[ Pobierz całość w formacie PDF ]

-Tim - postarała się, aby jej głos brzmiał miło, myśląc jednocześnie z trwogą o jego
muskułach. - Postaw mnie z powrotem i daj mi zatelefonować.
-Jesteś na przyjęciu, słodziutka. - Jednym ruchem posadził ją na blacie kuchennym. -
Nie potrzebujesz do nikogo dzwonić, jak jesteś ze mną
-Wiesz co? - Juliet przemknęło przez myśl, żeby wymierzyć mu szybki cios poniżej
pasa, jednak zamiast tego poklepała osiłka po ramieniu. W końcu był sąsiadem Billa. -
Myślę, że powinieneś wrócić na przyjęcie, zanim piękne panie się za tobą stęsknią.
-Ja tam mam lepszy pomysł. - Tim pochylił się ku Juliet, obejmując ją potężnymi
ramionami i pokazując w uśmiechu dwa rzędy lśniących, zdrowych zębów. - Może tak
byśmy sobie urządzili małe bara - bara? Takie paniusie z Nowego Jorku jak ty, pewnie
wiedzÄ…, co znaczy dobra zabawa.
88
Gdyby nie to, że zdążyła już nieco poznać nieokrzesanych Teksańczyków, poczułaby
się obrażona w imieniu wszystkich kobiet, a w szczególności mieszkanek Nowego Jorku.
Postanowiła jednak zdobyć się na cierpliwość.
- My, damy z Nowego Jorku, potrafimy powiedzieć facetowi  nie - stwierdziła
spokojnie. - A teraz odsuń się ode mnie, Tim, bardzo cię proszę.
- No co ty, Juliet. - Wsunął jej dłoń pod bluzeczkę na karku. - Mam u siebie
superłóżko wodne. Co ty na to?
Dotknęła jego przegubu. Sąsiad czy nie, już ona sobie Z nim poradzi.
-Może byś poszedł ponurkować?
-To właśnie miałem na myśli - uśmiechał się szeroko, podczas gdy jego dłoń
wędrowała w górę po jej udzie.
-Hej, ty - głos Carla zabrzmiał jadowicie. - Jeżeli natychmiast nie znajdziesz innego
zajęcia dla swoich rąk, za moment nie będziesz nawet w stanie wytrzeć sobie nimi
nosa.
-Carlo! - krzyknęła Juliet z rozdrażnieniem. Nie chciała, aby poczuwał się do roli jej
rycerza obrońcy.
-Ta dama i ja mamy prywatną rozmowę. - Tim wypiął umięśnioną pierś. - Spadaj.
Carlo, z kciukami zaczepionymi o kieszenie spodni, ruszył w ich kierunku. Juliet
zwróciła uwagę, że tak wściekłego widziała go tylko raz - kiedy awanturował się o bazylię w
puszce. W tym stanic można się było po nim spodziewać wszystkiego. Zaklęła w duchu i z
westchnieniem zaproponowała, chcąc uniknąć sceny:
-A może byśmy tak wszyscy wyszli na dwór?
-Doskonale. - Carlo wyciągnął rękę, aby pomóc jej zeskoczyć z blatu, ale zanim
zdążyła ją chwycić, stanął między nimi Tim.
-Ty pójdziesz na dwór, bracie. My z Juliet jeszcze nie skończyliśmy.
-Czyżby?
-Nie, Tim, właśnie skończyliśmy - powiedziała skwapliwie. Chętnie zsunęłaby się na
podłogę, lecz groziło to wpadnięciem wprost w ramiona Tima. Nie wiedząc, co
począć, siedziała bez ruchu.
-Jak słyszysz, dama już skończyła rozmowę - lodowate spojrzenie Carla
kontrastowało z jego podejrzanie uprzejmym uśmiechem. - Bądz łaskaw zejść jej z
drogi.
- Mówiłem ci, żebyś spadał - potężny Tim wściekle chwycił Carla za klapy.
- Przestańcie obaj, natychmiast! - wrzasnęła Juliet. Widząc oczami wyobrazni obraz
89
bohaterskiego Franconiego, broczącego krwią, chwyciła wielki słój i uniosła oburącz w górę.
Zanim jednak zdążyła użyć tej groznej broni, Tim z jękiem zgiął się wpół. Zdumiona patrzyła,
jak kurczowo Å‚apie powietrze, trzymajÄ…c siÄ™ za brzuch.
-Możesz to odstawić - powiedział Carlo spokojnie. - Na nas czas. - A kiedy nic
zareagowała, kompletnie zaskoczona, wyjął słój z rąk Juliet. odstawił na stół, a
następnie zsadził ją zręcznie na podłogę. - Bywaj zdrów - zwrócił się uprzejmie do
skulonego Tima, po czym szarmancko podał Juliet ramię.
-Coś ty zrobił?!
-To, co było konieczne.
Obejrzała się na drzwi do kuchni. Gdyby nie widziała na własne oczy...
-Uderzyłeś go - powiedziała oskarżycielsko.
-Nie za mocno - zbagatelizował, pozdrawiając grupkę opalających się osób. - Nie bój
siÄ™, takiemu zdrowemu byczkowi nic siÄ™ nie sianie.
-Ale... - patrzyła z niedowierzaniem na dłonie Carla, wytworne, o długich palcach. Z
pewnością nie było to ręce boksera. - Tim jest naprawdę potężny.
Wyciągając z powrotem z kieszeni ciemne okulary, Carlo znacząco uniósł brwi.
- Fakt, że jest się potężnie zbudowanym, o niczym nie prze sądzą. Otrzymałem dobrą
szkołę w dzieciństwie, w mojej dzielnicy. Może wreszcie ruszymy się stąd?
Zdała sobie sprawę, że jego glos nie brzmi miło, przeciwnie, jest zimny i oschły.
Mimo woli przybrała ten sam ton.
- Pewnie powinnam ci podziękować.
- No, myślę. Chyba że wolałaś być obmacywana. Kto wie, czy Tima nie zwabiły
wysyłane przez ciebie sygnały? - zerknął na nią z ukosa.
Juliet dosłownie zamurowało.
- Co masz na myśli?
- Sygnały, jakie kobiety wysyłają, kiedy chcą zwabić faceta. Przez chwilę próbowała
się opanować. Bezskutecznie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl