[ Pobierz całość w formacie PDF ]
swoich sukcesach w Hongkongu.
- Czy była to jedyna korespondencja, jaką z nim prowadziłaś? - zapytał lord Selwyn ze
śmiechem.
- Z całej rodziny Edward najbardziej lubił twoją matkę - odrzekła. - I pewnie dlatego
ciebie uczynił swoim spadkobiercą.
- Jestem mu za to bardzo wdzięczny - powiedział lord Selwyn. - Muszę koniecznie
obejrzeć dom i plantację. Proszą mnie o to adwokaci z Pinangu.
- Oczywiście, że musisz to zrobić - rzekła ciotka. - Szkoda, że jestem już stara i nie
mogę pojechać z tobą.
- Postaram się wrócić szybko - rzekł lord Selwyn - a wówczas opowiem ci
szczegółowo o wszystkim.
- Musisz wiedzieć, że lord Durham miał bardzo dobry gust - rzekła. - Należy się
spodziewać, że w ciągu tylu lat zgromadził wiele cennych przedmiotów i dzieł sztuki
Dalekiego Wschodu, a także wyrobów z jaspisu i porcelany. Będziesz je mógł wyeksponować
w Wyn House.
- Wątpię, czy znajdzie się tam dla nich miejsce - rzekł lord Selwyn ze śmiechem.
Przerwał na chwilę, a potem dodał: - Już się nad tym zastanawiałem i pomyślałem, że
gdybym chciał w domu pomieścić jeszcze jakąś kolekcję, trzeba by było dobudować nowe
skrzydło.
- Tylko nie to! - zawołała ciotka. - To by zeszpeciło budowlę! Ważniejsze od miejsca
przechowywania rodzinnych skarbów jest to, żebyś miał dzieci, którym mógłbyś wszystko
zostawić w spadku.
Lord Selwyn spochmurniał, lecz ciotka tego nie spostrzegła.
- Wiesz dobrze, że wszyscy pragniemy, żebyś miał syna. Twoja matka bardzo
cierpiała z tego powodu, że byłeś jej jedynym dzieckiem.
Lord Selwyn podniósł się z miejsca.
- Za kilka godzin wyruszam w drogę - rzekł. - Wrócę zapewne niedługo i powiadomię
cię od razu, co też mi stryj Edward zostawił.
- Przywiez mi koniecznie jakąś pamiątkę z Pinangu - prosiła - i uważaj na siebie.
W tamtych stronach grasują wciąż jeszcze piraci, nasi marynarze często mają z nimi
do czynienia.
- Nie próbuj mnie straszyć! - powiedział lord Selwyn. - Będę się pilnował i nie
zapomnÄ™ o upominku dla ciebie.
Ucałował ciotkę na pożegnanie i odjechał w stronę Park Lane. Teraz, kiedy już
oczyścił przedpole, mógł się zająć dalszymi przygotowaniami do drogi. Wiedział, że ciotka
będąca w kontakcie również z rodziną jego ojca powiadomi wszystkich, gdzie i po co
wyjechał. Domyślał się, że wielu członków rodziny spodziewa się prezentów od bogatego
spadkobiercy. Postanowił, że wyda panu Stevensowi polecenie, żeby przesłał wszystkim
ciotkom kwiaty oraz skrzynkÄ™ szampana.
Kiedy pojawił się na Park Lane, kamerdyner zwrócił się do niego:
- Pewna dama czeka na pana, milordzie.
- Jaka dama? - zapytał.
- Lady Brambury - odrzekł Barker. - Pojawiła się pół godziny temu i powiedziała, że
zaczeka aż do pańskiego powrotu.
Lord Selwyn zaniemówił z wrażenia. Zastanawiał się, czy nie powiedzieć Barkerowi,
żeby przekazał przybyłej, że wróci dopiero póznym wieczorem. Potem pomyślał, że gdyby
wyjechał nie powiadamiając o tym nikogo, spotkałoby się to z publicznym potępieniem.
- Wielmożna pani czeka w bawialni - wyjaśnił Barker.
Powiedziawszy to począł iść w stronę saloniku, więc lordowi Selwynowi nie pozostało
nic innego, jak podążyć za nim. Barker otworzył przed nim drzwi i lord Selwyn wszedł do
środka. Maisie stała przy oknie wpatrzona w zalany słońcem ogród. Zauważył, że wygląda
bardzo ładnie i jak zwykle młodo, dziecinnie i niewinnie. Gdy się do niej zbliżał, jej oczy
rzucały ciepłe blaski, a twarz oświetlały promienie słońca.
- Jesteś nareszcie! - zagruchała niczym turkawka.
- Tak, wróciłem! - rzekł lord Selwyn. - Lecz niestety wkrótce znów wyjeżdżam.
- Znowu? - zdziwiła się Maisie, a w jej głosie dosłyszał nutkę urazy i zasmucenia.
- Dziś w nocy wypływam do Pinangu. Mój stryjeczny dziadek umierając zostawił mi
tam dom i plantacjÄ™.
A zatem znów się rozstaniemy! -powiedziała Maisie, patrząc na niego.
Szybko odwróciła wzrok w sposób, który do niedawna uważał za przejaw nieśmiałości
i zażenowania.
- Jak długo cię nie będzie? - zapytała po chwili.
- Nie mam pojęcia - odrzekł. - Może miesiąc, a może dłużej.
- Będzie mi ciebie... brakować.
Znów na niego spojrzała i mógłby przysiąc, że w jej oczach stanęły łzy.
- Jestem przekonany, że wiele osób z radością będzie cię zabawiać podczas mojej
nieobecności! - rzekł lord Selwyn.
Mimo iż bardzo się starał, nie mógł powstrzymać nutki sarkazmu i ironii, jaka
wyraznie zabrzmiała w jego głosie.
- Ale to nie będzie to samo, co... przebywać w twoim towarzystwie - odpowiedziała
Maisie.
Przez chwilę odniósł wrażenie, że pragnie mu zaproponować, żeby ją zabrał ze sobą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]