[ Pobierz całość w formacie PDF ]
twarzy pojawił się wyraz smutku. Aleksa wiedziała,
że pomyślał o dzisiejszej Kelsey, ciągle żywej i by
strej, ale nie poruszającej się samodzielnie. Pod
wpływem współczucia zniknął w niej gniew. Stro
fowała się, że tak często współczuje Ryanowi. Za
wsze była gotowa dostosować się do jego humorów
i pragnień, nawet teraz, uświadomiła sobie nie
chętnie.
- Czy Kelsey będzie znowu biegać? A jeśli na
zawsze pozostanie sparaliżowana?
- Wtedy musi nauczyć się to akceptować i żyć
dalej
- cicho
odpowiedziała Aleksa.
- Przecież
wiesz, że Kelsey to coś znacznie więcej niż para nóg,
a istnienie składa się nie tylko z biegania i pod
skoków. I nie ma powodu sądzić, że w takiej sytuacji
ominie ją pełnia życia. Jeśli, oczywiście, nie zacznie
uważać, że jest bezużyteczna albo gorsza niż przed
tem.
- Domyślam się, że takie sądy wygłaszasz wobec
wszystkich rodziców swoich pacjentów - rzekł Ryan
z przygnębieniem.
- Chcę, by zrozumieli, że gdy dziecko zostanie
okaleczone także pod względem psychicznym, wów
czas wpływa to na jego stan o wiele bardziej niż
ułomność fizyczna. Na przykład twoje starcia z Me-
lissą i sposób, w jaki Kelsey nauczyła się wyko
rzystywać waszą wzajemną wrogość, może bardzo
negatywnie wpłynąć na jej przyszłe życie, o wiele
gorzej niż ewentualna konieczność chodzenia o ku
lach.
- To już jest chwyt poniżej pasa - wybuchnął
gniewem Ryan. - Pod pozorem troski o Kelsey wyjeż
dżasz mi tu z Melissą.
- Kelsey jest dla mnie bardzo ważna, więc ob
chodzi mnie jej stan ogólny, a nie tylko mięśnie
nóg.
- Mnie też!
- Ale nie przeszkadza ci to zabraniać jej kontaktów
z bratem i straszyć matkę odebraniem prawa do opieki
nad nią. Uważasz, że to nie wpływa na jej zdrowie
psychiczne?
- Pragnę tylko dobra dla swojej córki i...
- Wcale tak nie jest. Chcesz wyłącznie tego, co
samolubnie uznajesz za najlepsze dla siebie. Nie zwa-
zając, czy będzie to dobre czy złe dla kogokolwiek
innego.
- To, co mówisz, jest niesprawiedliwe i niezgodne
z prawdą. - Ryan poczuł się obrażony.
- Znakomicie potrafisz naginać rzeczywistość do
własnych oczekiwań. Być może wpłynęło na to
rysowanie komiksów. Masz przecież całkowitą kont
rolę
nad
kreowanym
światem
- nie
ustępowała
dziewczyna. - Wiem coś o tym, bo na własnej
skórze doświadczyłam, jak smakują twoje decyzje
podjęte „dla ogólnego dobra". Według ciebie to, że
przestaliśmy się widywać, było dobre. Ja odczuwa
łam to inaczej, ale nawet mnie nie wysłuchałeś.
Zostałam usunięta z twego życia i jeszcze miałam
wierzyć, że tak będzie dla mnie lepiej. Nie czułeś się
odpowiedzialny za mój ból. Tak bardzo cię kocha
łam i... - przerwała, przerażona własnym wybuchem.
Nie była w stanie uwierzyć, jak mogła coś takiego
powiedzieć! - Oczywiście, że to przebrzmiała histo
ria, która już nic nie znaczy - zmieszana mówiła
dalej, bardziej do siebie niż do niego.
Ryan milczał. Wszystko, co powiedziała Aleksa,
ogromnie go zaskoczyło. Mógł teraz spojrzeć na siebie
jej oczami i to, co zobaczył, wcale nie przypadło mu do
gustu.
- Człowiek, którego opisałaś, samolubny, arogan
cki i manipulujący innymi, nie ma nic wspólnego ze
mną - zaprotestował, szukając jej wzroku.
- Och, jestem pewna, że potrafisz znaleźć setki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]