[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaczyna pożerać to, co wcześniej zbudowała.
I tak było z nami.
Już następnego dnia po tej nocy zapakowałem cały jej dobytek, który składał się z jednej
walizki, kilku ciuchów, kota Wezyra, gitary i paru innych drobiazgów. Zapakowaliśmy to do
bagażnika samochodu i już nas nie było.
Odwołałem wszystkie spotkania biznesowe, przesunąłem konieczne rozmowy, inwestycje i
oddałem się miłości. Chciałem pożreć Julię. Pochłonąć ją. Zdobyć szturmem. Pokazać całego siebie
i cały mój świat, a jednocześnie wszystkie jego rozkosze. Chyba po raz pierwszy w życiu
walczyłem tak drapieżnie o czyjeś względy.
W miesiąc odwiedziliśmy Paryż, Rio, Meksyk, Rzym. W dobrze mi znanych, małych,
ustronnych hotelikach, wynajętych domkach przy plaży, w otoczeniu gajów owocowych, pięknych
plenerów, wspaniałego klimatu, restauracji, życzliwych ludzi.
Zostawiliśmy za sobą troski, czerpiąc z życia to, co najlepsze.
Julia zachłysnęła się tym, jak ja nią. Po tygodniu kochaliśmy się już miłością bezgraniczną i
nierozerwalną, po dwóch byliśmy jednym ciałem, rozumieliśmy się bez słowa, nasze dusze tonęły
w rozkoszy. Po miesiącu nie mogliśmy bez siebie żyć. Zlub wzięliśmy w Las Vegas, w tandetnym
pałacyku w drodze na pustynię Mojave. Naszymi świadkami za dwieście dolarów zostali Elvis
Presley i Sharon Stone. Uroczystość celebrował sam Benjamin Franklin, a żegnający nowożeńców
odzwierny wyglądał jak Marlon Brando.
W Polsce powtórzyliśmy ceremonię już normalnie, w kościele.
Byłem w niebie. Powoli też wracałem do zwykłego życia, jeśli cokolwiek po Julii mogło
jeszcze mieć smak zwyczajności.
Poczułem się panem sytuacji, wierzyłem, że rozkochałem w sobie Julię tak, iż już nic mi jej
nie zabierze, że nie muszę nawet specjalnie pielęgnować tego uczucia, bo wszystko gra jak należy.
W łóżku byliśmy partnerami tak dobranymi, jakby nasze ciała zostały ulepione z dokładnie
tej samej gliny. Jej ciało otwierało się dla mnie jak kwiat, a ja dawałem jej tyle rozkoszy, ile tylko
potrafiłem. Byliśmy królami nocy, władcami namiętności.
Zabawne. Do czasu poznania Julii nie uznawałem się za specjalnie dobrego kochanka.
Kobiety spotykały się ze mną, nawet szły do łóżka, jednak nie reagowały z entuzjazmem na
propozycje kolejnych schadzek. Chyba że na mnie zarabiały.
Nie wiedziałem, co ze mną jest nie tak. W końcu jedna z nich powiedziała:
 Ty jesteś zimny jak głaz. Masz wszystko, czego potrzebuje mężczyzna, by zaspokoić
kobietę, ale twoje serce jest z lodu. Człowiekowi o lodowym sercu trudno doprowadzić kobietę do
orgazmu. Boimy się ciebie, boimy się miłości do człowieka, którego nie jesteśmy w stanie pojąć,
odgadnąć. Jesteś tajemnicą zbyt nieprzeniknioną, zbyt obcą, kosmiczną .
Julia stopiła lód, odkryła moje prawdziwe serce, mój seks, moje możliwości, potrzeby.
Byliśmy dla siebie stworzeni.
Tak więc uspokojony wróciłem do pracy, zacząłem odbudowywać pozycję, inwestować,
kreować biznesy i szukać nowych rynków. Pokrzepiony miłością i szczęściem przekraczałem
bariery i granice. Byłem królem. Moje imperium szybko rosło. Dzięki odwadze i
bezkompromisowości stawałem się graczem silnym, rozpoznawalnym, akceptowanym. Tak,
Bocheński powiedział ci prawdę, byłem też manipulatorem. Manipulowałem władzą i pieniądzem,
byłem twardy i ostry, nie znosiłem kompromisów, odpowiadałem na każdy cios, wywoływałem
wojny i wygrywałem.
Nie potrafiłem przegrywać. Po jakimś czasie nikt więc nie chciał już ze mną walczyć.
Wkroczyłem w świat miernych, zniewieściałych, zapatrzonych w siłę pieniądza istot, które
potrzebowały przywódcy.
Julia wydawała mi się szczęśliwa w domu, jako moja towarzyszka, kochanka, żona.
Zdziwiło mnie trochę, że nie chce robić kariery, nie korzysta z możliwości, jakie jej stwarzałem.
Staraliśmy się o dzieci, ale bezskutecznie. Chcieliśmy szybko dorobić się dwójki pociech, a potem
obiecywałem jej powrót na scenę. Zamierzałem mocno zainwestować w jej talent, który szczerze
uważałem za wybitny.
 Nie potrzebuję kariery. Wystarczy mi to, co mam. Już zdobyłam wszystko, na czym mi
zależy  odpowiadała.
Cieszyło mnie to, ale i niepokoiło. Nie chciałem zamykać jej w klatce, tworzyć więzienia,
do którego tylko ja mam klucze. Chciałem słuchać i podziwiać, dzielić się tym podziwem z innymi.
Akurat zajmowałem się inwestycjami w Krakowie, mieście sztuki i piękna, i tam poznałem
pewnego menedżera zajmującego się muzykami. Poprosiłem go o przesłuchanie Julii, na co on,
przekonany kolacją w Amadeuszu i biletami na mecz Chelsea, której  jak się dowiedziałem  był
fanem, z przyjemnością się zgodził.
Robiłem już wielkie plany, badałem możliwości promocji, zamawiałem studia nagraniowe,
szykowałem jej sukces. Bez względu na koszty.
Czasem, w cieniu nocy, budziłem się tylko ze strachem, że jednak ją stracę. Kiedy osiągnie
wymarzone szczyty list przebojów, pozna rozmaitych celebrytów i w końcu ulegnie jednemu czy
drugiemu, odejdzie ode mnie. Nie mogłem przecież zaoferować jej niczego więcej niż oni. Ale czy
mogłem chować ją ciągle pod kloszem?
Na przesłuchanie Julia poszła sama i wróciła zapłakana.
Nie mogłem z niej wydobyć, co się stało. Myślałem, że drań oszukał mnie, próbował zrobić
Julii krzywdę, ale ona szybko zaprzeczyła.
 Proszę, daj temu spokój .
Nie mogłem dać.
Następnego dnia dopadłem menedżera na mieście i wywiozłem do lasu. Był porządnie
wystraszony, więc udawał, że nie wie o co chodzi, że Julia zaśpiewała prześlicznie, a on załatwi jej
najlepszy kontrakt płytowy.
 Co się więc stało?  zapytałem.
Widząc, że się trochę uspokoiłem, zapytał, czy ma powiedzieć prawdę, czy też życzę sobie
odpowiedzi, która bardziej mi się spodoba.
 Prawdę, oczywiście, że prawdę  ryknąłem.
Przez chwilę chyba chciał skłamać, ale w końcu nie wytrzymał.
 Do diabła, pana żona po prostu nie potrafi śpiewać, to się stało. Gdyby choć trochę umiała,
gdyby miała choć odrobinę talentu, to zrobiłbym z niej gwiazdę pierwszej wielkości. Ale ona nie
umie śpiewać i nic tego nie zmieni. Jest prześliczna i to& jest jej talent .
Nie umie śpiewać?! Ten człowiek chyba naprawdę szukał śmierci. Zamienił się na mózgi z
małpą. Uderzył głową w betonowy mur i jest w szoku. Ale mówił tak przekonująco, że musiały za
tym stać jakieś argumenty.
Byłem& jestem wyrachowanym człowiekiem. Zawsze analizuję na zimno co się dzieje, nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl