećmi, a w młodym wieku ciężko
jest docenić wartość ziemi, drzew i owoców, gdy zewsząd wabią
przyjęcia, tańce i błyskotki. Ale po jego odejściu z czasem
nauczyłam się znajdować w pracy pocieszenie, swego rodzaju
spokój i satysfakcję, której nie może zapewnić żaden człowiek.
Byłaś pracowitą dziewczyną, Roxanne. Wiedziałaś, jak
słuchać i wypełniać polecenia, a do tego zawsze czułaś satysfakcję
z dobrze wykonanego zadania. Podejrzewam, że to ode mnie
przejęłaś umiłowanie do porządku. Nie ma w tym nic złego. W
pierwszej klasie Twoim ulubionym zajęciem było literowanie,
prawdopodobnie dlatego, że w ortografii istnieją jasno wytyczone
zasady co do kolejności liter. Poza tym lubiłaś się uczyć na
pamięć: nazwy stanów, nazwiska amerykańskich prezydentów,
nazwy każdego kwiatka znajdującego się w ogrodzie. Znałaś je
wszystkie.
W letnie poranki schodziłaś na dół w szortach i T-shircie
oraz w za dużych butach. Kazałam Ci je nosić, aby chronić Twoje
stopy przed ostrymi przedmiotami, które w każdym gospodarstwie,
nawet tak bardzo zadbanym jak moje, poniewierają się na ziemi.
Nie chciałaś, abym przyrządzała Ci śniadania. Jak się okazało,
przede mną nikt nigdy nie przygotowywał dla Ciebie naleśników,
ani nawet jajecznicy. Po posiłku nie musiałam Cię prosić, abyś
posprzątała ze stołu, a potem zabierałaś się do sporządzania
codziennych list, wypytując o słowa, których nie potrafiłaś
napisać. Mówiłaś, że zawierają one plan na dany dzień. Wówczas
do Twoich największych obowiązków należało zebranie jajek oraz
karmienie kur. Dostałaś ode mnie małe grabie dla dzieci, dzięki
którym mogłaś utrzymywać kurnik w czystości. Widziałam, że
lubiłaś tę pracę. Lubiłaś też wykreślać rzeczy ze swojej listy.
Nawet bawiłaś się w zorganizowany sposób. W Twojej
sypialni znajdowało się kilka starych lalek należących jeszcze do
Twojej mamy. Ustawiałaś je na krzesłach i bawiłaś się w szkołę;
uczyłaś je wszystkiego tego, czego sama się nauczyłaś. Sadzałaś je
też obok siebie na łóżku i czytałaś im bajki. Otaczały cię niczym
rodzina, o której zawsze marzyłaś. Byłaś przesłodka.
Dla mnie lata spędzone z Tobą na ranczo były
najszczęśliwszym okresem w moim życiu. Miałam wrażenie, że Bóg
dał mi drugą szansę, abym sprawdziła się jako matka. Wiem, że
zawiodłam Ellen. Może powinnam była jej to powiedzieć? Może
dzięki temu nasze relacje wyglądałyby inaczej? Ale przez całe
życie byłam zbyt dumna. Nigdy nie potrafiłam przeprosić ani
prosić o wybaczenie. Gdy Twój dziadek się ze mną żegnał,
powinnam była od razu mu powiedzieć, że go kocham i chcę, aby
został. Ale widziałam w jego oczach, że był już daleko ode mnie, i
nie chciałam się poniżać. Nawet nie zapłakałam. Chciał się
pożegnać z Ellen, ale powiedziałam mu, że nie ma do tego prawa.
Zaczął mnie nawet błagać ze łzami w oczach. Wstyd mi to
przyznać, ale widząc te łzy, czułam satysfakcję.
Gdy patrzyłam na Ciebie, martwiła mnie tylko jedna rzecz.
Od pierwszego dnia zaobserwowałam, że przywykłaś do stawiania
własnej osoby na drugim miejscu; rezygnowałaś z siebie, aby
zaopiekować się każdym, kto Ciebie potrzebował i rozgłaszał to
wszem wobec. Wydaje mi się, że Twoja matka też to dostrzegła.
Gdy po Ciebie wróciła, wiedziałam, że w San Diego ma jeszcze
jedną małą córeczkę i nie potrafi sobie z nią poradzić, tak jak z
Tobą. Chciałam, abyś została ze mną, ale ona miała inne plany.
Jak zwykle Ellen była najważniejsza.
Teraz jesteś już dużą dziewczyną, właściwie kobietą, i
każdego dnia zastanawiam się, na jakiego człowieka wyrośniesz i
czy kiedykolwiek wspominasz nasze cudowne wspólne chwile na
ranczo. Pamiętasz Pablo Salazara i jego rodzinę? Nadal co roku w
sierpniu zbierają u mnie owoce. A ich syn Raul, który uczył Cię
pływać w kanale irygacyjnym, pracuje teraz jako księgowy w San
Jose. Twoje lalki są ustawione w rzędzie na łóżku i czekają, abyś
przeczytała im bajkę na dobranoc. Twój kucyk został u mnie, aż do
śmierci. Po prostu zasnął pewnego popołudnia na słońcu i już się
nie obudził. Mam nadzieję, że ja odejdę równie spokojnie. Już
dużo czasu mi nie pozostało. Lekarze przepisują mi mnóstwo leków
przeciwbólowych, ale nadal czuję, jak rośnie we mnie rak.
Pewnego dnia osiągnie takie rozmiary, że wypchnie duszę z
mojego ciała.
Pomyśl czasem o mnie, Roxanne. Dbaj o siebie i stań się
silną kobietą. Znajdz kogoś, kto Cię pokocha, taką jaka jesteś, a
jesteś wspaniała. Zawsze pamiętaj, że byłaś moją ukochaną
dziewczynką, Roxanne, i przez całe życie nigdy nie kochałam
nikogo tak mocno jak Ciebie.
UWAGI OD AUTORKI
Depresja poporodowa mojej matki
Miałam dwanaście lat, gdy urodziła się moja siostra Margaret
Ellen. Byłam więc na tyle duża, aby zorientować się, że od jej
przyjścia na świat rozpoczęły się nasze kłopoty  a zwłaszcza
naszej mamy będącej filarem rodziny. Mój dziewięcioletni brat
Kip  który już wtedy zamartwiał się z byle powodu  także
zauważył zachodzące zmiany. Nadal pamiętam spojrzenie, które
posłał mi podczas śniadania znad pudełka z płatkami, gdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl