[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyjęcia pieniędzy.
- Dopóki moja przepowiednia się nie sprawdzi, niczego nie wezmę.
Ja w nią nie uwierzyłam, ale tata orzekł, że podniosła mamę na duchu.
Był styczeń 1992 roku. Wahida skazano na dwadzieścia lat więzienia, wujkowi udało się zmniejszyć wymiar
kary do osiemnastu lat. Siedział w Pol-e Czarchi już trzy lata i zastanawiałam się, kto, poza opatrznością,
mógłby go stamtąd wyciągnąć.
%7łarliwie modliłyśmy się z siostrami o uwolnienie Wahida.
18 kwietnia 1992 roku zamordowano dwóch bliskich współpracowników Nadżibullaha - generała Baghui,
najważniejszego człowieka ChAD-u, i generała Jaghubi, zastępcę dyrektora.
Byłam w szkole i Szakila przyszła poprosić, żeby mnie zwolniono. Wiedziała, że coś się dzieje i że bezpieczniej
jest być w domu. W dzielnicy Mikro-rajan, gdzie mieszkało wielu członków afgańskiej partii komunistycznej,
informacje rozchodziły się szybko. Poza tym dzielnica leży blisko pałacu prezydenckiego, między siedzibą
radia Kabul a lotniskiem międzynarodowym. A Szakila była przecież dziennikarką!
Wieczorem telewizja nadawała same pieśni patriotyczne. Około wpół do ósmej na ekranie pojawił się spiker i
odczytał komunikat:
 Drodzy rodacy! Doktor Nadżibullah, były prezydent Afganistanu, chciał nielegalnie wyjechać z kraju.
Aby zapobiec próżni w sprawowaniu władzy i nie dopuścić do tego, żeby los naszego kraju przeszedł w ręce
Pakistańczyków, utrzymujemy stały kontakt z modżahedinami... .
Na razie nie wiedzieliśmy, z kim dokładnie rząd utrzymuje kontakt, żeby zapełnić lukę w sprawowaniu
władzy. Aż któregoś ranka, kiedy z Szakila robiłyśmy zakupy na targu, sprzedawca warzyw powiedział nam:
- Komendant Masud wejdzie do Kabulu. Wszyscy w mieście to mówią!
Ludzie bali się wkroczenia do Kabulu żołnierzy Hekmatjara, bo to oni ostrzelali miasto z rakiet.
Następnego dnia w wieczornym dzienniku telewizyjnym wystąpił minister spraw zagranicznych:
 Poleciałem śmigłowcem do Pandższiru negocjować przekazanie władzy. Golbuddin Hekmatjar i Ah-mad
Szah Masud zgodzili się wejść do Kabulu, nie walcząc ze sobą .
Nazajutrz w szkole stwierdziłam, że wiele się zmieniło. Nauczycielki nie były ubrane w rajstopy i spód-
nice, tylko w spodnie, obszerne czadory lub długie płaszcze. Dziewczęta rozmawiały o najnowszych
wiadomościach.
- Jeśli władzę przejmą ekstremiści Hekmatjara, wojna będzie trwała dalej.
- Zmieni się sytuacja życiowa kobiet, nie będą mogły pracować.
- Szkoły dla dziewcząt będą zamknięte. Wolałam nic nie mówić, bo brat był w więzieniuz Koranu.
Dziedziniec z marmuru w kolorze lazurowym nakrapianym ciemnoczerwono był gładki jak lustro. Wokół
niego zgromadziły się białe gołębie. W dzień nowego roku dziedziniec zdobiły doniczki z czerwonymi tuli-
panami. To było naprawdę wspaniałe.
Niektórzy pątnicy, niewidomi lub kalecy modlili się tu od roku, czekając na obchody święta, w nadziei, że
tego dnia zdarzy siÄ™ cud.
Wewnątrz meczetu, na pulpicie był wyłożony Wielki Koran, można go było przeglądać, kiedy chciało się
znalezć odpowiednie wersety, ale widziałam też ludzi, którzy odmawiali je z pamięci, nie zaglądając do
świętej księgi. Potem złożyliśmy ofiarę na meczet i poszliśmy pomodlić się na grobie Alego. Szakila zapytała
jakąś kobietę, co należy zrobić potem, a ona odpowiedziała:
i obawiałam się, że moje wypowiedzi mogą mu zaszkodzić. Myślałam jednak z lękiem, że Wahid podziela
idee ekstremistów.
Jakieś dwa, trzy dni pózniej zauważyliśmy w naszej dzielnicy umundurowanych mężczyzn. Kilku z nich
pojawiło się nawet w mojej szkole. Mieli na sobie mundury wojskowe, koleżanki z klasy sądziły więc, że nie
mogą być modżahedinami.
Tego samego dnia niektórzy sąsiedzi, zwłaszcza zatrudnieni w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, zaczęli
znosić do domu broń oraz różnego rodzaju sprzęty: telewizory, magnetowidy, radiomagnetofony... Tak
zaczęła się grabież. Mężczyzni zapuszczali brody.
Telewizja, tak jak przedtem, nadawała program z udziałem prezenterów i prezenterek. Nadal puszczano
nagrania muzyczne. Ale wieczorem 28 kwietnia prezenterka, choć umalowana jak zwykle, nosiła już chustę.
To było dla nas coś nowego. Kilka dni pózniej prezydentem Islamskiego Państwa Afganistanu mianowano
Sebghatuliaha Modżaddidiego.
5 maja otwarto bramy więzień i wolność odzyskali równocześnie wszyscy więzniowie polityczni i kryminalni.
Wieczorem do naszych (irzwi zapukał Wahid. Miał brodę, nosił strój narodowy i choć dopiero co wyszedł z
więzienia, lepiej od nas znał przebieg wydarzeń. Był szczęśliwy i rny też cieszyliśmy się, że znowu go widzimy,
ale nazajutrz poszedł na targ i kupił nam trzy wielgachne czadory, które nie miały nic wspólnego z chustami,
jakie nosiłyśmy do tej pory.
z Koranu. Dziedziniec z marmuru w kolorze lazurowym nakrapianym ciemnoczerwono był gładki jak lustro.
Wokół niego zgromadziły się białe gołębie. W dzień nowego roku dziedziniec zdobiły doniczki z czerwonymi
tulipanami. To było naprawdę wspaniałe.
Niektórzy pątnicy, niewidomi lub kalecy modlili się tu od roku, czekając na obchody święta, w nadziei, że
tego dnia zdarzy siÄ™ cud.
Wewnątrz meczetu, na pulpicie był wyłożony Wielki Koran, można go było przeglądać, kiedy chciało się
znalezć odpowiednie wersety, ale widziałam też ludzi, którzy odmawiali je z pamięci, nie zaglądając do
świętej księgi. Potem złożyliśmy ofiarę na meczet i poszliśmy pomodlić się na grobie Alego. Szakila zapytała
jakąś kobietę, co należy zrobić potem, a ona odpowiedziała:
- To świątynia Alego. Możecie się modlić i prosić o coś Boga. Wasza prośba zostanie spełniona. On czyni
cuda.
Ja prosiłam o zdrowie dla mamy i żeby Bóg chronił całą naszą rodzinę. Potem widzieliśmy dziwną rzecz: setki
kłódek wiszących na metalowym pręcie, wszystkie były zamknięte. Zastanawiałam się, do czego mogą służyć.
Znowu zapytałyśmy jakąś kobietę.
- Trzeba pociągnąć za jakąś przypadkową kłódkę, a jeśli się otworzy, twoje życzenie się spełni. Moja bratowa
zrobiła to kilka dni temu, chciała, żeby mąż wrócił do Mazar-e Szarif, bo się o niego martwiła. Tego samego
wieczoru był już w domu!
Szakila nie chciała pociągnąć za kłódkę; ja chętnie bym to zrobiła, wyciągnęłam już nawet rękę i prawie
dotknęłam jednej z nich, ale ona mnie powstrzymała.
- Nie wiem, co to ma znaczyć, Latifo! Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Zamiast zrobić głupstwo i postąpić
wbrew zasadom, lepiej nic nie ruszać.
Wahid czekał na nas na zewnątrz, modlił się w części meczetu przeznaczonej dla mężczyzn.
Kupiliśmy ziarno, żeby nakarmić białe gołębie z błękitnego meczetu. Zauważyłam wielu cudzoziemców,
nawet z Zachodu. Byli zachwyceni pięknem meczetu. W Kabulu są równie piękne i duże meczety, ale ten
jest jedyny w swoim rodzaju i otoczony szczególną czcią, bo znajduje się tu grób Alego, a on potrafi sprawiać
cuda.
Co niezwykłe, obie z Szakila stałyśmy się świadkami cudu!
Nad nieprzeliczonym tłumem powiewała chorągiew zawieszona przez mężczyzn. Tuż przed nami byli
modlący się chorzy i kaleki. Nagle jakiś mężczyzna wzniósł ręce do nieba, przetarł oczy, krzycząc jak oszalały,
że odzyskał wzrok! Otaczający go ludzie rzucili się natychmiast zdzierać z niego ubranie, bo odtąd uchodziło
za święte. Mężczyzna dziękował Zogu, pocierał twarz, potem w ekstazie wpatrywał się w niebo, a tłum coraz
bardziej na niego napierał. Nie przeszkadzał mu w tym. Widziałam wyciągnięte ku niemu ręce, błagania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl