[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziwnego, że go kochają", myśli wstrząśnięta.
- Rzecz jasna zdaje pan sobie sprawę - dzwięczą mio-dopłynne słowa - że nie mogę uznać
pełnomocnictw, na jakie się pan powołuje. Nie otrzymałem żadnych wieści od Rady,
pozostaje mi więc nieunikniony wniosek, że za mordował pan swego ojca, naszego
Imperatora, i niele galnie przejął władzę.
Dayananda spogląda na Chakravalina, który odpowiada skinięciem. Oficer mówi twardo,
donośnie:
- Admirale Khurdd, tu ambasador Dayananda. Przy bywam do pana jako pełnomocny
wysłannik Rady Shi rampuru i pańskiego Najwyższego Dyrektora, Chakra-valina
Chakravatina z Rodu Vamany. Przedłożyłem za pieczętowane listy, nakazujące panu zdać
dowództwo sił w Centrum Galaktyki na ręce Naczelnego Dyrektora. Odrzucił pan te
pełnoprawne i obowiązujące polecenia. Oświadczam zatem, że zbuntował się pan przeciwko
Na rodowi i osobie Najwyższego Dyrektora. Jeśli uprze się pan pozostać przy swoim
szaleństwie, może się pan spo dziewać tylko egzekucji oraz niesławy dla własnej osoby i
rodu.
Następuje chwila przerwy, kiedy obwody redundancji oczyszczają nadświetlne sygnały z
kosmicznego szumu, pozostawiając tylko mowę. Gdy cudowny głos. Khurdda rozlega się
ponownie, jest w nim ostry, okrutny ton bóg karci swe zbuntowane stworzenia.
- Minął już czas na słowne gierki. Mówmy wprost. Mam ze sobą flotyllę trzykrotnie większą
od waszej. Za sobą mam całe siły uderzeniowe Imperium. Jeśli nie pod kulisz ogona i nie
umkniesz, kiedy jeszcze możesz, nędz ny uzurpatorze, obawiam się, że będę musiał cię
rozdep tać.
Nikt się nie śmieje. Obcasem Khurdda są skoncentrowane siły nowego, dynamicznego
Imperium, gotowe do rozpoczęcia rzezi.
Adriel nie może oderwać wzroku od Chakravalina. Z jego twarzy odpłynęła krew, wargi
zacisnęły się niemal do białości, skóra ściągnęła się we wściekłą maskę. Dy-
71
rektor przez chwilę dygocze, bierze kilka niepewnych wdechów, mruga i znów jest spokojny,
opanowany, całkowicie pod kontrolą. Jego głos mógłby zatrwożyć każdego osiłka:
- Milcz, mój panie. Niniejszym ogłaszam pana bun townikiem. Odbieram panu dowodzenie,
stopień osią gnięty w siłach Imperium i przynależne mu przywile je, jak też prawo do życia.
Upoważniam wiernych mi oficerów Imperialnego Dyrektoriatu, by pana areszto wali i
doprowadzili na mój Sąd Wojenny przed egze kucją. Każdy okręt, który mi się przeciwstawi,
rów nież uważam za zbuntowany, a jego załogę spotka śmierć.
Chakravalin pochyla się w fotelu. Teraz on też przemawia jak okrutny, pozbawiony sumienia
bóg.
- Skończyłem z tobą, Khurdd. Wycofaj się lub giń. Unosi dłoń i łączność z nadciągającą
flotyllÄ… zostaje
przerwana. Zapada cisza. Chakravalin wstaje, raczej niepewnie, by opuścić mostek. Widzi
stojącą przed nim Adriel i z jego twarzy odpływają resztki krwi. Zadziwiony wyciąga dłoń,
która zdaje się przenikać jej ciało, i wypowiada jej imię.
- Chakravalin, mój najdroższy. - Adriel chciałaby paść mu w ramiona, ale jest tylko zjawą.
- Skąd ona się tu wzięła? To niemożliwe. Jest w Oris-sie...
- To Kleth - mówi Dayananda ze zdumiewającą prze nikliwością. - To ich dzieło.
Adriel przytakuje.
- Chakravalinie, nie będę odciągała cię od obowiąz ków. Masz przed sobą bitwę.
- Tak... Czy jesteś zdrowa? Powiadają, że w najwięk szych tarapatach może się pojawić
duch, widmo...
- Nie jestem duchem, ukochany. Owszem, jestem zdro wa. Nawet więcej niż zdrowa. Mam
dla ciebie wieści, Chakravalinie.
Dociera do niej, że śmieje się, zarazem szczęśliwa i przerażona.
- Doprawdy, cudowne wieści.
hipersen
Pamiętasz narodziny wszechrzeczy?
O dziwo, wydaje mi się, że tak.
Opowiedz nam, jak wyglądały.
Wszędzie jest ciemno, bez kształtów. Zwiat jest niepoznawalny zmysłami czy myślą, śni w
pustce. Byt, Brahma, zamknięty sam w sobie, rozpostarł pustkę w potężne spektrum energii,
rozpraszajÄ…c mrok.
Gdzie leży zródło tego Bytu?
Brahma nie ma zródła poza sobą, jest wiekuisty, zawiera w sobie wszystkie możliwe
stworzenia, miejsca i czasy.
Jakże ta istota rozwija kosmos?
Własną myślą tworzy Przestrzeń i wewnątrz niej składa swe nasienie - Czas. Owo ziarno
zakwita złotym jajem, jasnym jak słońce, rozchylającym swe płatki z pępka owej Istoty
niczym biały lotos.
W jaki sposób wszystko, co jest na tym świecie, może pochodzić z jednego jaja?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]