[ Pobierz całość w formacie PDF ]
raz pod wozem, ale częściej jednak zdarzało się to drugie
- uśmiechnął się gorzko. - Długo trwało, zanim wresz
cie stanąłem na nogi. Tak, cieszę się, że nie musiały znosić
tej poniewierki, jaką zgotowałem sobie. No, ale to
minęło. Cieszę się, że teraz znowu jestem blisko niej. Ona
jest wspaniała. Wspanialsza aniżeli się spodziewałem.
- Tak, to prawda - przyznał David. -1 dlatego,
nie chcę, żeby cierpiała. Nie pozwolę nikomu jej
skrzywdzić. Nikomu.
Spojrzał Phillipowi prosto w oczy i uśmiechnął się.
Złagodziło to nieco wymowę jego słów, ale widać było,
że Chase poczuł się dotknięty.
- Hmm... Zabrzmiało to, jakbyś rościł sobie jakieś
szczególne prawa do mojej córki.
- Może to i tak zabrzmiało. - David zdobył się na
uśmiech. - Ale mówię po prostu to, co czuję. Taki już
jestem.
- Hmm... Musisz jednak zdawać sobie sprawę,
Davidzie, że Nora ma bardzo silnie rozwinięte po
czucie niezależności. Możesz mnie i za to winić, jeżeli
chcesz, ale obawiam się, że ma to po mnie - za
chichotał, bawiąc się swoją szklanką.
David poczuł, jak wzbiera w nim gniew. Ten
człowiek przez piętnaście lat nie odzywał się do córki,
a teraz będzie mu opowiadał, jaka ona jest!
- Wiem o niej wystarczająco dużo, żeby zdawać
sobie sprawę, jaka jest - powiedział z irytacją. - Wiem,
że jest bardzo zrównoważona i bardzo dzielna. Również
bardzo wrażliwa i łatwo ją zranić, choć może o tym nie
wszyscy wiedzą.
- Tak - przyznał Phillip pojednawczo. - O tym
wiedzą jedynie ci, którzy ją kochają.
David już chciał powiedzieć, że jej ojciec akurat nie był
kimś takim, ale Chase uśmiechnął się rozbrajająco.
- Nasze role odwróciły się, nieprawdaż? Teraz ja
mogę się o niej dowiedzieć więcej od ciebie niż ty ode
mnie! Ale może tak właśnie powinno być? Tak toczy
się świat.
Ta pojednawcza uwaga Phillipa przywróciła przyja
cielską atmosferę między nimi.
David podniósł swoją szklaneczkę w górę.
- Masz rację, Phillipie. Może nieco przesadziłem.
Powinieneś to złożyć na karb uczuć, jakie żywię dla
twojej córki.
i
- I zrobię to jak najchętniej. Jestem bardzo wzru
szony tym, że tak kochasz Norę.
Powiedział to w formie stwierdzenia, ale David
potraktował to jak pytanie.
- Tak - potwierdził. - Kocham ją.
To głośne wyznanie sprawiło mu przyjemność. Już
przecież powiedział to jej, ale, jak dotąd, nie miał
okazji powiedzieć o swojej miłości nikomu innemu.
- Wspaniale - ucieszył się Phillip. - Oczywiście,
wiem o tym nie od dziś.
David spojrzał na niego zaskoczony.
- Nie od Nory, naturalnie - pospieszył z wyjaś
nieniem Phillip. - Jeszcze nie jesteśmy w tak zażyłych
stosunkach. Od Janice - skrzywił się w uśmiechu.
- Urocza dziewczyna, ale usta jej się nie zamykają.
David uśmiechnął się.
- To prawda. Ale nie powiem na Janice złego
słowa. To zwariowana dziewczyna, ale bardzo serdecz
na i przyjacielska. Bardzo mi pomogła dotrzeć do
Nory, poznać ją lepiej.
- Wyobrażam sobie. - Phillip skinął głową. - Ja
nice jest twoją wielbicielką. Opowiedziała mi o tobie
masę dobrych rzeczy. No, muszę dodać, gwoli prawdy,
że coś niecoś już o tobie wiedziałem. Widziałem za
granicą kilka realizacji twoich projektów.
- Doprawdy? - David uniósł brwi ze zdziwieniem.
- Kiedy i gdzie?
Była to z jego strony zamierzona reakcja. Miał
nadzieję, że uda mu się sprowokować Phillipa, by
opowiedział coś o swoim pobycie w Europie.
- Tak. - Phillip Chase machnął ręką, żeby roz
proszyć kłąb dymu. - Widziałem, i to niejeden. Nie
znam się na architekturze, ale przecież nie jestem
ignorantem, gdy chodzi o sztukę. Zawsze poznam
prawdziwe piękno. Podobał mi się zwłaszcza ten
budynek w Monako, który zaprojektowałeś wspólnie
z Jean-Paulem de Valetem.
- Znasz Jean-Paula?
- No, nie osobiście. Podoba mi się jego architek
tura. On ma nietuzinkową wyobraznię, ale jednocześ
nie nie pozwala sobie na dziwactwa, jak wielu innych
architektów.
Druga kolejka brandy sprawiła, że Phillip stał się
bardziej gadatliwy i wylewny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]