[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Drugi szlachcic, Ottysław, pod pobliskim murem grał w kości z jednym ze swoich oficerów.
Arystokrata pomagał sobie w grze potoczystymi i szpetnymi przekleństwami. Gdy Conan mijał
baronów Sigmark podniósł głowę.
Myślę, że na razie nic nam nie grozi, czcigodny Favianie. Uważam, że powinniśmy zachować
dotychczasowy szyk marszowy.
Wydawszy pomruk aprobaty, Conan wskoczył na rydwan. Poczuł, że Evadne wsiada i staje obok
niego. Cymmerianin ujął lejce i zamaszystym gestem dał znak do wymarszu. Dziewczyna
przegarnęła włosy za ramię i stwierdziła półgłosem:
Jak zwykle, twoi bracia baronowie nie kwapią się jechać przodem.
Owszem Conan odczekał aż tuzin jezdzców, stanowiących jego osobistą straż, ruszy z
miejsca. Cieszę się, że nie muszę dotrzymywać im towarzystwa i odgrywać skazanej na
niepowodzenie komedii. Przypadł mi za to zaszczyt prowadzenia kolumny.
Zręcznie ciągnąc za lejce, skierował rydwan na środek traktu przed zbierającą się do drogi
piechotę z Dinander. Prowadzili ją Rudo i inni towarzysze Cymmerianina z lochów. Gdy ich mijał,
rozległy się skąpe owacje na cześć rzekomego Faviana.
Zaiste, wielki zaszczyt! zaśmiała się cynicznie Evadne. Pytanie brzmi, czy możemy ufać
posuwającym się za nami łobuzom? Jak szybko tyły kolumny włączą się do walki, kiedy jej czoło
zetrze się z nieprzyjacielem? I w kogo ugodzą ostrza wojsk Ottysława i Sigmarka. We wspólnego
nieprzyjaciela czy w nas samych? potrząsnęła głową z goryczą. Wspólna wyprawa stwarza im
okazję do złamania zbrojnej potęgi Dinander!
Mówiłem to samo burknął Conan poprawiając rękojeść broni przy boku. Nie obawiaj się,
jeżeli ci hultaje spróbują mnie zdradzić, jednym pchnięciem nadzieję ich obu na ostrze miecza!
Jeszcze bardziej niepokoi mnie sytuacja w stolicy prowincji. Obawiam siÄ™ o losy naszego
przymierza ze szlachtą. Sam wiesz, jak bardzo jest chwiejne Evadne kontynuowała rozważania,
nie zwracając uwagi na przechwałki Cymmerianina. Ponieważ rydwan nabierał szybkości, zacisnęła
silniej dłoń na poręczy. Durwald ma posłuch u wystarczająco dużej części byłej %7łelaznej Gwardii,
by zawładnąć pałacem i obwołać się baronem, jeśli wpadnie na taki pomysł. Oby moi towarzysze
wykazali dosyć siły, aby położyć tamę jego ambicjom i powstrzymać go przed zaprzepaszczeniem
wszystkich reform.
W takim razie pozwól, że zapytam cię, dlaczego zdecydowałaś się przyłączyć do mnie i opuścić
Dinander? Conan oderwał wzrok od drogi, by spojrzeć na oblicze kobiety. Pęd powietrza
poruszał najdłuższe pasma jej jasnych włosów. Marszałek miał dużą ochotę wziąć udział w tej
wyprawie, dopóki go nie zniechęciłaś.
Naprawdę sądzisz, że pozwoliłabym wam obu dogadać się na osobności z parą naszych
podstępnych sąsiadów? Evadne zwróciła ku niemu lodowaty wzrok. Ryzykowalibyśmy za
wiele naraz: bezpieczeństwo prowincji, naszego wojska i fałszywego dziedzica Baldomera!
uniosła zdecydowanie podbródek. Jeżeli bogowie pozwolą, dopilnuję, byśmy wszyscy wrócili
bezpiecznie do Dinander obejrzała się za siebie. Zwłaszcza ty, dla dobra całej prowincji. Poza
tym, Conanie, co ciebie skłoniło do ruszenia na zbrojną wyprawę? Evadne przyjrzała się
swojemu towarzyszowi kątem oka. Och, wiem, że Cymmerianie rwą się do walki bardziej niż
pszczoła do miodu& Czuję jednak inny, ukryty motyw. Czyżbyś żywił własne ambicje?
Chociaż barbarzyńca z Pomocy wzruszył ramionami z przesadną beztroską, po Evadne nie było
widać, czy to zauważyła.
Cóż, kobieto, jeszcze dzień życia w tym stoczonym przez robaki pałacu, a zwariowałbym tak
samo, jak biedna Calissa! powiedział. Lepiej stawiać czoło kostusze, lepiej sczeznąć na
bagnach Varakiel, niż próżnować w atłasach.
Rozumiem Evadne popatrzyła sceptycznie na Cymmerianina. Być może na swój prosty,
barbarzyński sposób czujesz, jak bardzo losy bitwy mogą zależeć od twoich nieokrzesanych
wrzasków! poderwała od niego wzrok i rozsiadła się wygodniej na desce woznicy. Cóż,
Conanie, zbyt beztrosko przypisujesz sobie władzę barona odezwała się wreszcie. Nieważne,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]