[ Pobierz całość w formacie PDF ]
więzniowie.
- Teraz ich ludzie są przed nami - powiedział Luc. - A jest ich dość, żeby rozpocząć
przeczesywanie każdego domu.
Matt odwrócił się od drzwi. - Zabarykadujemy wejście, żeby ich przytrzymać.
Wyjdziemy tylnym wyjściem.
Znajdowali się we frontowym korytarzu starego domu. Dawno temu musiał być
podzielony na mieszkania. Na prawo mieli schody prowadzące na pierwsze piętro. Na lewo
znajdowało się wejście do mieszkania, z drzwiami wiszącymi krzywo na połamanych
zawiasach. Matt wszedł do środka. Kiedyś był to salon. Nasiąknięty deszczówką materac
trysnął wodą, kiedy Matt go odsuwał. Nie zabrano stąd mebli uznając je najprawdopodobniej
za graty i Matt musiał się zgodzić z taką oceną. Umeblowanie było tandetne, ale powinno
spełnić rolę, jaką powierzył mu Matt. Oparł zardzewiałe metalowe łóżko o drzwi.
- Zobaczcie, co jest w następnym mieszkaniu - polecił Caitlin i Francuzowi, ciągnąc w
stronę drzwi wypaczoną płytę wiórową, żeby powiększyć barykadę.
Rozległo się wołanie Luca. - Tu jest stary kufer, którego pewnie nie dało się wynieść,
bo jest za ciężki.
Matt dołączył do niego i obydwaj zaczęli ciągnąć duży, wybrzuszony w wielu
miejscach skórzany kufer do drzwi. Wtedy usłyszeli gorączkowy szept Caitlin. - Musimy się
stąd wynosić i to szybko! - Podbiegła do nich, a oni zostawili kufer w połowie drogi. Pobiegli
za Caitlin w górę korytarzem, gdzie mieściło się większe mieszkanie, na jego końcu i z drzwi
prowadzących do pokoju wydostawało się światło dzienne. Zwiatło wpadało też przez
świetlik z potłuczoną szybą. Na szkle utworzyło się małe jeziorko z deszczówki. Przeciek
zostawił też ślady na podłodze korytarza. Jej część zmiękła i wpadła do piwnicy. Od tylnego
wyjścia z domu dzieliła ich dwumetrowa dziura!
Matt podszedł do niej. Podłoga ugięła się niebezpiecznie pod jego ciężarem. -
Dalibyśmy radę przeskoczyć ją z rozbiegu - powiedział.
- Albo przebilibyśmy podłogę i wylądowalibyśmy tam. - Luc zajrzał do zatopionej w
ciemnościach piwnicy.
Potrzebny był im pomost.
- Drzwi do pierwszego mieszkania! - powiedział Matt. Wszyscy troje pobiegli z
powrotem do przedniej części budynku i zaczęli kręcić drzwiami na wszystkie strony, żeby
oderwać je od pogiętych zawiasów.
Być może hałas przedostał się na zewnątrz, a może po prostu mieli pecha, bo Sępy
wybrały akurat ten dom do sprawdzenia. Kiedy nie udało im się od razu otworzyć drzwi
wejściowych, rozległy się uderzenia pięści o dębową płytę i Matt usłyszał więcej głosów na
zewnątrz - grupa poszukiwawcza musi się zbierać na progu.
Szarpnął rozpaczliwie i drzwi oderwały się od futryny. - Chodzmy! - syknął i we
trójkę poszli korytarzem, niosąc ciężkie drzwi. W tej samej chwili członkowie gangu
postanowili utorować sobie drogę strzałami z pistoletów. Hałas wystrzałów odbił się echem
po całym korytarzu, a jeden pocisk odbił się od metalowej framugi łóżka, stanowiącego
element prowizorycznej barykady.
Oglądali zbyt wiele filmów w holo, pomyślał Matt. Tu przecież nie ma zamka, który
mogliby przestrzelić.
- Twoja barykada długo nie wytrzyma - rzucił zdyszanym głosem Luc, kiedy
ciągnęli drzwi obok porzuconego kufra.
- A co będzie, jeśli przeszukują domy po drugiej stronie? - spytała Caitlin. - Może
będą czekali na nas przy wyjściu?
- Miejmy nadzieję, że nie wpadną na to od razu - powiedział Matt. - Rozwiązujmy
problemy po kolei.
Matt i Luc stali po obu stronach drzwi. Pchnęli je do przodu, żeby zasłonić dziurę.
Uda siÄ™?
Luc zwrócił się do Caitlin: - Jesteś najlżejsza. Może pójdziesz pierwsza.
Dziewczyna pokręciła głową w milczeniu.
Luc zacisnął usta. - Nie mamy czasu na kłótnie. - Ostrożnie i powolutku, jak
linoskoczek, Luc wszedł na prowizoryczny most.
Matt wciągnął głośno powietrze przez zaciśnięte zęby. Widział, jak podłoga ugina się
po obu stronach drzwi. Luc dotarł na drugi kraniec i oznajmił: - Tu jest twardo.
- Id:, Caitlin - powiedział Matt. - Widziałaś, że wytrzymał.
- Podłoga się ugięła - powiedziała dziewczyna zduszonym głosem.
Nie było czasu do stracenia. Matt wszedł na drzwi-pomost. Przyszło mu do głowy
kilkaset rzeczy przyjemniejszych do robienia niż ten dwumetrowy spacer. Każdy krok zdawał
się nadwerężać możliwości prowizorycznego mostu i jego niepewnych podstaw.
Kiedy dotarł na drugą stronę, zdał sobie sprawę, że nie oddycha i wypuścił powietrze
z płuc. Luc już sprawdzał pokoje na tyłach. Teraz wrócił, ciągnąc za sobą cuchnące
drewniane pudło. - To chyba były książki - powiedział - Dopóki nie zniszczyła ich pleśń.
Uwaga Matta skupiona była na Caitlin, która wciąż stała nieruchomo po drugiej
stronie mostu.
- Chodz tutaj, natychmiast! - krzyknął Matt. - Jeśli nam się udało, tobie też nic się
nie stanie.
- Ni-nie mogę - wydusiła.
Luc postawił na ziemi swój bagaż. - Chodz Cat - powiedział - Nie możemy cię
przenieść. Podłoga nie wytrzyma.
Zrobiła mały kroczek, potem następny.
Od frontu domu rozległ się trzask łamanego drewna. - Idą - Dowiedział Matt.
Zupełnie jakby wypowiedział odpowiednie zaklęcie. Caitlin gwałtownie ruszyła do
przodu z wyciągniętymi ramionami dla utrzymania równowagi. Choć była lżejsza niż obywaj
chłopcy, jej gwałtowne, nerwowe ruchy sprawiły, że nacisk na most był większy niż
przedtem.
Matt zacisnął zęby do bólu, słuchając skrzypienia spróchniałej podłogi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]