[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 TAk, chyba Sally miała rację z tym Jonaszem. Co jeszcze się nam przytrafi?
 Nie wiem, wszyscy trzymamy kciuki. Obwieszę się czosnkiem, jeśli będzie trzeba.
Weronika wypiła trochę wina, potem zapytała:
 Jak tam kolacja z Robertem? Czy mówił coś interesującego?
 Podobały mu się kostiumy. Nie dowiedziałam się jednak niczego o przyczynach jego
przyjazdu tutaj i planach na przyszłość.
 Hm, i to wszystko? Nudnawo.
 Ależ nie, było cu... bardzo miło!
Weronika roześmiała się.
 Lubisz Roberta, prawda?
 Tak. Nie jesteśmy jednak dla siebie stworzeni. Kto wie, ile kobiet czeka na niego w Anglii.
Ale zanim zaczniesz mnie przesłuchiwać, to ja cię trochę popytam o Briana!
Florrie wolała posłuchać o czyimś szczęściu niż rozmyślać o własnych rozterkach.
 Och  wykrzyknęła Luisa  wygląda paskudnie.
 Zespół stłoczył się wokół Florrie, oglądając jej siniaki.
 Są może gdzieś jeszcze?  zażartował Dan.
 Ale to zadrapanie na łokciu goi się niezle  powiedziała Maria odrywając się od oględzin.
Zgromadzili się wszyscy w altanie, gotowi do próby. Brakowało tylko Roberta. Był już
mocno spózniony. Florrie opowiadała szczegółowo o wypadku.
 Może zaczniemy bez niego?  zaproponował Brian, spoglądając na zegarek.  Już
prawie szósta. Jak się czujesz, Florrie?
 Dobry pomysł  zgodziła się. Byli już w połowie całego układu, kiedy wszedł
Robert. Florrie jak zwykle zmieszała się. Musiała użyć całej swojej woli i poczucia
dyscypliny, by nie rzucić mu się w ramiona. Był blady, czoło zasłaniał mu bandaż, na który
opadały w nieładzie włosy. Policzki i broda pokryte były ciemnym zarostem, co dodawało mu
powagi.
Starała się uchwycić jego spojrzenie, ale usiadł z boku i obserwował. Wznowiono próbę.
Obecność reżysera wywołała u wszystkich lekkie napięcie.
Florrie wspomniała chwilę, w której po raz pierwszy zobaczyła go w altanie. Było to zaledwie
kilka tygodni temu... Rozmyślała, a jej ciało niemal bezwiednie wykonywało wyuczone ruchy.
Pochylała się, mijała z Marią, prostowała i powoli cofała, by znowu stanąć na przodzie i
prowadzić do następnej figury. Czy można tak całkowicie i bez pamięci zakochać się w tak
krótkim czasie?
To już nie było szczenięce zauroczenie, jakiego doświadczyła przedtem, ale namiętne,
porywające uczucie. Każdy uśmiech, każde niewinne dotknięcie, każda rozmowa zapadły jej
głęboko w serce.
Kiedy tańczyła, robiła to dla niego, wyrażała tańcem całą swą miłość. Gdy muzyka ucichła,
musiała stać przez chwilę z zamkniętymi oczyma, żeby wyrwać się z transu.
Robert podszedł do sceny.
 Niezle  skomentował.  Idzie wam całkiem dobrze. Tylko ty, Florrie, poruszasz się w
ostatniej części z trochę nadmierną ekspresją.
Przyglądał się jej, a było to uważne spojrzenie nauczyciela.
 No dobrze, przerobimy to jeszcze raz, a ja popatrzę. Będzie to taka mała próba generalna.
Florrie zacisnęła zęby, gorycz wypełniła jej serce. Traktował ją, jakby... jakby była jednym z
tych bezrękich posągów w niszach. Czy to ten sam Robert,który wczoraj trzymał ją w
ramionach, całował nad sadzawką i dziękował? Dzisiaj był całkiem obcy. Złośliwie pomyślała,
że to pewnie jeszcze skutek tego uderzenia w głowę. Była smutna i urażona.
Melodia dobiegła końca. Florrie powoli spłynęła na podłogę z pochyloną głową w końcowej
pozie. Wiedziała już, iż to tylko zbyt bujna wyobraznia podsuwała jej myśl, że Robert ją
wyróżnia. Była dla niego po prostu  miłym dzieciakiem". Ale dla Florrie Robert był wszystkim.
Powlokła się ku przebieralni. Jeśli Robert chciałby z nią porozmawiać, miałby tyle okazji...
Czekała na wolny przejazd na skrzyżowaniu, gdy usłyszała klakson. Na poboczu stało białe
auto Luki Campeny, który machał do niej ręką. Wysiadł. Jego twarz była poważna.
 Florence, policja znowu chce cię przesłuchać. Ja też mam ci coś do powiedzenia, coś
ważnego. Czy możesz zostawić swój samochód i pojechać ze mną?
 Czy sierżant Angelo w ogóle sypia  zapytała, nieco poirytowana, ale spełniła życzenie
Luki. Jego dłonie pewnie trzymały kierownicę. Zbliżał się wieczór.
 Muszę ci powiedzieć  zaczął  że śledztwo wykazało coś osobliwego. No, może nie we
Włoszech. Otóż przyczyną wybuchu była bomba domowej roboty.
Florrie zamarła.
 Czy... czy Robert o tym wie?  zapytała po chwili ciszy.
 Sądzę, że rozmawiali z nim dziś po południu.
 A tak, rozumiem  powiedziała cicho.
 A czy coś mówił?
 Ani słowa.
Dlaczego Robert nic jej nie wspomniał?
 Boże, co to wszystko znaczy?
 Możliwe, że któreś z was ma wroga albo wrogów. Czy ktoś z jakiejś przyczyny mógłby
chcieć twojej śmierci?
Florrie była zdumiona.
 Nie, to niedorzeczne  powiedziała pewnym głosem.  Jeśli chodzi o Roberta, chyba też
nie. To szalony pomysł. Moim zdaniem musieli pomylić samochody. O ile to w ogóle wszystko
prawda.
 Zastanów się dobrze. %7ładnego zazdrosnego kochanka, żadnej wendetty  jesteś całkiem
tego pewna?  Do czego zmierzasz, Luka? Powiedziałam ci prawdę. A może mi nie wierzysz?
Luka westchnÄ…Å‚.
 Akty przemocy sÄ… we WÅ‚oszech rzeczÄ… powszechnÄ…. Zwykle sÄ… to sprawy polityczne albo
mafia...
Musiał przerwać, bo parsknęła gwałtownym, histerycznym śmiechem.
 Mafia! Nie mogę uwierzyć!
 Proszę, Florrie  powiedział ostro, przywołując ją do porządku.
 To poważne sprawy. Staram się jak mogę, żeby wam pomóc. Nie sądzę, żeby policja była
zadowolona z tego, że cię uprzedziłem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl