[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gabinetu. - SkontaktujÄ™ siÄ™ z tobÄ….
Carl ociągał się z wyjściem.
- Nie obawiaj się, że zabraknie mi pomysłów. Mam spory zapas.
- Nie wątpię. - Brody zamknął drzwi i odwrócił się do Kate.
 Może i nie jest zbyt oryginalny ale musisz przyznać, że
jego wyczucie czasu...
- Nie myślę o jego wyczuciu czasu - powiedziała posępnie Kate.
- Chodzi o moje. Jest beznadziejne. I to... od jakiegoÅ› czasu.
- Absolutnie nie, Katie. Myślę, że wczoraj wieczorem
zademonstrowałaś doskonałe wyczucie czasu.
Już chciał podejść do niej, ale uniosła rękę.
137
RS
- Zatrzymaj się. Wczorajszy wieczór był wielką omyłką, Brody.
Nie wiem, co mnie opętało. Może łapię grypę. Ostatnio miewam
zawroty głowy. Nie jestem sobą.
- Nie jesteś sobą? - powtórzył jak echo.
- Jestem bardzo powściągliwa:
- Nadajesz nowe znaczenie słowu  powściągliwość", Katie.
Podniosła ręce do góry w geście poddania.
- Widzisz? Właśnie o to chodzi.
- O co?
- Próbuję to wyjaśnić, do diabła. Przez ostatnie parę tygodni nie
byłam sobą. To nie ja- oświadczyła, uderzając się w pierś.
- A więc kim jest ta zachwycająca kobietą stojąca przede mną? -
zażartował Brody. - Kim była ta ciepła, pełna życia, spontaniczna
piękność, z którą się wczoraj kochałem?
Kate odwróciła wzrok.
- To byłaś ty, Katie. To siebie trzymałaś w ukryciu przez lata.
- Nie chcę już o tym rozmawiać. Mamy zebranie za - rzuciła
okiem na zegarek - dwadzieścia minut. Muszę... Potrzebuję...
- Właśnie tego potrzebujesz, Kate. To musisz zrobić.
Już była w jego ramionach. Poruszyła wargami, by
zaprotestować, ale pozostały nieme. Czuła na plecach dotyk jego
dużych dłoni. Spojrzała mu w oczy, błękitne jak chabry. Jego usta
były na odległość oddechu. Pocałunku&
- Tylko musisz to najpierw przyznać, Katie.
138
RS
Jej postanowienie zaczęło się kruszyć. Och, jak pragnęła tego
pocałunku. W piersi czuła ucisk, a serce waliło jak młotem. W
ostatniej chwili zwyciężył rozsądek.
Uniosła dłonie ku jego piersi.
- Nie, Brody. Nie mogę mieć z tobą romansu. Spróbowałam raz i
to byłą klęska. To małe miasto. Mam czternastoletnią córkę, o której
muszę pamiętać. Odpowiedzialną pracę. Dużo osób na mnie polega. -
Westchnęła ze znużeniem. - Jestem na to za stara. - W tej chwili czuła
siÄ™ stara jak matuzalem.
-To nie o to chodzi, Katie.
- Nie spodziewam się, że zrozumiesz.
- Boisz się. Boisz się, że cię zranię. Jak Arnie. Jak Oscar.
- Już jestem... zraniona - wyznała. - Dziś rano okłamałam własną
córkę. Nienawidzę się za to.
Uwolnił ją, pozwalając, by ręce opadły jej na boki.
- I obwiniasz o to mnie. Pokręciła głową.
- Nie. To ja postanowiłam przyjść do ciebie wczoraj. Chyba w
głębi duszy miałam nadzieję, że...
- Nic siÄ™ nie wydarzy?
- Och, wiedziałam, że coś się stanie. Miałam tylko nadzieję, że
to nie będzie... aż tak dobre. Wtedy mogłabym odejść, mówiąc sobie,
że się z tym rozprawiłam. I zobaczyłam, co to jest naprawdę.
- To znaczy?
- Zmieszne zauroczenie.
139
RS
- Tak to właśnie widzisz? - Jego błękitne oczy płonęły. -Właśnie
to widzisz, kiedy na mnie teraz patrzysz, Katie?
Nie była w stanie na niego spojrzeć.
- Zrobiłam z siebie idiotkę o jeden raz za dużo, Brody. Czy
wiesz, jak to jest, kiedy wszyscy w mieście współczują ci, uważając
cię za kretynkę? Nie zamierzam znów przez to przechodzić. Nie
potrafię tego znieść.
Ujął jej podbródek, zmuszając, by spojrzała na niego,
- W drzwiach twego domu nie pojawi się żadna kobieta podająca
się za moją żonę, bo ja nie mam żony. Nie mam żony, dziecka,
przyjaciółki. Jasne, miewałem dziewczyny, ale nigdy dotychczas nie
myślałem o nilom poważnie. Tak jak myślę o tobie. Pamiętasz ten
pierwszy dzień? Kiedy powiedziałem ci, że to miłość?
- Pamiętam. - Powoli skinęła głową.
- Cóż, to coś więcej, Katie. Jesteśmy połówkami jednej całości.
Doskonale do siebie pasujemy. Nie chodzi tylko o seks, ale skoro o
tym mowa, seks był wspaniały. Najlepszy. Było tak, jak zawsze się
ma nadzieję, że będzie, ale w prawdziwym życiu jakoś nigdy nie
wychodzi. Wiesz, co mam na myśli?
Wiedziała aż za dobrze.
Brody uśmiechnął się, jakby był o tym przekonany.
- Aż do ostatniej nocy. Ostatnia noc to strzał w dziesiątkę. Czuła,
jak płoną jej policzki.
- Widzisz, do czego mnie doprowadziłeś - skarciła go. -
Rumienię się jak-nastolatka. Nie rób tego, Brody. To nie fair. Nie
140
RS
chcę się z tobą wiązać. To zbyt skomplikowane. Mam za wiele innych
spraw na głowie. Nie mam na to czasu. Arii energii.
- Chcesz się założyć, że potrafię naładować twoje baterie? -
zażartował, przesuwając dłoń po przodzie jej bluzki. Odepchnęła jego
rękę.
- Zachowuj siÄ™. Zaraz mamy zebranie.
- Lepiej nie będę siadał koło ciebie. Nie wiem, czy byłbym w
stanie się opanować. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl