[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Brwi aktorki znowu ściągnęły się w jedną linię.
Bardzo trudno mówić tak, żeby opowiadanie wypadło dobrze. Tak łatwo pomie-
szać fakty albo zacząć od niewłaściwego punktu.
127
Zwietnie pani idzie zachęcał ją doktor Lloyd. Proszę mówić dalej.
No więc, zdarzyło się coś dziwnego. Po moją przyjaciółkę przyszli policjanci
i wezwali ją na posterunek. Okazało się, że w bungalowie nad brzegiem rzeki dokonano
włamania i aresztowano młodego człowieka, który opowiedział przedziwną historię.
Wobec tego posłano po nią. Nigdy przedtem nie była na policji, ale wszyscy byli tam
dla niej bardzo, bardzo mili.
Nie wÄ…tpiÄ™ mruknÄ…Å‚ sir Henry.
Sierżant, bo chyba to był sierżant, a może inspektor, podał jej krzesło i wyjaśnił,
o co chodzi, i oczywiście natychmiast spostrzegłam, że to jedna wielka pomyłka...
Acha, tu cię mamy. Ja! A więc się nie myliłem pomyślał w duchu sir Henry.
Tak powiedziała moja przyjaciółka ciągnęła dalej Jane zupełnie nieświadoma,
że już się zdradziła.
Wyjaśniła, że w tym czasie odbywała próbę ze swoją garderobianą w hotelu
i nigdy nie słyszała nawet o panu Faulkenerze. Wtedy sierżant przedstawił ich sobie.
To panna Hel ...
Urwała nagle i zaczerwieniła się.
Panna Helman podsunął sir Henry porozumiewawczo mrużąc oko.
Tak, właśnie. Dziękuje. A więc powiedział Cóż, panno Helman, czułem przez
skórę, że musiała zajść jakaś pomyłka, bo wiem, że zatrzymała się pani w Bridge Hotel .
Potem zapytał mnie, czy nie miałabym nic przeciwko konfrontacji. Czy było to już
w czasie konfrontacji, nie pamiętam dokładnie.
To nie ma większego znaczenia zapewnił komisarz.
W każdym razie chodziło o tego młodego człowieka. Oczywiście zgodziłam się
na konfrontację, a wtedy wprowadzono go i policjant przedstawił nas sobie: To jest
panna Helier, a to... Och! urwała Jane patrząc na nas z otwartymi ustami.
Nic nie szkodzi, moja miła pocieszyła ją panna Marple. To nie przeszkodzi
nam w rozwiązywaniu zagadki. Przecież nie podała pani ani miejsca, ani żadnych kon-
kretnych szczegółów.
No, dobrze, choć naprawdę chciałam przypisać tę historię komuś innemu. Ale to
takie trudne, czyż nie? Tak łatwo się zapomnieć, gdy mówi się cały czas w trzeciej oso-
bie.
Każdy z zebranych zgodził się z tym, a pocieszona i zachęcona Jane ciągnęła dalej
swoje opowiadanie, któremu daleko było jednak do tego, co nazywamy porywającą nar-
racjÄ….
Był przystojnym mężczyzną, naprawdę przystojnym. Młody, z lekka rudawymi
włosami. Na mój widok rozdziawił usta. Gdy sierżant zapytał, czy to mnie widział, za-
przeczył, a nawet nazwał siebie osłem. Uśmiechnęłam się do niego i zapewniłam, że nic
złego się nie stało.
128
Mogę sobie z łatwością wyobrazić tę scenę rzekł sir Henry.
Jane znów zmartwiła się i nachmurzyła.
Chwileczkę... No i co mam teraz mówić?
A może powiedziałaby nam pani, o co w tym wszystkim chodziło? poddała
panna Marple tak miłym głosem, że nikomu nawet do głowy nie przyszło, by posądzić
ją o ironię. Mam na myśli, na czym polegała pomyłka tego młodego człowieka i fakt
włamania.
Och, tak podjęła Jane. No więc widzicie, ten młody mężczyzna Leslie
Faulkener, to jego nazwisko napisał sztukę. W gruncie rzeczy nie była jedyną, jaką
napisał, ale jego sztuki jeszcze nie były wystawiane. A tę ostatnią wysłał mi do przeczy-
tania. Nie wiedziałam o tym, przychodzą do mnie dziesiątki różnych sztuk, ale osobiście
czytam tylko te, o których już coś wiem. Tak czy inaczej, wyglądało na to, że przeczyta-
łam ją i wysłałam do niego list, ale to właściwie zrobił ktoś inny, rozumiecie...
Zebrani oświadczyli chórem, że wszystko jest zupełnie jasne.
W tym liście podobno odpisałam, że czytałam jego sztukę, Bardzo mi się miała
podobać, wobec czego zaprosiłam go na rozmowę. Podałam też swój adres bunga-
low w Riverbury. Ogromnie zadowolony pan Faulkener zjawił się tam. Gdy pokojówka
otworzyła drzwi, zapytał o pannę Helier, ona zaś odparła, że pani jest i oczekuje w ba-
wialni. Tam też przyszła jakaś kobieta podając się za mnie. Przyjął to bez zdziwienia, co
wydaje mi się trochę dziwne, bo ostatecznie widział mnie na scenie, a poza tym moje
fotografie ukazują się tak często, prawda?
Jak Anglia długa i szeroka szybko potwierdziła pani Bantry. Pamiętaj jed-
nak, że jest duża różnica między fotografią a żywym człowiekiem, moja kochana. Tak
samo, jak jest różnica między wyglądem aktora na scenie i w życiu prywatnym. I nie
każdej aktorce udaje się sprostać temu testowi tak dobrze, jak tobie, wiedz o tym.
Cóż, może i tak powiedziała Jane, której próżność została mile połechtana.
W każdym razie ten młody człowiek opisał kobietę jako wysoką, jasnowłosą, z du-
żymi niebieskimi oczami i świetnie się prezentującą, co zgadza się z moim wyglądem.
Nie miał absolutnie żadnych wątpliwości, że chodzi o mnie. Ona tymczasem usiadła
i zaczęła mówić o sztuce, gdyż jak powiedziała czekała na tę chwilę niecierpli-
wie. Podczas rozmowy podano koktajle. Wypił jeden i w gruncie rzeczy tylko to pa-
mięta. Gdy się obudził i przyszedł do siebie, stwierdził, że leży na poboczu szosy tak, by
nie zrobiły mu krzywdy przejeżdżające samochody. Czuł się bardzo zle, był rozdygo-
tany do tego stopnia, że gdy już stanął na nogi, zaczął iść przed siebie, nie bardzo wie-
dząc dokąd. Gdyby był bardziej przytomny wróciłby z powrotem do bungalowu, by do-
wiedzieć się, co się w rzeczywistości stało. Otumaniony i rozkojarzony, szedł drogą nie
wiedząc, gdzie i po co. W momencie gdy aresztowała go policja, zaczynał dopiero po-
woli przytomnieć.
129
[ Pobierz całość w formacie PDF ]