[ Pobierz całość w formacie PDF ]

za trwałymi rzeczami, na których mogła polegać.
Lokaj otworzył przed nią drzwi pasażera w mocnym samochodzie z
napędem na cztery koła, który czekał na dziedzińcu. Samochód miał
przyciemnione szyby. Ionanthe przypuszczała, że był to jeden z zakupów
Cosma. Jeszcze większe zdziwienie poczuła, gdy lokaj zamknął za nią
drzwiczki i obszedł samochód dokoła, po czym otworzył drzwi po drugiej
stronie przed mężczyzną, który schodził właśnie ze schodów pałacu.
Serce Ionanthe na moment przestało bić. Max! To chyba nie mógł być
on? A jednak! Poczuła nagły przypływ radości, zaraz jednak wróciła do
rzeczywistości. Z pewnością nie zrezygnował z wyjazdu dlatego, że wolał
zostać z nią.
Gdy wsiadał do samochodu, przypatrywała mu się ostrożnie, nie
potrafiła się jednak powstrzymać i w końcu zapytała:
 Przecież miałeś być w Barcelonie?
 Miałem  zgodził się.  Ale spotkanie zostało odwołane.  Właściwie
nie skłamał, choć to on sam je odwołał.  I pomyślałem, że może dobrze
będzie, jeśli pojedziemy do twojego zamku razem. W ten sposób przekonamy
ludzi o naszej jedności i o tym, że jesteśmy im oddani.
Ionanthe poczuła dreszcz.
 Nie sądzę, żeby był to dobry pomysł.
 Dlaczego?
68
R
L
T
Dlaczego? Bo chciała uciec od niego, a nie znalezć się z nim sam na
sam. Ale oczywiście tego nie mogła mu powiedzieć.
 Mój dziadek niezbyt często przebywał w tym zamku. Jest staroświecki
i niezbyt dobrze wyposażony w nowoczesne urządzenia.
 Naprawdę? Twoja siostra mówiła, że wasi rodzice wydali majątek na
nowoczesne instalacje sanitarne i centralne ogrzewanie.
Ionanthe straciła wszelką nadzieję. Owszem, jej rodzice zmodernizowali
zamek ku wielkiemu niezadowoleniu dziadka, który nigdy nie przestał uważać
tych wydatków za stratę pieniędzy. Eloise miała do tego podobne podejście
jak dziadek. Uważała, że takie luksusy jak łazienki i centralne ogrzewanie to
zwykłe marnotrawstwo, służba bowiem, która dogląda zamku, nie potrzebuje
ich.
 To było prawie dwadzieścia lat temu. Nawet nie jestem pewna, czy
centralne ogrzewanie jeszcze działa.
 Jeśli nie, to będziemy musieli znalezć jakiś inny sposób, żeby się
rozgrzać, prawda?
Ionanthe głośno wciągnęła oddech, Max jednak mówił dalej:
 W końcu służba jakoś sobie radzi. Przecież inaczej nie przetrwaliby
zimy.
Czy naprawdę tak się troszczył o innych, czy tylko z niej kpił?
 Bojler i piec opalane są drewnem z drzew, które trzeba było wyciąć 
wyjaśniła.  To ciężka praca i jeśli zima jest ostra, drewno trzeba oszczędzać.
 To nie brzmi najlepiej, ale sądzę, że ci, którzy tam mieszkają, już do
tego przywykli. A czy nie woleliby wieść łatwiejszego życia w bardziej kom-
fortowych warunkach?
Ionanthe zesztywniała. Czemu właściwie miały służyć te pytania i
dlaczego Max tak się uparł, żeby pojechać z nią w góry? Czy próbował tylko
69
R
L
T
podtrzymać rozmowę, czy też chciał zasugerować, że jej ludzie być może
życzyliby sobie opuścić ten teren i zamieszkać gdzieś indziej? W końcu tam
właśnie znajdowały się złoża węgla, na jego ziemiach graniczących z
ziemiami, które teraz należały do niej. Próbował dać jej okazję, by mogła mu
zaufać. Ale czego właściwie chciał dowieść? Zdecydowała, że nie da się
wciągnąć w jego grę. Przekonała się już, że koszt może być zbyt wysoki.
 Mieszkają tam z własnego wyboru  odpowiedziała i wzruszyła
ramionami, jakby chcąc pokazać, że zupełnie jej to nie interesuje.
Max jednak rzucił jej twarde spojrzenie.
 Nie obchodzi cię to, bo ty sama nie musisz żyć w takich warunkach?
Twoja siostra miała podobne poglądy, więc nie powinno mnie dziwić, że ty
też tak myślisz.
Teraz rozłościła się nie na żarty. Czy próbował zasugerować, że nic jej
nie obchodzi życie tych, którzy byli od niej zależni?
 Nie przejmuję niewolniczo poglądów innych. Mam własne. Gdybyś
znal historię, to wiedziałbyś, że w wielu przypadkach, na przykład w Szkocji,
przymusowe przesiedlenia ludzi z szeregowców do powojennych mieszkań
przypominających królicze nory, zabieranie ich z naturalnego środowiska
wbrew ich woli, prowadziło tylko do zniszczenia więzi społecznych i
powiększało ich bolączki, zamiast je zmniejszać. Ja nigdy nie zmuszę swoich
ludzi do czegoÅ› podobnego.
W jej głosie brzmiało prawdziwe przekonanie, ale czy mówiła szczerze?
 zastanawiał się Max.
Zbliżali się do miejsca, w którym od głównej drogi odchodziła boczna,
prowadząca wzdłuż wybrzeża. Zanim jednak Ionanthe zdążyła uprzedzić
Maksa, że powinien skręcić, ten już włączył kierunkowskaz.
70
R
L
T
 Byłem w tym zamku z Eloise niedługo przed naszym ślubem 
wyjaśnił krótko.
 Pewnie nie była z tego zadowolona  powiedziała Ionanthe
impulsywnie i po chwili dodała:  Zawsze wolała wielkie miasta. Ani ona, ani
dziadek nie lubili tego zamku.
 Ale ty go lubiłaś.
 To był mój dom rodzinny, gdy jeszcze żyli moi rodzice. Mama
kochała ten zamek, a ojciec kochał ją, więc był szczęśliwy, mieszkając tam.
Jej głos, gdy mówiła o rodzicach, przybrał łagodniejsze brzmienie. Max
pamiętał, że Eloise prawie nie wspominała o swojej rodzinie.
 Moi rodzice mieli tak wiele planów, szczególnie mama. Chciała... 
Naraz Ionanthe urwała. Za bardzo pozwoliła ponieść się emocjom. O nie-
których rzeczach lepiej było nie wspominać. Jej matka była reformatorką,
swego rodzaju pionierką. Rozumiała potrzebę wprowadzenia edukacji na
wyspie i założyła niewielką szkołę dla dzieci służby zamkowej. Ionanthe
bardzo lubiła pomagać najmłodszym uczniom w nauce alfabetu.
Max patrzył na jej twarz, myśląc, że nigdy nie wyglądała piękniej.
Emocje rozświetliły jej oczy. Dostrzegał w niej coś głębokiego i odniósł
wrażenie, że nawiązała się między nimi jakaś więz.
Pogrążona we wspomnieniach Ionanthe ciągnęła:
 O tej porze roku mama zawsze wysyłała ojca do lasu po choinkę.
Musiała być wielka, tak żeby gwiazda dotykała sufitu w wielkiej sali, a dolne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl