[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wścieka, chociaż czasem traktowałeś ją paskudnie. Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo mu-
si cię kochać? - zapytał Justin.
- Owszem - przyznał Cam. - Problem w tym, że ja się boję ją pokochać.
Nagle Nate wybuchnął gromkim śmiechem.
- O co chodzi? - Cam zmarszczył brwi.
- Przecież ty już ją kochasz. - Nate wzruszył ramionami. - Po prostu nie chcesz, że-
by Becca o tym wiedziała. Nas nie nabierzesz.
- To prawda - przytaknął Justin. - Nie chcesz jej pozwać, chcesz mieszkać z nią i z
Tylerem, ale boisz się z nią ożenić. To wszystko podpowiada mi, że wcale nie potrzebu-
jesz prawnika. Zwyczajnie musisz zdecydować, czy zamierzasz nadal ukrywać się przed
życiem, czy też chwycić je za bary. Ja stawiam na to drugie.
- Ja też - wtrącił Nate. - Nigdy nie potrafiłeś wytrzymać na ławce rezerwowych.
Cam zrozumiał, że jego bracia mieli rację.
- Dobranoc, chłopaki - oznajmił nagle. - Przepraszam za tę wizytę.
- Nic się nie stało. Od tego jest rodzina. - Nate klepnął go w plecy.
L R
T
- Tylko się za bardzo nie przyzwyczajaj - oznajmił Justin, po czym natychmiast się
rozłączył.
Cam wyszedł od Nate'a dziesięć minut pózniej i wrócił prosto do domu. W kącie
jego sypialni, pod ścianą, stała litografia Chagalla, którą kupił dla Becki. Popatrzył na
obraz i ścisnęło mu się serce. Chciał być tym mężczyzną, który tulił kobietę, i chciał, że-
by tą kobietą była Becca.
Wyciągnął komórkę z kieszeni i zobaczył nieodebrane połączenie. Nie zostawiła
wiadomości.
Co miała do powiedzenia mężczyznie, który złamał jej serce? A jednak ją kochał.
Nieważne, co się stało, nieważne, że go okłamała - musieli być razem.
Becca obudziła się przed świtem i od razu zabrała się do pakowania. Potem za-
dzwoniła do Jasmine i spytała, czy może zatrzymać się u niej w domu na kilka dni. Zdu-
miona Jasmine zgodziła się, a Becce przyszło do głowy, że będzie musiała wynająć
prawnika i przygotować jakąś umowę z Camem. Była gotowa iść na znaczne ustępstwa,
byle tylko Tyler nie ucierpiał. Dziecko nie powinno płacić za to, że jego matka nie umia-
ła odnalezć szczęścia w miłości.
Nie pozostało jej nic innego, jak tylko opuścić ten dom. Około drugiej w nocy do-
szła do wniosku, że jeśli ma kiedykolwiek stanąć na nogi, musi trzymać się z dala od
Cama. Przebywanie w jego pobliżu było zwyczajnie niezdrowe.
Nieważne, czego chciała. Prawdziwe życie brutalnie przerwało bajkę i nadeszła po-
ra przestać udawać, że wszystko jest w porządku.
Otworzyła drzwi do pokoju i zobaczyła, że pod ścianą na korytarzu stoi duża,
oprawiona litografia. Podeszła do niej ostrożnie.
To był Chagall. Nie znała tytułu tego obrazu, ale z miejsca zrozumiała, czyj to dar.
Poszła prosto do sypialni Cama, ale pokój był pusty. Wobec tego usiadła przed obrazem.
Przyjrzawszy mu się bliżej, zauważyła, że to litografia.
Nie uszło jej uwadze, jak mężczyzna tulił kobietę. Było oczywiste, że chronił ją i
kochał. Wyglądał jak ktoś, kto zrobi wszystko, by strzec najdroższą istotę, nie tylko
przed fizycznym niebezpieczeństwem, ale i przed samotnością.
L R
T
Przytuliła mocno Tylera i zamrugała, żeby powstrzymać napływające do oczu łzy.
Kochała Cama, a ten prezent nie ułatwiał jej rozstania.
- Ceść, tata - powiedział mały.
Zerknęła przez ramię na Cama, który właśnie zjawił się na korytarzu. Wydawał się
bardzo zmęczony.
- Słyszałaś, jak mnie nazwał? - zapytał Cam i wziął Tylera na ręce.
- Tak, ćwiczyliśmy - odparła. - Piękny obraz - dodała po chwili. - Bardzo ci dzię-
kuję. Ale dlaczego mi go dałeś?
Cam pocałował Tylera w głowę. Becca obiecała sobie, że nie zrobi nic, co mogło-
by popsuć relację tych dwóch najważniejszych dla niej mężczyzn.
- Kupiłem Chagalla dla ciebie, zanim się pokłóciliśmy.
- Aha. To znaczy, że nie zmieniłeś zdania?
- Nie, Becca. Nie zmieniłem.
Skinęła głową, a łza znowu popłynęła jej po policzku.
- Tak bardzo cię kocham, Cam, że to aż boli - wyszeptała. - Ale nie będę cię błaga-
ła, żebyś zatrzymał mnie w swoim życiu.
- Nie chcę cię ranić, Becca - westchnął. - Chcę być bohaterem, dzięki któremu
ziszczą się wszystkie twoje marzenia. Proszę cię więc tylko, żebyś mi dała drugą szansę.
Zrobisz to?
- Co? O, mój Boże. Tak! Tak, zrobię. - Poczuła, że na jej ustach wykwita wielki
uśmiech. - Czyli jednak zmieniłeś zdanie?
- Nie zmieniłem. Chciałem tego od samego początku, ale bałem się po to sięgnąć.
Pragnę jedynie być częścią rodziny, którą zaczęliśmy budować. Chcę, żebyś należała do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl