[ Pobierz całość w formacie PDF ]
więc ustalony kolor materiału,
z którego miało być uszyte ubranko.
Po dłuższym zastanowieniu ustalili, że nie będzie to ani
błyszcząca czerwień, ani też jaskrawa
żółć, a delikatnie mieniąca się zieleń. I coś takiego na próbę
przyniesiono od razu Muklowi, który ze
zdziwieniem obwąchał materiał i pomrukując, jakby zadowolony,
pozwolił im na zabiegi związane
z przymiarkÄ….
Rezultat był zaskakujący. Na pewno nie wyglądało to na żadną rzecz
noszoną przez człowieka.
A ponieważ Mukiel zdawał się czuć w tym bardzo dobrze, zaakceptował
to także mężczyzna. Pies nie
był już odtąd niewidocznym czarnym cieniem, lecz stał się
rzeczywiście widoczny z daleka.
Gdy kilka dni pózniej Mukiel mimo to uciekł podczas spaceru,
mężczyzna obrał inną taktykę po-
szukiwań. Działał według planu. Znał już także kilka słów po włosku -
w czym pomogła mu skutecz-
nie córeczka, i co bardzo mu się przydało.
Potrafił więc pozdrowić zagadniętego na ulicy człowieka w jego
ojczystym języku, a następnie
zapytać z odpowiednią intonacją: - Cane nero piccolo? - co oznaczało:
mały, czarny pies?
Każdy orientował się naturalnie, o co mu chodzi. Ale ludzie zwykle
uśmiechali się w odpowiedzi
i rozkładali bezradnie ręce, mówiąc przy tym w swoim dialekcie coś,
co najpewniej znaczyło: - Nieste-
ty, nie możemy panu pomóc. Małych, czarnych psów jest u nas wiele.
W tym momencie mężczyzna przypomniał sobie, że Mukiel ma przecież
na sobie jasnozielonÄ…
kamizelkę. Pytał więc teraz: - Cane nero piccolo in veste verde! A
więc: Czarny, mały pies w zielonej
kamizelce.
- Si, si, signore - usłyszał w odpowiedzi od sympatycznego
Tesańczyka. Widział takiego psa
i wskazał krzaki rosnące przed łaznią.
I Mukiel był tam rzeczywiście.
Wieś Caslano, a raczej osada mająca charakter małego miasteczka,
była pięknie położona, oto-
czona łagodnymi wzgórzami i licznymi ogrodami, pełnymi kwitnącej
roślinności. Przede wszystkim
jednak atrakcją było jezioro, o kryształowo czystej, zródlanej
wodzie. Wokół panowała niczym nie
zmącona cisza, w której doskonale się odpoczywało. Mieszkać tutaj
choćby tylko przez kilka tygodni
w roku było prawdziwym darem. Ale za to oczywiście trzeba było słono
płacić.
Tymczasem nastało lato. Pies i pan, po nieco denerwujących
przygodach w czasie ferii Bożego
Narodzenia, znowu doszli, zdaje siÄ™, do porozumienia. Ta niepisana
umowa między nimi, narzucona
panu zapewne przez tego małego wyrafinowanego psa, miała następujący
charakter: Ty, człowieku,
będziesz pozwalał mi swobodnie się poruszać, a ja za to gwarantuję
ci, że nie będę ci uciekał. Będziesz
chodził za mną, a ja będę biegał przed tobą!
Porozumienie to zdawało na razie egzamin i obaj byli z tego
zadowoleni.
Lato tego roku było wyjątkowo upalne. W tym okresie przypadały też
urodziny żony, które jak
zwykle obchodzono bardzo uroczyście. Do Caslano zjechało zatem
mnóstwo przyjaciół, również naj-
bliższa przyjaciółka żony, bardzo zaprzyjazniona z Muklem.
Przyjechała tu nawet kilka dni wcześniej,
by pomóc swej przyjaciółce w przygotowaniach do przyjęcia.
Pies i pan cieszyli się z jej wcześniejszego przyjazdu, gdyż mogli
teraz wymknąć się i odpoczy-
wać w cieniu drzew przepięknego caslańskiego parku.
Pies cieszył się przy tym na swój sposób, obwąchując i znacząc
swoim psim zwyczajem miejsca,
w których przebywali. Prowadziło to oczywiście do znacznego ubytku
wody w organizmie i musiało
być uzupełniane.
Mukiel wolał chodzić ostatnio do parku niż nad jezioro. A
pragnienie gasił w napotkanych poto-
kach, jakich tu było wiele, kałużach, bajorkach, bądz pił wodę prosto
z kranów umieszczonych przy
domach. Pijąc wodę z potoków, uważał, aby czasami nie wejść na
grząski teren. Prawdopodobnie miał
wciąż w pamięci przygodę na bagnie koło domu w rodzinnej Bawarii.
Tym razem Mukiel także nie uchronił się od przykrych, niemal
grożących śmiercią przygód, i to
głównie z powodu nie tyle może lekkomyślności, co pewnej
niefrasobliwości swego pana. Mimo że
ten przy każdej okazji przypominał rodzinie: - Skoro wzięliśmy sobie
do domu psa, jesteśmy za niego
odpowiedzialni i w związku z tym nie możemy mu na wszystko pozwalać.
- Sam jednak nie zawsze
przestrzegał tej zasady.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]