[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pomóc mi przeżyć.
Uśmiechnęła się.
Dobra próba, Vlad. Ale wiesz, że mam swoje zasady.
Wzruszyłem ramionami i skorzystałem z okazji:
Gdybym wiedział, że on was szuka, sam bym to zrobił. Wtedy nie byłoby
tych wszystkich problemów.
Ten, kto nas wynajął, nie musiał nas szukać. Wiedział, gdzie można zna-
lezć, więc nie miałeś szans się o tym dowiedzieć.
No proszę. Szkoda, że nie zaliczałem się do grona uprzywilejowanych.
Prawdę mówiąc, nie sądziłam, że on się zalicza. . . nie wiem, skąd to wie-
dział, bo jak się orientujesz, nie była to powszechnie znana informacja, ale teraz
to już bez znaczenia. Powiedziałam ci, co chciałam, i sądzę. . .
Urwała i spojrzała ponad moim ramieniem na coś, co ją zaskoczyło. Z nawyku
nie odwróciłem się.
Co jest, Loiosh?
Ta menda, którą spotkałeś ostatnim razem. Zzielniała adeptka czy jak jej
tam.
Pięknie, cholera, pięknie.
Mogę przerwać tak zajmującą rozmowę? rozległo się z tyłu.
Spojrzałem na Norathar, unosząc pytająco brwi. Skinęła głową, więc się od-
wróciłem i dokonałem prezentacji. A raczej częściowej prezentacji. . .
Lady Norathar e Lanya z Domu Smoka, a to. . .
Adeptka w Zieleni przerwała mi Adeptka w Zieleni. I potrafię sama
się przedstawić, człowieku.
Zauważyłem. Nie ma to jak dobre wychowanie, prawda. . . Dragaerianko?
i nim zdążyła coś powiedzieć, ukłoniłem się uprzejmie Norathar. Pani wy-
baczy.
Loiosh wysyczał obelgę pod adresem Adeptki.
Odchodząc, usłyszałem początek rozmowy.
Ci ludzie stają się niemożliwi! prychnęła Adeptka w Zieleni. Praw-
dziwą przyjemność sprawi mi, gdy Sethra Młodsza zabierze się do nich. A pani?
Mam zdecydowanie inne przyjemności odparła chłodno Norathar.
A potem byłem już zbyt daleko, by usłyszeć coś jeszcze.
131
I w tym momencie mnie olśniło.
Szukałem adeptki z Domu Athyry knującej przeciwko Norathar. Adeptka
w Zieleni należała do Domu Athyry. . . Należało obmyślić sposób sprawdzenia
tego podejrzenia.
Wróciłem do Cawti i spytałem:
CoÅ› ciÄ™ tu jeszcze zatrzymuje?
Wyglądała na zdziwioną, ale potrząsnęła przecząco głową.
Możemy stąd wyjść?
A nie będziesz sprawdzał tej listy?
Ta impreza trwa dwadzieścia cztery godziny na dobę przez pięć dni w ty-
godniu. Zrobię to przy następnej okazji.
Pożegnałem ukłonem Morrolana i nikogo więcej. Wyszliśmy nie zaczepia-
ni przez nikogo i spokojnie dotarliśmy do drzwi. Czekał tam jeden z etatowych
adeptów Morrolana podałem mu, gdzie ma nas teleportować.
Kiedy zjawiliśmy się w moim mieszkaniu, żołądek przewracał mi się bardziej
niż zwykle. Nie sądzę, że jedynie za sprawą teleportu.
Wynajmowałem wówczas piętro nad kołodziejem mającym warsztat i sklep
przy Garshos Street w pobliżu wylotu na Copper Lane. Jak na to, ile za nie pła-
ciłem, było nader przestronne, a to dlatego iż spadzisty dach denerwował Dra-
gaerian. Zanim zaczęły się problemy z Larisem, stałem zresztą na tyle dobrze
finansowo, że samego mnie zaczynało irytować to, że mieszkam na poddaszu. Na
szczęście nie zmieniłem jeszcze mieszkania na większe i droższe.
Kiedy Cawti zwiedziła je, siedliśmy na szezlongu, objąłem ją delikatnie i za-
proponowałem:
Opowiedz mi o sobie.
Zrobiła to. Była to naprawdę długa i tak jak się spodziewałem przykra
historia.
Potem rozmawialiśmy o różnościach. Między innymi pokazałem jej tarczę tak
umieszczoną na ścianie jednego z pokojów, że mogłem ciskać w nią nożami przez
korytarz, mając do niej dobre trzydzieści stóp. Tarcza, tak na marginesie, miała
kształt smoczego łba. Na próbę wyjąłem z szuflady pół tuzina noży do rzucania
i cisnąłem nimi kolejno. Cztery utkwiły w lewym ślepiu.
Aadne skupienie oceniła. Mogę spróbować?
Oczywiście.
Umieściła pięć w prawym, a ostatni o mniej niż pół cala z boku.
Widzę, że będę musiał potrenować oceniłem.
Pokazała w uśmiechy zęby.
Vlad powiedział ktoś telepatycznie.
Czego, do nagłej i niespodziewanej cho. . . a, witaj, Morrolan.
Odezwałem się nie w porę, Vlad?
Mogłeś gorzej trafić. Co się stało?
132
Właśnie rozmawiałem z Alierą. Sprawdziła, kto brał udział w ponownym
badaniu lady Norathar. Możesz także poinformować swoją przyjaciółkę Cawti,
że Rada wyznaczyła na jutro na szóstą po południu ponowne, oficjalne badanie
genetyczne.
Powiem jej. I kto to był?
Z Domu Lyorna hrabina Neorenti, a z Domu Athyry baronowa Tierella.
Baronowa, tak? SÅ‚uchaj, ta baronowa Tierella to przypadkiem nie Adeptka
w Zieleni?
Co?! Toż to absurd! Ona. . . !
JesteÅ› pewien?
Zupełnie pewien. Dlaczego pytasz?
Właśnie szlag trafił teorię, która mi nader pasowała. Dobra, dzięki za wiado-
mość.
Proszę cię uprzejmie. Miłego wieczoru, szkoda, że nie mogłeś dłużej zostać
na przyjęciu.
Innym razem, Morrolan.
Przekazałem Cawti nowiny dotyczące Norathar, które, jak się należało spo-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]