[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powiedziałam  tak".
- Gideon z Ryanem musieli przekonywać ją prawie godzinę, zanim się ostatecznie
zgodziła.
- A więc - zaczął Mo - co robisz tutaj, skoro wyszłaś za mą\?
- Pakuję się. - Cassie przygryzła wargę. Czy rzeczywiście zgodziła się rzucić wszystko
dla mę\czyzny, który chciał, by przez rok dzieliła z nim łó\ko? Jeden rok... a jej brat
musiał wytargować połowę tego okresu.
Jęknęła i opadła na kolorową kanapę.
- Och, nie wiem, co robię. Zwariowałam.
Jaya odsunęła na bok gazetę otwartą na rubryce  Dam pracę" i usiadła obok
przyjaciółki, otaczając ją ramieniem.
- No, dobrze, a teraz opowiedz mi, jak to się stało. Kogo tym razem ratowałaś?
- Nikogo. - Cassie zmarszczyła czoło. - Naprawdę, Jayo, potrafię zadbać o własne
interesy. Owszem, czasami lubię pomagać ludziom, ale to wszystko.
- Być mo\e. A więc, jak to się stało, \e wreszcie poślubiłaś faceta, który był twoim
bo\yszczem przez wszystkie te lata? I dlaczego jesteÅ› z tego powodu taka nieszczÄ™-
śliwa?
- Nie przez wszystkie lata - zaprotestowała Cassie. -A przynajmniej nie bez przerwy.
Nie odwzajemniona miłość znudziła mi się, kiedy skończyłam dwadzieścia lat. Pamiętasz
Randalla? - Ona i Jaya znały się od drugiej klasy podstawówki.
- Phi! - Lekcewa\ącym machnięciem ręki Jaya odrzuciła wspomnienie mę\czyzny, z
którym Cassie straciła dziewictwo. - Ten szczurek nie liczy się nawet jako drobny
przerywnik.
- Randall był słodki i wra\liwy.
- To gamoń.
- Nawet jeśli nie wezmiemy pod uwagę Randalla, to nie spędzałam \ycia, więdnąc z
tęsknoty. Co powiesz o Maksie? - spytała, przypominając sobie swój drugi i ostatni
powa\ny romans z graczem w baseball, z którym spotykała się dwa lata temu.
- Max to idiota. Wspaniały idiota, to fakt, i nawet dość sympatyczny, przez co trudniej ci
przyznać, jak bardzo cię nudził. On się nie liczy.
- A więc był jeszcze Sam i J.T., i całe mnóstwo innych, z którymi chodziłam na randki.
- Cassie - przerwał jej Mo. - Jaya wie i ja wiem, \e właśnie dlatego było ich takie
mnóstwo, bo \adnego z nich nie traktowałaś powa\nie. Lubisz pomagać facetom, z któ-
rymi się spotykasz. Poznajesz ich ze swoimi przyjaciółkami, załatwiasz pracę albo po
prostu wysłuchujesz ich problemów. Ale nie chodzisz z nimi do łó\ka i z pewnością z
\adnym z nich nie poleciałabyś do Las Vegas. Ten Wilde to co innego i wszyscy to
wiemy.
- Dokładnie tak - zgodziła się Jaya. - A teraz skończ z unikami i opowiedz, jak doszło do
tego ślubu.
Cassie więc opowiedziała im o wszystkim, pomijając kilka zdecydowanie intymnych
szczegółów dotyczących nocy poślubnej i wyjaśnień, jakie przedstawiła następnego
ranka Gideonowi na temat tego, co zaszło, a raczej nie zaszło między nimi.
Skoncentrowała się głównie na ceremonii i kolorycie miasta.
- Zdobyliśmy licencję ślubną. Urząd stanu cywilnego jest tam czynny do północy w ciągu
tygodnia i przez całą dobę w weekendy. Potem przejechaliśmy przyozdobioną
neonowymi amorkami taksówką do Kaplicy Miłości.
Jaya śmiała się, gdy Cassie opowiadała im o pastorze w wysadzanym cekinami
smokingu, znacznie barwniejszym ni\ jej własne d\insy i szkarłatna bluzka. Mo nie
odzywał się wiele. Wreszcie, z cię\kim westchnieniem, Cassie podniosła się z kanapy.
- Muszę w końcu coś wrzucić do tej walizki, zanim zjawi się ekipa od przeprowadzek.
Jaya spojrzała na nią zaskoczona.
- Czy\byś zaakceptowała to mał\eństwo? To znaczy, wyprawa do Las Vegas jest
wspaniałą przygodą, ale kiedyś trzeba powiedzieć: dość. Zamieszkanie z kimś.... - Jaya
zamilkła i wycelowała w Cassie wyjęte ze słoika ciastko. - Gideon wie, \e się
przeprowadzasz, prawda? Nie chcesz po prostu zrobić mu niespodzianki?
Mo roześmiał się.
- Zwietnie! Uwa\asz mnie za idiotkę? Wie. Dał mi klucz. - Cassie wyciągnęła z szafy
ogromną staroświecką walizę, którą jej mama kupiła na jakiejś wyprzeda\y. - Prawdę
mówiąc, to jego pomysł. Ja proponowałam uniewa\nienie ślubu, ale nawet nie chciał
mnie słuchać.
- Uniewa\nienie? - zdziwił się Mo.
- Hm, mogłoby to niekorzystnie odbić się na jego interesach. .. - Cassie, skrzywiła się,
słysząc, jak mało przekonująco brzmią jej słowa. Zebrała z półki naręcze ubrań i
wrzuciła do walizy. - Wiele osób wiedziało o jego zaręczynach z Melissą i o tym, jak z
nim ostatecznie zerwała. Wyprawa do Las Vegas w dniu planowanego ślubu z lodową
księ\niczką i tak wygląda dostatecznie głupio. Gdybyśmy rozstali się natychmiast po
powrocie do Dallas, byłoby to dla niego prawdziwą kompromitacją.
Przyjaciele przyglądali się jej bez słowa Zapakowała d\insy i spróbowała raz jeszcze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl