[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uparcie.
W recepcji Grand Hotelu" przy ulicy Piotrkowskiej poinformowano nas uprzejmie, \e
oczekują na nas trzy ju\ opłacone jednoosobowe pokoje. Pani z recepcji wręczyła mi równie\
kopertę, w której znalazłem bilety na przedstawienie w Teatrze im. Jaracza. Spektakl
rozpoczynał się o godzinie siódmej piętnaście, a poniewa\ nie mieliśmy z sobą prawie \adnych
rzeczy, więc nawet nie poszliśmy do swoich pokojów, tylko od razu wsiedliśmy do wehikułu i
pojechaliśmy do teatru.
Pozostawiłem samochód na małym parkingu, usytuowanym na rogu ulicy Jaracza i
Kilińskiego, zdjęliśmy płaszcze w szatni i zajęliśmy miejsca na widowni.
Okazało się, \e Wydział Kultury był tak miły, \e zakupił dla nas pierwsze miejsca w lo\y na
parterze.
Rozpoczęło się przedstawienie. Nie umiałbym powiedzieć, jaka była treść pierwszego aktu.
Zdaje mi się, \e oglądaliśmy sztukę o miłości, bo panna Wierzchoń co chwilę wzdychała i co
jakiś czas szeptała do mnie: Och, jak ona go kocha. A ten wstrętny wujek nie zgadza się na
mał\eństwo!"
Zamiast dekoracji i poruszających się na scenie aktorów, miałem w oczach pogrą\ony w
mrokach nocy nasz stary dwór. Wydawało mi się, \e znajduję się w ciemnej sieni dworskiej i
słyszę jakieś tajemnicze szmery i szelesty.
Potem była przerwa i poszliśmy do foyer, aby wypalić papierosa. Spotkaliśmy tam du\o
ładnie ubranych pań i panów, spacerowaliśmy pośród nich, a panna Wierzchoń miała minę, jakby
co najmniej ka\dy wieczór spędzała w teatrze. Tylko Bigos poziewywał dyskretnie. Wreszcie
oświadczył:
" Wolałbym, \eby załatwili nam bilety na występ jakiegoś zespołu big-be-
atowego.
" Och, Bo\e, có\ za prymityw! powiedziała o Bigosie panna Wierzchoń.
A potem zapytała mnie:
" Pan równie\ wolałby co innego? Na przykład, cyrk?
" Nie... nie zaprzeczyłem z roztargnieniem, wcią\ bowiem myślałem
o naszym opuszczonym dworze.
Panna Wierzchoń opacznie zrozumiała moje roztargnienie.
A więc i pana wzruszył pierwszy akt? A myślałam, \e jest pan niewra\liwy
jak drewniany kołek. Okazuje się jednak, \e ma pan jakąś zaletę: jest pan podatny
na wzruszenia artystyczne.
Znowu zajęliśmy miejsca w lo\y. Gdy kurtyna szła w górę, panna Wierzchoń szepnęła:
Powinniśmy chyba podziękować za bilety do teatru... I w ogóle, \e tak
0 nas dbają. Załatwili nam miejsca w najlepszym hotelu...
A ja nagle doznałem wra\enia, \e kurtyna podniosłe, się nie tylko nad sceną w teatrze, lecz
równie\ w mej świadomości, i w jaskrawym świetle zobaczyłem jakieś ponure, tajemnicze
sprawy.
Do licha pomyślałem. Od kilku lat, odkąd jestem pracownikiem prowincjonalnego
muzeum, bywałem często zapraszany na przeró\ne spotkania
1 konferencje to do Warszawy, to do Krakowa. I zawsze w najlepszym razie rezer
wowano dla mnie łó\ko w kilkuosobowym pokoju, a ju\ nikomu nawet na myśl
nie przyszło zapewnić mi rozrywkę, bilety do teatru czy coś w tym rodzaju. A tu
taj oczekiwały na nas trzy jednoosobowe pokoje w najlepszym hotelu i bilety do
teatru, jakbyśmy byli jakąś zagraniczną delegacją, a nie pracownikami muzeum,
które dopiero ma powstać... Nie, to nieprawdopodobne..." powtarzałem.
Nagle lewą ręką chwyciłem dłoń panny Wierzchoń, a prawą rękę Bigosa. Zcisnąłem je jak
\elaznymi kleszczami.
Idziemy! Natychmiast, stąd idziemy. Stało się coś strasznego szepnąłem
do nich.
Z taką siłą trzymałem ich za ręce, \e posłusznie, trochę przera\eni, wyszli ze mną z teatralnej
lo\y.
Na oświetlonym korytarzu popatrzyli na mnie ze zdumieniem.
" Co się stało? wyjąkał Bigos.
" To wszystko jest fikcją powiedziałem. Te bilety do teatru, te zarezer
wowane pokoje...
Ich zdumienie wzrosło.
Co jest fikcją? Przecie\ dostaliśmy bilety i są dla nas pokoje. To nie fikcja,
tylko rzeczywistość rzekła panna Wierzchoń.
Czy nie rozumiecie, \e wciągnięto nas w pułapkę? Wracamy do Janówki.
Natychmiast!
Nie słuchając okrzyków protestu i oburzenia, znowu chwyciłem silnie ich dłonie.
" Ubierać się! wrzasnąłem. Jedziemy do dworu.
Bigos jęknął:
" O Bo\e, Bo\e, za co my cierpimy!...
Ale grozny ton mego głosu nakazywał posłuszeństwo. Szatniarka wydała nam płaszcze, choć
równie\ była bardzo zdziwiona.
Nie podobała się państwu ta sztuka? Przecie\ to historia o miłości, a pań
stwo tacy młodzi...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]