[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szczęście, że w domu jest mnóstwo dzieci. Nikt nie chce tu
strzelaniny. Ale z chęcią odpłaciłabym ci za cały ból, jaki
spowodowałaś, więc nie waż się nawet mrugnąć.
Carley odetchnęła głęboko. Ostatnia doba kompletnie ją
wyczerpała. Walczyła z chęcią rzucenia się na łóżko i
wybuchnięcia płaczem. Pakowała się. Jutro wyjadą z rancza.
Co gorsza, nie miała szans porozmawiać z Houstonem.
Nie... musiała przyzwyczaić się do myśli, że nie ma już
Houstona. Już nigdy nie będzie mogła z nim porozmawiać.
Witt trafił do miejscowego szpitala na obserwację. Carley
nie martwiła się o jego zdrowie. Wiedziała, jaki jest twardy.
Zamiast tego martwiła się, co ma mu powiedzieć teraz, gdy
Witt powrócił do swej osobowości.
Była nieszczęśliwa i niepocieszona. Ona i Houston byli
tak blisko stworzenia idealnego związku. Już nigdy nie będzie
miała szansy powiedzieć mu, że go kocha. Odszedł na zawsze.
Westchnęła ciężko, próbując powstrzymać szloch.
Boże, on naprawdę odszedł. Już nigdy nie wtuli się w jego
opiekuńcze ramiona. Otarła łzy. Przed jej oczami pojawił się
jego obraz. Jęknęła z żalu.
Potrząsnęła głową, chcąc odgonić natrętne myśli, ale obraz
ich dwojga nie zniknął. Wciąż widziała Houstona w różnych
sytuacjach - na przejażdżce, sadzającego Cami na koniu, ich
miłosne popołudnie...
Wzruszyła ramionami. To nigdy nie powinno było się
zdarzyć. Jak wytłumaczy to Wittowi?
- Mama? - Cami podpełzła do niej i złapała ją za łydkę. -
Dobrze?
Przycisnęła córeczkę mocno do siebie.
- Wszystko będzie dobrze, Cami. Mama jakoś to
przeżyje... dla ciebie.
Otworzyła szufladę i podała Cami jej ulubioną lalkę.
- Pobaw się, a ja spakuję rzeczy. - Otarła łzy. Obiecała
sobie, że powie Wittowi o Cami, gdy tylko go zobaczy. Teraz,
gdy znowu jest Wittem, prawdopodobnie nie zechce wziąć
odpowiedzialności za dziecko. Poza tym i tak nie mogłaby
spędzić życia u boku mężczyzny, którego nie kocha.
Wróciła myślą do chwili, gdy przyjechała na ranczo,
pewna, że kocha Witta i pragnie, by odzyskał pamięć i też ją
pokochał. Z jej piersi wyrwał się jęk. Wtedy nie wiedziała,
czym jest prawdziwa miłość. Nie wiedziała tego, zanim nie
poznała Houstona.
Azy znowu trysnęły jej z oczu. Tak bardzo brak jej
Houstona. Zalazł jej za skórę i już nie będzie mogła pokochać
nikogo innego. Już nigdy nie zadowoli się zwykłym
związkiem, jak ten z Wittem. Ona i Cami będą żyć samotnie.
Dzięki Bogu, że urodziła Cami. Ma dla kogo żyć.
Otworzyła walizkę, położyła ją na łóżku i niedbale
wrzucała do niej rzeczy. Reid nalegał, by wracała do pracy w
Houston od poniedziałku. Biuro poszukiwało poprzedniego
psychologa, Dana Lattimera, podejrzanego o współpracę z
kidnaperami. Dzięki bałaganowi w aktach Fabrizio mogła
traktować ranczo jak przystanek dla maluchów
sprzedawanych do nielegalnych adopcji. Była grubą rybą w
handlu dziećmi.
- Czy mogę wejść? - Witt wszedł do środka, nie czekając
na odpowiedz.
Gdy zobaczył otwartą walizkę, cicho zamknął drzwi.
- Jedziesz dokądś? - Nie mógł pozwolić jej wyjechać.
Jeszcze nie. Zbyt wiele mieli sobie do powiedzenia.
- Cami i ja wyjeżdżamy pojutrze do Houston. Ty też
wracasz czy bierzesz sobie wolne? - Kontynuowała upychanie
rzeczy w walizce.
Witt zawahał się. Najwyrazniej przyjechała szukać go na
ranczu tylko służbowo. Stracił szanse na bycie z nią już dawno
temu.
Ale... i tak chciał jej wyznać, co mu leży na sercu.
- Carley, możesz na chwilę przestać i mnie wysłuchać?
Kręciła się po pokoju bez sensu.
- Najpierw ja ci coÅ› powiem.
- Czy to nie może zaczekać? Muszę to z siebie wyrzucić -
zniżył głos. - Proszę.
Wpatrywała się w niego tymi zielonymi oczami i musiał
użyć całej siły woli, by nie porwać jej w ramiona.
- Muszę ci opowiedzieć, co wydarzyło się tej nocy, kiedy
zniknąłem. - Był zbyt zdenerwowany, by patrzeć jej w oczy.
Zwykle nie rozmawiał o swoich przeżyciach. - Gdy odkryłem
samochód Fabrizio ukryty w lesie, zdecydowałem się do niego
wślizgnąć, zamiast zawołać posiłki. - Zauważył, że drżą mu
dłonie. - Wmawiałem sobie, że to dla dobra akcji, ale prawda
była inna - to był pretekst, by na chwilę uwolnić się od ciebie.
Carley westchnęła lekko i zamknęła oczy. Instynktownie
wyciągnął do niej ręce. Powstrzymał się w ostatniej chwili.
- Ja... ja nie chcę skrzywdzić cię bardziej, niż już to
zrobiłem, ale muszę powiedzieć ci prawdę. Całą prawdę. -
Zamilkł na moment. - Wtedy, tego wieczoru, przestraszyłaś
mnie gadaniem o ślubie. I wyraz twoich oczu... Moje serce
wyrywało się do ciebie, ale w przeszłości miłość sprawiała mi
tylko ból. Bałem się znowu zaryzykować.
Spojrzała na niego przez łzy. Znowu ją ranił, ale nic nie
mogło go powstrzymać. Musiał powiedzieć wszystko, by
[ Pobierz całość w formacie PDF ]