[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ocaleć, zachowując chociaż resztki godności, musi wyje­
chać. I to natychmiast.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Spojrzał na jej twarz i od razu się zorientował, że coś
się stało. Coś złego. Nie był to ten sam wyraz twarzy, który
widział poprzednio.
Tally starała się dzielnie uśmiechać, ale uśmiech jakby
nie docierał do jej oczu. Z oczu wyzierał ból.
- Doszłam do wniosku - odezwała się radosnym tonem
- że ty i Jed potrzebujecie pobyć trochę razem. Beze mnie.
Żebyś znalazł dobrą chwilę, by powiedzieć mu prawdę.
- Już mogę powiedzieć mu prawdę - wtrącił z ożywie­
niem. - W dziesięć sekund. - Przyklęknął na jedno kolano
przed krzesłem syna. Delikatnie wytarł mu usta poplamione
pomarańczowymi płatkami z mlekiem. - Jed, mam ci coś
do powiedzenia. Jestem twoim tatą. Nie wiedziałem o tobie
bardzo, bardzo długo, ale teraz już wiem i była to najszczęś­
liwsza wiadomość, jaką dostałem w życiu.
Jed zarzucił mu ramiona na szyję i wtedy J.D. poczuł
delikatny dreszcz wzdłuż kręgosłupa.
- Tata - wyszeptał chłopiec. - Zawsze chciałem mieć
tatę.
J.D. czuł, jak klatka piersiowa dziecka wznosi się i opa­
da, słyszał bicie jego serca. Potem Jed odchylił się i spojrzał
na niego szeroko otwartymi oczami.
- Czy Beau jest moim bratem?
Roześmiałby się głośno, gdyby nie wyraz jej twarzy.
Wstał i podszedł do niej.
- Tak czy owak - powiedziała, niepewnie cofając się
w stronę drzwi - wyjeżdżam. Potrzebuję trochę czasu dla
siebie.
- Powiedz mi, co się stało? - Gdy wyciągnął rękę i dotknął
jej ramienia, wzdrygnęła się. Zmarszczył brwi i cofnął dłoń.
- Nic się nie stało. Wychodzę za innego mężczyznę.
- Nie, nie wychodzisz.
- Owszem!
- Coś ci powiem. Przykro mi, jeśli cię to zaboli, ale
musisz usłyszeć prawdę. Herbert nie wykazuje zbyt wiel­
kiego zapału do poślubienia cię. - Gdy zesztywniała, dodał
pospiesznie: - Nie zrozum mnie źle. Po prostu do siebie
nie pasujecie.
- A ty najlepiej wiesz, kto do mnie pasuje! - obruszyła
się natychmiast.
- Daj spokój, Tally, trochę cię poznałem. A prócz tego
rozmawiałem o tym z Herbertem - dodał.
- Rozmawiałeś z nim o naszym ślubie? Kiedy?
Słysząc nutę histerii w jej głosie, J.D. przeszło przez gło­
wę, że może powiedzenie jej tego wprost było taktycznym
błędem.
- Zadzwoniłem do niego tamtej nocy po twoim tele­
fonie. Chciałem tylko porozmawiać. Sądziłem, że on bę­
dzie odgrywać znaczącą rolę w życiu mojego syna. Powie­
działaś przecież, że ustaliliście już datę ślubu. Ale on za­
przeczył.
- Nigdy nie powiedziałam, że ustaliliśmy dokładną datę.
Powiedziałam, że zamierzamy to zrobić. A ty śmiałeś za­
dzwonić do Herberta? I rozmawiać o mnie?
- Spytałem go tylko o wasze plany. To wszystko. I nie
odniosłem wrażenia, że był nimi podniecony. Wiesz, Tally,
mężczyzna, który się żeni, powinien być z tego powodu
podekscytowany. Naprawdę podekscytowany. - Czuł, że je­
go własne serce zaczęło bić dwa razy szybciej na samą myśl
o tym, że mógłby poślubić Tally Smith.
- To, że on inaczej okazuje uczucia niż ty, nie oznacza
jeszcze, że nie jest podekscytowany. Nie wszyscy zachowują
się jak jaskiniowcy.
- Tally, nie bądź głupia!
- Wychodzę za niego! - potwierdziła z gwałtowną sta­
nowczością. - I nie mam zamiaru z tego powodu stać się
zgorzkniała i ponura, ani zasuszyć się jak śliwka! Zamie­
rzam być szczęśliwa w swojej kuchni z nierdzewnej stali,
z moimi zasadami i fobią na tle bakterii!
Mdlący strach ścisnął mu żołądek Zdarzyło się najgorsze.
Przeciwnik odkrył plan bitwy!
Tylko że ona nie była już jego przeciwnikiem. Od daw­
na nie toczyli bitwy. Teraz jednak czuł się tak, jakby walczył
o życie.
Powinien jej to powiedzieć spokojnie, ale zamiast tego
wybuchnął:
- Znalazłaś moją listę! Gdzie była? Spędziłem wczoraj
sporo czasu na poszukiwaniach.
Zdał sobie sprawę, patrząc na jej twarz naznaczoną bó­
lem, że było to kolejne kiepskie posunięcie taktyczne, po­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl