[ Pobierz całość w formacie PDF ]
splatając ręce.
- Więc?
- Kocham cię, brakuje mi ciebie i potrzebuję cię.
Nick powoli wstał, obszedł biurko i oparł się o nie,
z rękami skrzyżowanymi na piersi. Ciemnymi
oczami wpatrywał się w Michelle.
- Jesteś tego pewna?
- Bardziej niż czegokolwiek do tej pory. Przesunął
ręką po świeżo ogolonym podbródku i spojrzał gdzieś
w przestrzeń. Nic nie mówił, ale z jego twarzy można
146
S
R
było wyczytać całe tomy. Michelle zauważyła, że nie bar-
dzo wie, co ma jej odpowiedzieć. I nie mogła mu tego
mieć za złe. Jednak nie wytrzymałaby tego milczenia ani
sekundy dłużej.
- Nick, powiedz coś. Powiedz, że mam sobie iść, wy-
nieść się z twojego życia. Powiedz, że jestem głupia, że
wszystko zniszczyłam, cokolwiek, ale proszę, nie trzymaj
mnie dłużej w niepewności.
- Myślę...
- Widzę! - krzyknęła i z całej siły tupnęła nogą. Głu-
pie, dziecinne zachowanie, a tak sobie przysięgała, że bę-
dzie opanowana. - I co wymyśliłeś?
- Myślę, że powinnaś wreszcie przestać gadać i
mnie pocałować.
- Co? - Nie wierzyła własnym uszom.
- Słyszałaś.
Podszedł do niej, ręce miał schowane w kieszeniach
fartucha.
- Myślę też, że na te dwa dni zesłałaś mnie do naj-
gorszego piekła. I myślę, że oszalałem... na twoim punk-
cie. Nie mogę uwierzyć, iż tu przyszłaś i mówisz, że mnie
potrzebujesz.
- Przyszłam i potrzebuję cię. Wszystko, co powie-
działam, jest prawdą.
Nick podszedł tak blisko, że Michelle czuła zapach jego
wody kolońskiej. Jej zmysły powoli wracały do życia. Ale
Nick jej nie dotknął, chociaż tak bardzo na to czekała.
147
S
R
- Zanim cię pocałuję i przyjmę twoje wyjaśnienia,
chcę ci postawić jeden warunek.
Poczuła strach.
- Jaki?
- Najpierw powiedz, że to zrobisz.
- Co takiego?
- Wyjdziesz za mnie.
Nigdy by nie uwierzyła, że trzy krótkie słowa mogą
spowodować zawrót głowy. I że kiedykolwiek je usłyszy
od Nicka.
- Chcesz, żebym za ciebie wyszła?
- Tak. To właśnie robią ludzie, którzy się kochają. Po-
dejmują wzajemne zobowiązanie. I wyobrażam sobie, że to
jedyny sposób, by uchronić cię od ucieczki, bo życie nie
zawsze układa się idealnie.
- Ale... ja... - Nick się jej oświadczył. Jest dobrym
człowiekiem. Wspaniałym człowiekiem. Cudownym,
zmysłowym. Nadzwyczajnym, troskliwym ojcem. Męż-
czyzną, który ją kocha.
Musnął jej twarz palcami.
- O co chodzi? Nie odpowiesz mi?
- Zastanawiam się. - Myślała o tym, że musi być ostat-
nią idiotką, jeżeli się zgodzi. A jeszcze większą idiotką,
jeżeli odmówi.
Kochała go bardziej, niż potrafiłaby wypowiedzieć. Nie
mogła sobie wyobrazić, że nie spędzi z nim reszty życia. A
on kocha ją, nawet po tym trzęsieniu ziemi, na jakie go
naraziła. Nawet po tym, jak poznał prawdziwą Michel-
148
S
R
le, ze wszystkimi jej wadami. I, co najważniejsze, chce
się z nią ożenić.
- Tak. - No i zrobiła to! I grom nie uderzył, ale
ziemia zatrzęsła się jej pod nogami.
- Dobrze - powiedział z uśmiechem.
Dobrze? Tego się nie spodziewała. Ale czy Nick
kiedykolwiek postąpił tak, jak się spodziewała? Na tym
też polegał jego urok.
Nie wziął jej w ramiona ani nie pocałował. Zamiast
tego podszedł do drzwi. Usłyszała, jak przekręca klucz
w zamku. Może jednak nie zabierze się z powrotem do
pracy. Na myśl o tym, co Nick może planować, jej cia-
ło pokryło się gęsią skórką.
Teraz podszedł do biurka. Michelle czekała, pełna
niepokoju. Nick nacisnął klawisz interkomu i powie-
dział:
- Marlene, nie łącz mnie z nikim. Niech nikt nie
przychodzi i odwołaj wszystkie moje spotkania na
dziś. Nie chcę żadnych telefonów ani wizyt. Niech nikt
mi nie przeszkadza.
- Ależ, doktorze Kempner, za piętnaście minut ma
pan umówionego pacjenta - przypomniała mu recep-
cjonistka.
Nick uśmiechnął się do Michelle.
- No, niech będzie. Piętnaście minut całkowicie mi
wystarczy, jeżeli teraz będę miał spokój.
- Dobrze, panie doktorze.
Wtedy wyłączył interkom, metodycznie zdjął far-
tuch, powiesił go na wieszaku stojącym w rogu po-
149
S
R
koju, zerwał krawat i pasek, posłał je na wieszak śladem
fartucha, podczas gdy Michelle nadal stała w tym samym
miejscu, oniemiała, ściskając w rękach wazon z różami.
Odpinając guziki swojej niebieskiej koszuli, Nick odwró-
cił się do niej.
Serce Michelle biło coraz mocniej, gdy zobaczyła jego
opaloną pierś i wyraznie zaznaczające się mięśnie.
Wyciągając wazon z jej objęć, Nick przeczytał na głos
dołączony do bukietu bilecik: Brooke i Jared, gratulacje.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]