[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mężczyzną, chociaż przy każdym ruchu czuję jeszcze efekty
tego, jak był we mnie?
Kiedy właściwie wciąż czuję jego zapach?
Nie jestem takÄ… dziewczynÄ….
Znów przychodzi SMS, a ja drżącą ręką unoszę telefon.
Poczekam .
Poczeka?
No dobra, jak chce wojny, to będzie ją miał. Co on
sobie w ogóle wyobraża? Gdy ogarnia mnie złość,
zaczynam się czuć lepiej i dojeżdżam do domu w
rekordowym tempie. ParkujÄ™ na parkingu podziemnym i
jadę na swoje piętro, a tam Leo opiera się o ścianę przy
moich drzwiach i czyta coÅ› w telefonie.
Ma plastikowÄ… torbÄ™ z jedzeniem na wynos.
Od jak dawna tu jesteÅ›? pytam i mijam go, by
otworzyć drzwi.
Nie tak długo odpowiada spokojnie. Nie patrzę na
niego.
Czemu tu jesteś? Nienawidzę chłodu w moim głosie.
Pomyślałem, że przyniosę ci obiad. Wchodzi za mną
do mieszkania i zamyka drzwi. Odkłada torbę na stoliku do
kawy, odwraca się do mnie i pakuje ręce do kieszeni,
huśtając się na piętach.
Trzeba było zadzwonić wcześniej. Już byłam z kimś
na obiedzie. Przełykam ślinę, unikając jego wzroku.
%7łołądek mi się skręca.
Spójrz na mnie.
Leo&
Spójrz na mnie, do cholery. Unoszę wzrok i prawie
nogi siÄ™ pode mnÄ… uginajÄ…, gdy widzÄ™ jego ponury wzrok.
Cholera.
Czego ode mnie chcesz? pytam i opieram dłonie na
biodrach. Nie przypominam sobie, żebyśmy sobie coś
wczoraj obiecywali.
O co chodzi z tą pozą królowej śniegu? Jego głos
jest twardy jak granit. Złość jest dobra. Mogę z tym
pracować.
Taka właśnie jestem, Leo. Krzywię się w uśmiechu i
odwracam, a on podchodzi do mnie.
Po prostu odejdz!
Bzdura. Aapie mnie za ramiÄ™ i odwraca do siebie.
Porozmawiaj ze mnÄ….
A o czym tu mówić? Wyrywam się z jego uścisku i
cofam. Im dalej, tym lepiej. Wczoraj to była
jednorazowa sprawa, Leo.
Co? Marszczy brwi, nie wierząc w to, co mówię.
Myślałeś, że to początek związku? Uśmiecham się
krzywo. Ty nie miewasz związków, pamiętasz?
Wkurzasz mnie, Samantho. Zaciska pięści i patrzy na
mnie z wściekłością, a ja potrzebuję całej siły woli, by nie
osunąć się na podłogę.
Nie wiem co, ci powiedzieć. Macham ręką, jakby to
nie miało znaczenia. Wiesz, jak było. To był tylko seks.
Naprawdę dobry seks dodaję. Ale seks. W końcu
zerżnęłam gwiazdę rocka. Dzięki.
Puszczam do niego oko i odwracam siÄ™ szybko, by nie
widział, jak bardzo bolą mnie te słowa, które sprawiają
mu ból. Wyciągam z lodówki butelkę wina i wyciągam
korek, gdy nagle odwraca mnie do siebie. Ma dziki wzrok,
ciężko dyszy i trzyma mnie mocno za ramiona.
Chcesz zerżnąć gwiazdę rocka, skarbie? Nim zdążę
cokolwiek zrobić, łapie mnie za włosy i przyciąga do
siebie. Całuje mnie mocno, zmuszając, bym rozchyliła
usta, i wsuwa w nie język. Liże i ssie moje usta, gryzie
wargi, a ja próbuję go odsunąć, ale jest silniejszy. Ujmuje
w dłonie moją twarz i przyciska moje plecy do lodówki.
Wczoraj cię nie zerżnąłem warczy. Ale na pewno
zrobiÄ™ to teraz.
Atakuje moje usta brutalniej niż przedtem, rozrywa moją
bluzkę, aż guziki rozsypują się po kuchni, i zsuwa mi ją z
ramion. Rozpina mi dżinsy i ściąga je do kolan, a potem
odwraca mnie przodem do blatu i aż wzdycha na widok
moich majtek.
Mam na sobie czarne koronkowe majtki z falbankami na
pupie, a on je rozrywa na dwoje i odrzuca.
Co do cholery? Były nowiutkie!
I co z tego. Stały na drodze.
Lepiej żebyś miał na sobie prezerwatywę. Nie wiem,
gdzie wsadzałeś swojego kutasa. Syczę, z rozmysłem
próbując go zranić, i słysząc, jak wciąga przez zęby
powietrze, wiem, że trafiłam.
SÅ‚yszÄ™, jak rozrywa paczuszkÄ™, a potem Å‚apie mnie
mocno za włosy, przyciska moją twarz do blatu, daje mi
mocnego klapsa i wbija siÄ™ we mnie jednym ruchem.
Znów daje mi klapsa, a potem łapie mnie za biodro tak,
że na pewno pozostanie ślad, i robi to, co obiecał.
Rżnie mnie.
Mocno.
Wściekły.
Zraniony.
I nienawidzę się za to, jaką przyjemność sprawia mi to,
że jest we mnie. Za to, że jestem taka cholernie mokra i
gotowa na niego, że gdybym nie była taka obolała, to by
mnie nie bolało.
Ale Boże, boli.
Puszcza moje włosy, łapie drugą ręką za biodro i
pompuje, warcząc, aż dochodzi gwałtownie.
Wysuwa siÄ™ ze mnie, zdejmuje jednym ruchem gumkÄ™ i
wyrzuca do śmieci, zapina spodnie i stoi za mną, dysząc.
Nie mogę na niego spojrzeć. Jestem zbyt zawstydzona,
chcę tylko, żeby wyszedł.
No to zerżnęłaś gwiazdę rocka. Jak się z tym czujesz?
Jak wszystkie, które zerżnąłeś. Wykorzystana i
gotowa, byś wyszedł odpowiadam, nie patrząc na niego.
Chryste mruczy i słyszę, jak ociera dłońmi twarz.
Wstań.
Wyjdz, Leo.
Sam&
Wyjdz szepczę i opieram czoło o blat. Nie spojrzę
na niego. Nie będę z nim rozmawiać.
Bo gdybym to zrobiła, to zaczęłabym błagać, by został i
mi przebaczył, więc lepiej, żeby mnie nienawidził.
Po jakiejÅ› minucie wzdycha i idzie do drzwi. Nie
podnoszę wzroku, gdy słyszę, jak je otwiera, a potem na
długo po jego wyjściu.
Po prostu tak leżę oparta i pozwalam płynąć łzom.
Rozdział 6
Leo
Nie powinienem był wychodzić.
Nie powinienem był jej rżnąć przy kuchennym blacie jak
jakiś arogancki dupek. Nie powinna być taką suką. Jak ktoś
tak słodki może się tak szybko zamienić w sukę? Co ona
sobie w ogóle wyobraża?
%7Å‚adna kobieta nie jest warta takiego syfu.
Od dwóch dni siedzę w mieszkaniu. Nie mogę pisać.
Nie mogę spać.
Mam się serdecznie dość.
Więc wsiadłem do samochodu i jezdziłem bez celu po
mieście z opuszczonymi oknami, słuchając ostrych rytmów
The End of Grace.
Chcę po prostu jechać.
Skręcam, przejeżdżam przez otwartą bramę i się
zatrzymuję. Wyłączam silnik i nagle zapada cisza. A ja
gapiÄ™ siÄ™ przed siebie przez kilka minut. Jezu, nawet nie
potrafię jasno myśleć.
Mrugam, rozglądam się wokół i uświadamiam sobie, że
przyjechałem do Meg, a ona stoi w drzwiach, opierając się
o futrynę, z ramionami skrzyżowanymi na piersi i
przygląda mi się ze złą miną.
Cholera. Skopie mi jaja. Ale muszę z kimś pogadać, a
tylko jej mogę zaufać.
Chłopaki z kapeli do końca życia by się ze mnie
naśmiewali, że tak zwariowałem dla kobiety.
Co siÄ™ ze mnÄ… dzieje?
Wysiadam z samochodu i zatrzaskujÄ™ drzwi.
Czemu masz otwartÄ… bramÄ™?
Czemu wyglądasz jak zwłoki?
Odczep się. Przeczesuję palcami włosy i patrzę na
nią ponuro, a ona uśmiecha się złośliwie.
Nie jesteś w moim typie. Przestaje się uśmiechać i
wyciąga do mnie rękę. Chodz.
Biorę ją za rękę i wchodzę do jej domu. W ostatni
weekend wprowadziła się do Willa Montgomery ego.
Cieszę się, że jest szczęśliwa. Ma większe prawo do
szczęścia, niż ktokolwiek, kogo znam, po tym, jak fatalnie
zaczęło się jej życie.
Ale jeśli ten facet ją skrzywdzi, to zabiję go gołymi
rękami.
Jesteś głodny? pyta.
Nie mamo odpowiadam sarkastycznie, a ona
pokazuje mi język.
Kawy?
Tak.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]