[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ja mam dwukrotnie Walecznych, ja... - chciałby wołać w ten tłum spieszący gdzieś szeptami,
98
uśmiechami... Kolumna narzekających, sytych mieszczan w kawiarni porwała się naprzód z
upiornym brzękiem łyżeczek.
Zygmunt czuł, jak wstaje w nim nieznana, ale potężna histeria.
Przecież nie ze mną walczył, mnie tam nie ma - przekonywał się mając w pamięci pijaną
swojÄ… z nim gadaninÄ™ przed rokiem na posterunku. - Jaki tam porucznik Mech. Kaktus z
«Czwartaków»...
- Proszę pani, zapłacę...
Zwiatło bijące z kamienicy na wąskiej uliczce wyjmowało z ciemności po przeciwległej
stronie aż dwa całe otynkowane domy. Na tym kawałeczku miasta można było wierzyć w
jego istnienie i dalej, naokoło, pod szczelną zasłoną ciemności można było zapomnieć o
pustce i ruinie. Zresztą za oknami bibułkowe przystrojenie sali udawało karnawałowy
rozmach. Pierwszy po wojnie bal prasy. Ubiory były wprawdzie rozmaite, często jasne
garnitury lub ciemne marynarki ożenione z zielonymi spodniami, ale już nikogo w pumpach.
Jerzy z satysfakcją i niepokojem zarazem stwierdził niewątpliwy postęp. Niepokój miał swe
zródło w ja- ł kości i kroju jego garnituru, którego poprzedni właściciel, należący do
pognębionego Herrenvolku, odznaczał się przedziwną budową: mając szalenie długie ręce,
klatkę piersiową mieć musiał niezwykle wąską, zapadniętą, co powodowało, że Jerzy
marynarkę zwykł nosić rozpiętą. Krępowało go to w chwili, gdy rozglądał się po sali szukając
swoich. Spostrzegł, że ilość bluzek równoważy już tradycyjne sweterki, stanowiące
dotychczas uniwersalny - również balowy - strój niewieści.
Dobrze, że jej nie ma - pomyślał o ostatniej obrażonej na niego pani. - Przecież to teraz
jedyna dziedzina nielegalności, potrzebna memu organizmowi do prawidłowej przemiany
materii... - tłumaczył się przed Olem z kolejnej awanturki z mężatką.
Odkłonił się %7łaboklickiemu, który stał w pobliżu drzwi rozmawiając, oczywiście, z
Linkiewiczem. Ci dwaj nienawidzący się panowie byli nierozłączni. Ciekawe, kto też ma
przyjść? - pomyślał Olo szacując odległość posterunku %7łaboklickiego od progu. Przed kilku
dniami Polska oglądała w pismach fotografię premiera w otoczeniu pisarzy i działaczy
kulturalnych. Otoczenie stanowił %7łaboklicki, zakrywający rozlaną twarzą profil
Nałkowskiej: miał znakomite wyczucie praw perspektywy, nie tylko fotograficznej...
Orkiestra już grała. W progu sąsiedniej sali zbił się w korek gęsty tłum. Co to takiego? -
zdziwił się Jerzy wspinając się na palce. Przed nim wirowały w walcu ludzkie popiersia.
- Niżej zaczyna się sensacja, mój drogi - bąknął ktoś wycofując się z tłumu ze wzruszeniem
ramion. Jerzy wklinował się na jego miejsce. Ludzie w skupieniu i zdumieniu obserwowali
jedną z tańczących par: kobieta była w długiej balowej sukni.
- Widzisz? - szepnął Jerzy do Ola, który niespodziewanie znalazł się obok niego.
- A ty jak wyglądasz, łajzo - dokuczył mu przyjaciel. Jerzy wzruszył ramionami, aż marynarka
otwarła mu się szerzej na piersiach. - Nie, nie, braciszku, żyjesz w wielkim świecie.
99
- Nudzisz. Przy odrobinie zdecydowania będę z niej dziś zdejmował tę suknię...
Poczuł błogosławione uderzenie serca, jak w momentach dużego ryzyka.
- Jerzy - usłyszał za sobą głos %7łaboklickiego. - Jest Tuwim - wymówił nabożnym szeptem
nazwisko poety, który w zeszłym tygodniu powrócił do kraju.
Aha - wytłumaczył sobie Jerzy jego postój w drzwiach.
- I właśnie możesz go poznać... - %7łaboklicki świadczył łaskę.
- Tak, tak... - potwierdził Jerzy, łakomie już oglądając sylwetkę tańczącej pani w długiej
sukni. - Potem przyjdÄ™ do was...
- Kiedy właśnie prosił, żebyśmy przyszli... - spasował z pozorów łaski %7łaboklicki.
- Ojej... - skrzywił się Jerzy. Wczorajszy numer Głosu Pokolenia przyniósł wiersz Na
powrót umarłych poetów, w którym jeden z młodych szyderczo witał obcych, bo
pozbawionych próby okupacji. - Na pewno będzie miał pretensje...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]