[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jednak teraz, ona była przy mnie. Coś się musiało stać, coś się zmieniło. Nie interesowało mnie co,
ważne, że tu była. Delikatnie przejechałem palcami po jej policzku. Po wpływem mojego dotyku,
zmarszczyła nos. Po chwili znów rozluzniła mięśnie, przybierając łagodny wyraz twarzy. Sięgnąłem
dłonią jej włosów. Głaskałem ją po głowie, powoli, delikatnie. Nie poruszyła się. Przytuliłem ją
mocniej do siebie, odwzajemniła uścisk i ciaśniej oplotła moje nogi. Czułem jej oddech na swojej
nagiej piersi. Bella miała na sobie koronkową koszulkę. Tą samą, w której przyszła do mnie po
pierwszym wyskoku z Jamesem ich pieprzonej mrożonej kawie. Czyżby poczuła się winna? Chciała
mnie przeprosić? Schyliłem lekko głowę i ucałowałem Bells w czoło. Zamknąłem oczy i wtuliłem twarz
w jej włosy. Wdychałem jej zapach. Pachniała dziwnie, zupełnie jak nie ona, jakimiś lekami.
- Edwardzie, otwórz oczy! Usłyszałem, jak mówi do mnie, ale nie reagowałem.
Chciałem je otworzyć, ale bałem się, że zniknie.
- Edwardzie, ocknij się powtórzyła, ale jej głos stał się dziwny. Był mocny i chrapliwy.
Co się ze mną działo? Uniosłem powieki. Bella zniknęła, tak jak się tego obawiałem. Zamiast niej,
zobaczyłem przerażone oczy Alana i dwóch ratowników medycznych.
- No, nareszcie! wykrzyknÄ…Å‚ Alan. Jak siÄ™ czujesz?
- To był tylko sen? Tylko sen?
- O czym ty mówisz? Straciłeś przytomność, Edwardzie!
- Bells, gdzie jesteś, skarbie? wyszeptałem i na powrót ogarnęła mnie ciemność.
Gdy ponownie otworzyłem oczy, znajdowałem się w szpitalu. Jednym z najbardziej znienawidzonych
przeze mnie miejsc. Byłem podłączony do rurki z tlenem i monitorowany.
To dziwne pomyślałem. Przecież to zwykłe omdlenie.
Chciałem wstać, gdy zorientowałem się, że jestem przypięty pasami do łóżka.
Co, do cholery?
- Ratunku, pomocy! wrzeszczałem jak opętany. Nie miałem pojęcia, co się stało. Nie wiedziałem,
czemu mnie przywiązano. Szarpałem się, krzycząc przy tym głośno. Do pokoju wpadła pielęgniarka.
Na jej twarzy widoczne było przerażenie.
- Spokojnie, Edwardzie, spokojnie mówiła. Już cię rozwiązuję.
- Czemu jestem spętany? Co tu się, do diabła, dzieje?
- Zaraz przyjdzie lekarz i wszystko ci wyjaśni.
- Pani nie może? Proszę. Gdybym mógł, padłbym na kolana, ale to było niemożliwe w tej chwili.
- Nie&
Pielęgniarka nie zdążyła nawet wypowiedzieć połowy zdania, gdy na salę wszedł kumpel mojego ojca,
doktor Oravo.
- Proszę zostawić mnie z pacjentem samego zwrócił się do kobiety.
Na te słowa przestała rozpinać krępujące mnie pasy i wyszła bez słowa. Lekarz podszedł do mnie i
dokończył uwalnianie mnie. Następnie podsunął sobie stołek i usiadł przy moim łóżku.
- Edwardzie zaczął jak się zapewne domyślasz, straciłeś przytomność. Miało to miejsce
dwukrotnie w niewielkim odstępie czasu. Podczas drugiego omdlenia miałeś napad padaczkowy.
- Jaki napad? zapytałem, przerywając Oravie.
- Epileptyczny. Musimy wykonać kilka badań, aby dowiedzieć się, co ci jest. Powiedz, jak się czujesz?
Zabawne, dopóki nie zapytał, czułem się dobrze, a przynajmniej tak mi się zdawało. Jednak teraz,
skronie pulsowały mi w zawrotnym tempie. Miałem wrażenie, że ktoś w regularnym tempie wali
mnie młotkiem w czubek głowy.
- Chyba mam migrenę powiedziałem w końcu.
Po wypadku migreny męczyły mnie przez pół roku. Myślałem, że minęły bezpowrotnie, ale jak widać,
myliłem się. Nie miałem pojęcia, co to wszystko może oznaczać. Wiedziałem, że wyjaśnienie przyjdzie
wraz z wynikami badań.
- Do tej pory zrobiliśmy ci badania krwi. Nie są rewelacyjne. Na pewno coś się dzieje, musimy tylko
ustalić, jakie jest tego zródło. Wiemy na razie, że masz anemię i jesteś przemęczony. Potrzymamy cię
tu trochę, abyś wydobrzał.
- Chcę wrócić do szkoły! krzyknąłem poirytowany.
- Edwardzie, spokojnie. Jutro masz tomografię głowy, a dziś EEG. Gdy tylko dowiemy się, co ci jest i
cię wyleczymy, wrócisz na uczelnię. Póki co, musisz odpocząć. Teraz cię zostawię. Proponuję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]