[ Pobierz całość w formacie PDF ]

działalność.
- Zaledwie po pół roku? Większość znanych fotografów pracowała
latami, zanim osiągnęli podobną pozycję jak ty.
- Ja nie miałem czasu. Zmarnowałem zbyt wiele lat, ponadto
musiałem zarobić na życie. Musiałem jeść, zapewnić sobie dach nad
głową, nie mówiąc już o skompletowaniu profesjonalnego sprzętu i
urządzeniu studia. Zaczynałem bardzo skromnie, robiąc głównie zdjęcia
plenerowe. Jednocześnie wyciągałem doświadczonych fotografów na
61
RS
rozmowy, studiowałem dzieła mistrzów fotografii, badałem potrzeby
rynku. Udało mi się przygotować teki zdjęciowe dla kilku modelek i
aktorów. To był pierwszy ważny krok do sukcesu.
- Wyznaczyłeś sobie dalekosiężny cel?
- Tak. Miałem trzy cele: dostać się na nowojorski rynek, robić
okładki, zdobyć samodzielność.
- I wszystko to osiągnąłeś - podsumowała jednym zdaniem Marni.
Webowi jej słowa sprawiły ogromną satysfakcję.
- Tak mi się zdaje - odparł skromnie. - Ale nie mogę spocząć na
laurach. W fotografii wciąż dzieje się coś nowego, wchodzą nowe
techniki, zmieniają się mody. Dla mnie najważniejsze jest, żeby zaznaczyć
swoje indywidualne piętno. Zrobić coś niepowtarzalnego. Zostawić coś po
sobie.
- Wybierasz się dokądś? - zażartowała.
Uśmiechnął się melancholijnie.
- No cóż, wszyscy jesteśmy śmiertelni. Często sobie myślę, że jeśli
tak dalej pójdzie, oprócz fotografii nic po mnie nie zostanie.
- Nie założyłeś rodziny. - Było to stwierdzenie faktu, a nie pytanie,
lecz wypowiedziane z pewną nieśmiałością.
- Nie miałem na to czasu... A ty,
- Podobnie.
W tym momencie do stolika zbliżył się kelner, przynosząc
zamówione potrawy, i oboje w milczeniu zajęli się jedzeniem.
- Dziwne - odezwał się w końcu Web. - Wyobrażałem sobie, że
będziesz miała męża, dzieci i piękny dom na wsi.
- Ja też - roześmiała się smutno.
62
RS
- Plany nie wypaliły, czy może ich realizację odłożyłaś na pózniej?
Marni zastanowiła się.
- Sama nie wiem. Kierowanie firmą tak mnie absorbuje, że na nic
więcej nie mam czasu.
- Ale masz chyba jakieś przyjemności?
- Tak... od czasu do czasu. - Odłożyła nóż i widelec. - A ty? - spytała.
- Wciąż pracujesz tak intensywnie, jak na początku?
- Owszem, nadal dużo pracuję, ale nieco inaczej. Dziś mogę się
skoncentrować na artystycznej stronie tego, co robię. Pozostałą pracę
wykonują moi asystenci. Oczywiście ich kontroluję, pilnując jakości,
niemniej mam teraz znacznie więcej czasu dla siebie. Staram się mieć
wolne weekendy.
- A jak je spędzasz?
- Najczęściej jeżdżę do Vermontu, gdzie mam niewielki dom. W
zimie jeżdżę na nartach, a latem pływam.
- Brzmi cudownie.
- A ty nadal spędzasz lata w Camden?
Uśmiech znikł z jej twarzy.
- Rodzice tam jeżdżą. To ich doroczny rytuał. A ja... jakoś przestało
mnie tam ciągnąć. Lato w Nowym Jorku też może być rodzajem
wypoczynku. - Zaśmiała się sucho. - W mieście robi się pusto. Spokojnie.
- Zawsze lubiłaś spokój i ciszę - powiedział cicho, myśląc o dniu,
kiedy poszli razem na górską wspinaczkę.
Marni pomyślała o tym samym. Ich spojrzenia spotkały się i na długą
chwilę zatopiły w sobie. Musiała się zmusić, by odwrócić wzrok.
63
RS
- Poza tym staram się przy okazji wyjazdów służbowych zrobić sobie
dla relaksu wolny dzień albo dwa.
- Sama?
- Zwykle tak.
- Jest w twoim życiu jakiś mężczyzna?
- Nie.
- Ale spotykasz siÄ™ z kimÅ›?
- Czasem, jeśli ktoś mnie zainteresuje, ale to rzadko się zdarza. -
Podniósłszy wzrok, zauważyła parę, kobietę i mężczyznę, zbliżającą się do
ich stolika. Web odwrócił się, idąc za jej spojrzeniem, po czym poderwał
się z krzesła.
- Frank, jak się masz? - zawołał, podając dłoń mężczyznie.
Przybyły serdecznie poklepał go po ramieniu.
- Dziękuję, nie najgorzej.
Web witał się tymczasem z towarzyszącą Frankowi kobietą,
serdecznie całując ją w policzek.
- Maggie, jak pięknie wyglądasz! Poznajcie Marni Lange, Marni,
przedstawiam ci państwa Kozolsów.
Kiedy się witali, Frank Kozols uważnie jej się przyglądał.
- Czy mam przyjemność z panią Marni Lange... z Lange
Corporation? - zapytał, na co lekko spłoszona Marni skinęła głową. -
Znałem kiedyś pani ojca, ale nie widziałem go już od wieków.
- Ojciec przeszedł na emeryturę - odparła uprzejmie, choć
niezręcznie jej było mówić o ojcu w obecności Weba.
- Jak on siÄ™ miewa? A pani matka?
- Dziękuję, oboje mają się dobrze.
64
RS
Maggie podeszła do niej.
- Frank pracował kiedyś w Eastern Engineering, ale od dziesięciu lat
ma własną firmę. - Popatrzyła z uśmiechem w kierunku zajętych ożywioną
rozmową panów. - Przepraszam, że państwu przeszkadzamy, ale mąż tak
lubi Briana, że nie mógł się powstrzymać, by się z nim nie przywitać i
zamienić parę słów.
- To bardzo miło - uśmiechnęła się do niej Marni. - Od dawna znacie
państwo W... Briana?
- Od ładnych paru lat. Moja córka była modelką. Kiedy pierwszy raz
zdecydowała się pozować Brianowi do zdjęć, była bliska załamania
nerwowego. On zachował się po prostu nadzwyczajnie. Dzięki niemu
wydzwignęła się z depresji. Dziś jest mężatką i właśnie urodziła pierwsze
dziecko. Prześliczne maleństwo!
- Chłopiec czy dziewczynka? - zapytała Marni, kątem oka
obserwując stojącego w swobodnej pozie Weba. Emanowała z niego
naturalna pewność siebie, a do tego był uderzająco przystojny. Poczuła się
dumna, że jest z takim mężczyzną.
- Chłopiec. Christopher James. Rozkoszny malec.
- Córka i zięć mieszkają blisko państwa? - zadała kolejne pytanie,
odrywajÄ…c wzrok od Weba.
- W Waszyngtonie. Ale często ich odwiedzamy.
- Chodzmy, kochanie - przerwał im Frank. - I tak zabraliśmy
państwu za wiele czasu.
- Miło było panią poznać - rzekła Maggie. Ucałowała Weba i oboje z
mężem skierowali się do wyjścia.
- Bardzo cię przepraszam - powiedział Web, kiedy usiedli.
65
RS
- Nie przepraszaj. Wydają się bardzo mili. Maggie wspomniała o
córce. Jeśli dobrze zrozumiałam, mają wobec ciebie dług wdzięczności.
- Ich córka była słodkim dzieciakiem wplątanym w szczurzy wyścig
świata mody. Maggie i Frank sądzą, że się zagubiła, ale dziewczyna brała
narkotyki i była bliska popadnięcia w anoreksję.
- Zdaje się, że to się przytrafia wielu modelkom.
- Tak, ale przypadek Sary był dosyć szczególny. Miała szczęśliwe
dzieciństwo, bogatych rodziców, sama nie była do końca przekonana, czy
chce zostać modelką. Ale była piękna i pełna gracji, no i połknęła bakcyla.
Gdyby się w porę nie wycofała, nie wiem, co by się z nią stało.
- W jaki sposób zdołałeś jej pomóc?
Web zastanowił się.
- Wyciągałem ją na rozmowy w trakcie robienia zdjęć. Fotki
wypadły zachwycająco. W końcu zdołałem ją przekonać, żeby
zrezygnowała z kariery modelki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl