[ Pobierz całość w formacie PDF ]
57
S
R
jakby to trwało całą wieczność. Kiedy już myślała, że za chwilę eksploduje,
poczuła na sobie jego usta - rozpalone, pełne pożądania.
Nie mogła zebrać myśli, kiedy Jack ją całował, delikatnie, lecz namiętnie.
Kręciło jej się w głowie i czuła, jak każda komórka jej ciała reaguje na jego
dotyk
Upuściła na podłogę dokumenty, które trzymała, i zaczęła dotykać jego
twarzy dłońmi. Jeden pocałunek przeciągnął się w kolejny, a z każdym z nich
czuła, że pragnie Jacka coraz mocniej. Pozwoliła, żeby wziął ją w ramiona, a
kiedy poluzowała ręcznik na jego biodrach, Jack wstrzymał oddech z cichym
jękiem.
Pochłonięta smakiem jego ust dopiero po chwili zorientowała się, że Jack
przestał ją całować.
- Ktoś z nas ma na sobie za dużo ubrań - szepnął cicho, muskając
koniuszkami palców jej piersi.
Nie mogąc złapać tchu, przymknęła oczy i oddała się obezwładniającej ją
rozkoszy. Kiedy wyczuła jego erekcję, oszołomiona zrobiła krok do tyłu, stając
na dokumentach, które ze sobą przyniosła. Kątem oka zauważyła pismo z
kancelarii i momentalnie odzyskała zdrowe zmysły. Co ona wyprawia? Czy nie
powiedziała przed chwilą Chloe, że ten facet nie trzyma się żadnych zasad? %7łe
bez względu na okoliczności dąży do przejęcia hotelu i zaciągnięcia jej do
łóżka? Nie zamierzała mu na to pozwolić.
- To był błąd. Nie powinnam była tu przychodzić.
Odwróciła się i wybiegła z łazienki, nie czekając na jego odpowiedz.
58
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
- Przecież zgodziłam się, żebyś ruszył z analizą - stwierdziła Laura
następnego dnia rano, kiedy Jack pojawił się u niej w gabinecie.
- To prawda. I doceniam twoją chęć współpracy - odpowiedział.
Nie miał ochoty zwracać jej uwagi na fakt, że właściwie nie miała innego
wyboru.
Słuchał jej wymówek, dlaczego jej się nie udało zapewnić mu przestrzeni
biurowej, kiedy zauważył, że robiła wszystko, co w jej mocy, żeby poruszać
wyłącznie sprawy biznesowe. Ani słowem nie wspomniała o swojej wizycie w
jego apartamencie poprzedniej nocy. Tylko dlaczego uciekła? To pytanie
zadawał sobie wielokrotnie. Jedyna odpowiedz, jaka mu przychodziła do
głowy, to Peterson. Jeżeli, tak jak podejrzewał, była związana z jego przybra-
nym bratem, Peterson nigdy by jej nie powiedział o tym, co go łączy z
Jackiem, bo nigdy go nie uznał za członka rodziny. Raczej ostrzegłby ją, żeby
się trzymała od niego z daleka, twierdząc, że jest bezlitosnym facetem,
któremu nie można ufać.
- Biorąc to pod uwagę, nie sądzę, żeby to służyło interesom hotelu -
mówiła dalej Laura, przedstawiając powody, dla których Jack nie może
pracować na miejscu.
Mimo że oboje byli skupieni wyłącznie na sprawach dotyczących hotelu,
w powietrzu unosiła się napięta atmosfera. Jack wyczuwał ją w sposobie, w
jaki Laura unikała jego wzroku, w tym, jak cała aż sztywniała za każdym
razem, gdy się do niej zbliżał na odległość kilku kroków. A także po cieniach,
jakie miała pod oczami. Domyślił się, że nie tylko on nie mógł zmrużyć oka
zeszłej nocy. Nawet zimny prysznic nic nie zmienił - nadal jej pragnął. Na
59
S
R
szczęście potrafił kontrolować swoje żądze i nie pozwolić, aby zakłóciły
prowadzenie interesów.
W przeciwieństwie do swojego ojca.
W myślach zobaczył go, jak siedzi sam po ciemku, ze szklanką whisky w
dłoni. Ojciec popełnił ten błąd, że pozwolił, aby emocje wzięły górę nad
zdrowym rozsądkiem, i proszę, jaką wysoką cenę za to zapłacił.
Samuel Hawke nie tylko stracił żonę i firmę, ale także chęć do życia.
Jednak Jack wyciągnął wnioski z jego błędów i nie miał najmniejszego
zamiaru pozwolić, aby mu się przytrafiło to samo, bez względu na to, jak
bardzo Laura Spencer go pociągała.
- Jeśli dostanę spis raportów i dokumentów, które będą ci potrzebne,
dopilnuję, żeby zostały dostarczone do twojego apartamentu.
Skupił się z powrotem na tym, co do niego mówiła, jednak usłyszał tylko
końcówkę. Z łatwością się jednak domyślił, że Laura nadal próbuje się
wymigać od zapewnienia mu gabinetu.
- Może za pierwszym razem nie wyraziłem się wystarczająco jasno, ale
nie mam najmniejszego zamiaru pracować w swoim apartamencie. Potrzebuję
gabinetu, najlepiej na tym piętrze, gdzie będę miał łatwy dostęp do wszelkich
informacji. Masz to czarno na białym w piśmie z kancelarii.
- Dobrze wiem, co tam jest napisane. Potrafię czytać. Ale nie mogę
zapewnić ci czegoś, czego nie mam. Nie ma wolnego gabinetu, więc będziesz
musiał się z tym pogodzić i pracować u siebie tak jak do tej pory.
- I tu się mylisz. Nie zamierzam biegać po schodach w dół i w górę tylko
po to, żeby uzyskać dane, których potrzebuję - odpowiedział. - Nie możesz się
nie zgodzić, że byłaby to strata czasu dla nas obojga.
- Zgadzam się. Ale nie mamy innego wyboru. Jak już mówiłam, nie mam
wolnego gabinetu.
60
S
R
- Sugeruję więc, żeby się jakiś znalazł.
- Niby jak?
- Inteligenta z ciebie kobieta. Coś wymyślisz. Koniec końców, sama
nalegałaś, żebyśmy grali zgodnie z zasadami, chyba nie zapomniałaś? - dociął,
nawiązując do trzydziestodniowej karencji. - Zasady są takie, że mam mieć
gabinet.
- Ktoś ci kiedyś powiedział, że jesteś uparty jak osioł?
- %7Å‚eby to raz.
Laura usiadła na krześle, wzięła głęboki oddech i odgarnęła włosy z
twarzy.
- W porządku. Ponieważ chcę, żeby jak najmniej osób wiedziało, po co
tutaj jesteś, możesz zająć mój gabinet.
- A ty gdzie będziesz pracować?
- A co to za różnica? Chodzi o to, żebyś ty dostał gabinet.
- To jest spora różnica, bo jesteś dyrektorem tego hotelu, przynajmniej na
razie, i potrzebuję cię na miejscu. Jak już hotel będzie mój, zdecydujesz, czy
zostajesz, czy odchodzisz. Ale do tego momentu jesteś związana umową. Więc
zapytam jeszcze raz: gdzie będziesz pracować?
- Będę pracować w jednym z apartamentów.
- To nie wypali. Musisz być na miejscu.
- Nie widzę, żebyśmy mieli inny wybór. Jak sam zauważyłeś, muszę ci
zapewnić gabinet. Ponieważ nie ma żadnego wolnego, ktoś musi opuścić swój,
a żaden z moich pracowników na pewno tego nie zrobi. Już sama informacja,
że jesteś tutaj, aby ocenić działalność hotelu do celów marketingowych,
wywoła wiele pytań i wątpliwości. Jedyne rozwiązanie jest więc takie, żebyś
zajął mój gabinet.
- W takim razie będziemy wspólnie korzystać z gabinetu.
61
S
R
Aż zamrugała z wrażenia.
- Chyba żartujesz.
- Bynajmniej - odpowiedział.
Odgarnął stos dokumentów i oparł się o róg biurka. Zauważył, jak nagle
Laura zrobiła się cała sztywna, świadoma jego bliskości.
- Przecież to niedorzeczne - obruszyła się, unikając jego wzroku.
- Niedorzeczne by było, gdyby jedno z nas musiało pracować w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]