[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się i, zanim wróciła jej pamięć, szukała Matta. Ale nie mogła
się do tego przyznać.
Wyciągnął rękę i uniósł jej brodę, zmuszając ją do patrze-
nia mu w twarz.
- Pracowałem ciężko, Fleur. Jestem bogatym człowiekiem.
Mógłbym to dla ciebie zrobić. Daj mi to, czego chcę, a ja usu-
nÄ™ wszystkie twoje problemy.
S
R
ROZDZIAA CZWARTY
Dotyk Matta na swojej skórze odczuła jak rozpalone żela-
zo. Jego oczy płonęły w jej oczach. Fleur stała, przygwożdżo-
na do podłogi, niezdolna do wykonania ruchu.
Pogładził ją po policzku.
Ten gest wręcz prowokował, by przywarła do niego, ogrza-
ła się jego ciepłem i przyjęła jego propozycję.
Przez moment odczuła taką pokusę.
Kłębiło się w niej tyle czułych wspomnień. Te wszystkie
obietnice, zapach siana zgniecionego ich ciałami...
Otworzyła oczy, nieświadoma nawet, że miała je zamknię-
te, i nagle gwałtownie wróciła do rzeczywistości. To nie był
przecież ten chłopiec, którego kiedyś pożądała.
Dziś był mężczyzną, wokół którego unosiła się aura pew-
ności siebie, siły i dostatku.
Takiego Matta Hanovera nie znała.
Ale jemu, jak widać, wydawało się, że ją znał. Uważał, że
wystarczy nacisnąć właściwe guziki, a ona zrobi wszystko,
czego chciał. Nawet wyrzeknie się Toma.
Mógł rozwiązać wszystkie jej problemy, nie miała co do
tego wątpliwości. Ale to miałoby swoją cenę. Zawsze trze-
ba płacić za błędy, nawet te popełnione w najlepszych in-
tencjach.
S
R
Nagle czar prysł. Ponad nim - niemal bezszelestnie jak
biały duch - przefrunęła sowa, po czym przysiadła miękko
na belce stropowej. Jednocześnie zadarli głowy do góry.
- Dobrze widzieć, że ktoś mieszka w tej stodole - powie-
dział Matt, opuszczając rękę.
Wiedział, że przed chwilą się zatracił. Gdy zamknęła oczy,
jej usta złagodniały i na moment wtuliła policzek w jego
dłoń. Pomyślał, że ona zatraciła się również. Ale trwało to
tylko kilka sekund. Wróciła do rzeczywistości, zanim jesz-
cze pojawiła się sowa.
- Muszę iść, Matt - powiedziała. - Nie lubię zostawiać oj-
ca z Tomem zbyt długo.
A więc to tak.
Pokazała mu z powrotem jego miejsce. Drugi... nie, trze-
ci w kolejności, po jej ojcu i synu.
Jego synu.
Dlaczego się oszukiwał? Nie spędziła przecież sześciu
lat samotnie. Była dyskretna... Miała za sobą lata praktyki
w utrzymywaniu tajemnego romansu... Jego detektyw do-
kopał się w końcu związku z Charliem Fletcherem. Zazdrość
ukłuła go w serce.
- Do niczego jeszcze nie doszliśmy - zaznaczył.
- A czego się spodziewałeś? - spytała. - Natychmiasto-
wych rezultatów? To nie wchodzi w grę. A od momentu kie-
dy włączymy w to prawo, będziesz musiał robić wszystko
zgodnie z przepisami.
Czyżby próbowała odwrócić role? Grozić mu?
- Jestem tego świadom, Fleur.
Gdyby chciał jedynie dostępu do dziecka, to jego adwo-
kat już w styczniu postawiłby Fleur w obliczu nieuchronnej
S
R
porażki. Ale to mu nie wystarczało. Chciał, żeby osobiście
zapłaciła za jego stracone lata.
- Nigdy nie miałeś cierpliwości, by na cokolwiek czekać,
prawda, Matt? - A potem dodała: - Może mimo wszystko
lepiej pozostawić sprawę sądom?
Blefowała.
- Godzisz się więc na testy krwi? - zapytał.
Wzdrygnęła się, tak jak to przewidział. Od dziecka histe-
rycznie bała się igły; pamiętał, jak szalała, gdy musiała za-
szczepić się przeciw tężcowi. Zastanawiał się, czy Tom nie
odziedziczył po niej tej fobii.
- Może moglibyśmy jednak spotkać się jutro popołudniu
- powiedział.
- Jutro?
- Old Cottage w Upper Haughton - podpowiedział. -
Wezmiesz ze sobÄ… Toma, zgoda?
- Obawiam się, że to nie będzie możliwe. Tom ma jutro
zabawę po szkole. - Zmusiła się do uśmiechu. - On ma buj-
niejsze życie towarzyskie niż ja.
- W takim razie będę musiał poprzestać na twoim towa-
rzystwie.
- Nie, Matt. MuszÄ™...
Nie dokończyła zdania.
Co? Czyżby miała randkę z innym facetem? O, nie! Nie
zamierzał znów ustawić się na końcu kolejki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl