[ Pobierz całość w formacie PDF ]

została piątka dzieci, które teraz przerazliwie krzyczały, uczepione trzeszczących belek.
Dolne rzędy ławek zawaliły się już wcześniej, tak że dzieci niebezpiecznie balansowały
jakieś pięć metrów nad ziemią. Słońce już zaszło i ciemność rozświetlały jedynie zawieszone
u góry kolorowe lampki, co jeszcze pogłębiało grozę sytuacji.
 O mój Boże!  wyrwało się Maddie. Oczyma duszy widziała już strzaskaną trybunę i
pogrzebane pod nią dzieci.
Ludzie miotali się, płacząc i krzycząc ze strachu. Nie było nikogo, kto potrafiłby
zapanować nad sytuacją  McAdams i jego towarzysze kręcili się wśród tłumu, przerażeni i
zdezorientowani.
Nagle wszystko się zmieniło.
 Hej, wy tam!  krzyknął Case do grupki starszych chłopaków, wśród których był i Jeff.
 Podtrzymać rusztowanie!
Chłopcy od razu go zrozumieli. Otoczyli chwiejące się pale i próbowali je naprostować.
Kilku mężczyzn rzuciło im się na pomoc. Maddie nagle otrząsnęła się z paraliżującego
strachu i wraz z paroma kobietami podbiegła do trybuny. Chociaż w szóstkę usiłowały
podeprzeć rozchwianą belkę, czuła, jak cała konstrukcja drży, i wiedziała, że nie zdołają jej
długo utrzymać.
Spojrzała w górę. Jeden z uwięzionych chłopców zrobił ruch, jakby miał zamiar
zeskoczyć na stojących pod nim ludzi.
 Nie!  ryknął Case. Dzieci zamarły.  Nie ruszaj się!  zawołał do chłopca.  Idę po
ciebie.
Maddie stłumiła okrzyk protestu. Case chciał się wspiąć na górę? A jeśli spadnie? Jeżeli
trybuna zawali się pod jego ciężarem i wszyscy spadną? Może powinien poczekać, aż
przyniosą drabinę?
Konstrukcja znowu zadrżała i zatrzeszczała. Maddie i ludzie wokół niej mocniej
przywarli do belek.
 To się zaraz zawali!  rozległ się gdzieś z tyłu okrzyk McAdamsa.  Odsunąć się,
wszyscy!
Jakaś kobieta rozpaczliwie krzyknęła. Maddie rozpoznała matkę jednego z uwięzionych
na górze chłopców.
 Wszystko będzie dobrze, Carol  zawołała, przekrzykując tłum.  Case sprowadzi
dzieci na dół.
Nagle do Case a, który sprawdzał, czy wszystkie belki są mocno podparte, podeszli
Jackson i Mike. Po błyskawicznej naradzie wraz z dwoma innymi mężczyznami podnieśli
Case a do góry. Uchwycił się poziomej belki, żeby się przekonać, czy wytrzyma jego ciężar.
Drewno zatrzeszczało.
Maddie wstrzymała oddech. Czuła, że naprężone ramiona zaczynają jej drżeć, więc
mocniej zaparła stopy w zdeptaną trawę.
Z wysiłkiem uniosła głowę. Case powoli piął się w górę, uważnie sprawdzając
wytrzymałość każdej belki. Tłum, który przedtem krzyczał, teraz zamilkł. Zapadła grobowa
cisza.
 Wezcie stąd tego faceta!  ryknął nagle McAdams, a jego głos odbił się echem w
ciemności.  Zawali nam trybunę. Trzeba poczekać na ekipę ratowniczą!
 Konstrukcja nie wytrzyma tak długo  zaatakował ktoś szeryfa.  Brannigan wie, co
robi.
Case był już prawie na szczycie trybuny. Maddie pomyślała o jego chorej nodze. Czy nie
odmówi mu posłuszeństwa? Co będzie, jeśli... ?
Jęknęła, kiedy jedna z desek załamała się pod Case em i upadła tuż obok niej.
Machinalnie odsunęła się, ale zaraz mocniej naparła na słup, świadoma, że tylko siła ludzkich
ramion podtrzymuje rozchwianą trybunę.
Case wdrapał się na górną ławkę, gdzie czekały na niego przerażone dzieci, i po chwili
bezpiecznie do nich dotarł. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
Dzieci garnęły się do Case a w panice, a on starał się je uspokoić.
 W jaki sposób sprowadzi je na dół?  jęknęła przerażona matka za plecami Maddie. 
Po co pozwoliłam Bobby emu tam iść?
 Nikt nie wiedział, że coś takiego się zdarzy  mruknęła Maddie. Nagle pomyślała, że
przecież ktoś powinien sprawdzić wszystko przed imprezą. Kto jest odpowiedzialny za
bezpieczeństwo w miasteczku?
 O Boże, co on wyprawia!  szepnęła kobieta.
Case przechylił się przez balustradę i krzyknął coś do Jacksona. Dwaj mężczyzni
natychmiast podsadzili Babbita na ramiona potężnego brodacza, Andy ego Smitha, który
kiedyś był gwiazdą szkolnej drużyny piłkarskiej, a teraz bywał częstym gościem w restauracji
Maddie.
Case odwrócił się do Bobby ego i przywołał go do siebie. Bobby z przerażeniem pokręcił
głową. Maddie patrzyła, jak Case łagodnie tłumaczy coś chłopcu, a potem mocno obejmuje
go w pasie i opuszcza w dół, wprost w ramiona Babbita.
 Dzięki ci, Boże!  jęknęła Carol i rzuciła się do syna, który bezpiecznie wylądował na
ziemi.
W oddali rozległy się dzwięki syren. Maddie dopiero teraz zauważyła, że ktoś 4eży na
trawie obok miejsca, w którym załamały się trybuny i że zebrała się tam grupka ludzi. Nikt
nie mógł zrozumieć, jak doszło do wypadku.
Case podał Jacksonowi kolejną trójkę dzieci i został na górze z ostatnim  małą
dziewczynką, która z płaczem kurczowo trzymała się jego nogi. Schylił się, żeby ją wziąć na
ręce. Dziewczynka potrząsnęła głową.
 Nie bój się, Polly  krzyknął ktoś z dołu.  Ten pan musi cię podać na dół.
 Pomóż mu, kochanie  zawołała drżącym głosem jakaś kobieta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl