[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bogobojnego męża widzieć swą żonę obnażoną jak dziwka z rynsztoka.
Ostatnie słowa wysyczał przez zęby, nie potrafił znieść upokorzenia.
- A jak myślisz, czyja to wina, że pragnęłam odrobiny czułości i ludzkiego zrozumienia?
Karl z pogardą parsknął, słysząc takie wymyślne teorie.
- Wsadzi cię do więzienia za to, co zrobiłaś - warknął z łóżka, pokazując guzy i sińce. -
Lensmann musi się o tym dowiedzieć.
- A więc powiedz mu! Bardzo proszę, donieś na mnie - odparła Ebba. - Może i ja będę miała
coś do dodania od siebie. O oszustwach, wyłudzaniu pieniędzy od bogatych kobiet, jeszcze
w czasach gdy błąkaliśmy się od jednego nawiedzonego spotkania do drugiego. Mogę też
wspomnieć o tym, co zrobiłeś Gunilli. O krzywdzie, wyrządzanej jej przez lata, a zwłaszcza o
ostatnim występku! Dobrze wiesz, że nie przebieram w słowach. Lensmann dowie się o
wszystkim!
Rozgoryczony Karl zapomniał o łagodności i usiłował się podnieść.
- Miałem do tego prawo, dobrze o tym wiesz! Bóg mi świadkiem, ach, au, pobiłaś mnie na
śmierć, kobieto, moje biedne plecy pękają mi na kawałki, umieram, to twoja wina!
Ale nigdy więcej nie wspomniał już o lensmannie.
Leżał tylko i ubolewał w przeświadczeniu, że nikt nigdy nie cierpiał tak niezasłużenie jak on,
Karl z Knapahult.
W domu pisarza wszystko układało się pomyślnie. Pogłębiało się szczere porozumienie
pomiędzy Arvem i boleśnie zranioną na duszy Gunillą. Ton ich rozmów był tak delikatny i
łagodny, że dziewczyna powoli zaczynała odzyskiwać spokój. Często, co prawda, siadywała
zasmucona przy oknie, ciepło ubrana i owinięta szalem, bo przeziębienie wciąż nie chciało
ustąpić. Myślała wówczas o Erlandzie, który nie otrzymał od niej żadnej wiadomości, i czuła,
że go oszukała. Nie miała jednak kogo posłać.
Dopiero na dzień przed ślubem, kiedy Ebba przyszła odwiedzić córkę, Gunilla znalazła
okazję, by szepnąć jej swą prośbę.
Ebba okazała zrozumienie i obiecała jak najszybciej udać się do zagrody Erlanda. Miała mu
wyjaśnić, jak się sprawy mają, pojmowała bowiem, co gnębi Gunillę.
Po raz pierwszy od dawna matka i córka zdołały nawiązać kontakt równie bliski jak ten, który
istniał między nimi w latach dzieciństwa Gunilli. Obydwu dobrze to zrobiło.
125
Nikt właściwie nie ogarniał bezgranicznej miłości, jaką Ebba darzy córkę, nie należała
bowiem do osób, które głośno o tym krzyczą. Gdyby jednak ktoś dostrzegł wyraz oczu Ebby,
szczotkującej długie włosy małej dziewczynki, lub jej spojrzenie, gdy Karl łajał córkę ostro, a
niesprawiedliwie, mógłby to zrozumieć. Teraz Ebba była nieopisanie dumna z mającego się
odbyć ślubu z tak wysoko postawionym człowiekiem, choć przecież wiedziała, komu Gunilla
oddała serce.
Przeczuwała jednak, że małżeństwo Gunilli i Erlanda nie układałoby się szczęśliwie. Dobrze
wiedziała, co Karl wpoił córce, bezustannie przeklinając wszelkie prawa natury i zmysłowe
żądze. Erland z pewnością nie zadowoliłby się trzymaniem jej za rękę we wspólnym łożu.
Ebba jak zwykle spuściła klapki na oczy, życząc córce szczęścia i powodzenia w
małżeństwie z delikatnym Arvem Gripem.
Gunilla czuła się już na tyle dobrze, że mogła zająć się pracą. W panieński wieczór niewiele
miała jednak czasu na domowe zajęcia! Zlub miał się odbyć w kościele następnego dnia w
samo południe, panowała więc gorączka przygotowań. Dopiero póznym wieczorem Gunilla
skończyła szykować swą suknię ślubną.
Wyczerpana przysiadła na ławie w kuchni. Wszedł Arv, uśmiechając się do niej ciepło.
- Zmęczona?
- O, tak! Szczęście, że człowiek nie bierze ślubu codziennie!
Dziewczyna była blada, ale Arv przypisał to chorobie, którą właśnie przeszła. On także od
czasu do czasu spuszczał klapki na oczy.
Usiadł przy niej, z jedną ręką na poręczy ławki, drugą wspartą na kolanie.
- Jutro nie będziesz musiała nic robić - obiecał, wpatrując się w nią wzrokiem, z którego biła
serdeczność. - Przyjdą sąsiadki, by tu uładzić i ubrać cię, o nic więc się nie martw.
Gunilla uśmiechnęła się nieco drżącym uśmiechem. Jutrzejszy dzień przerażał ją, temu nie
mogła zaprzeczyć.
Mówiła mu teraz po imieniu. Nauczyli śmiać się i żartować, rozmawiać poważnie w naturalny
sposób.
- Zauważyłam, że w ciągu tych trzech tygodni stałeś się roztargniony i zatroskany -
powiedziała. - %7łałujesz?
- Małżeństwa? O, nie! Co innego mnie gnębi.
- Heike?
126
- Tak. Już dawno powinien być z powrotem.
- Może odnalazł ślad twego syna i pojechał za nim.
- I ja tak sobie to tłumaczę, Gunillo. Od czasu gdy Heike przyniósł mi nowe wieści, dzień i
noc nie przestaję myśleć o moich dzieciach. Wiele razy miałem chęć wskoczyć na koń i
ruszyć za nim do Bergkvara, ale to byłoby niemądre. To, z czym nie poradzi sobie Heike, nie
uda się i mnie. Mimo wszystko nie śmiem mieć nadziei!
Przykryła jego rękę dłonią. Spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się tkliwie.
- Gunillo... czy uważasz, że poznałaś mnie trochę przez ten czas?
Nieśmiało skinęła głową.
- I coraz bardziej podoba mi się ten, którego poznaję.
Arv przez chwilę patrzył na nią, a potem niesłychanie ostrożnie przyciągnął ją do siebie.
Pozwoliła mu na to, często bowiem szukała pociechy w jego bezpiecznych objęciach. Tym
razem jednak to on zrobił pierwszy krok.
- Jutro zostaniesz moją żoną, Gunillo. Będziesz musiała przywyknąć do tego, że ludzie
uznają nas za małżeństwo, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Poczuł, że dziewczynę przeszył dreszcz. Nie myślała dotąd o tym, co będą mówić ludzie.
Arv zaczÄ…Å‚ delikatnie:
- Bardzo możliwe, iż zechcą jutro zobaczyć, jak cię całuję, musisz być na to przygotowana.
Poczuł trzepotanie serca, przypominające uderzenia skrzydeł spłoszonego ptaka.
- Czy chcesz teraz... poćwiczyć?
Zwiesiła głowę.
- Może i tak będzie najlepiej - szepnęła ledwie słyszalnie. - Tak, bym nie wpadła w panikę.
- Nie bój się mnie - rzekł, biorąc ją pod brodę.
Najdelikatniej jak potrafił złożył pocałunek na jej czole. Gunilla siedziała nieruchomo, drżąc
tylko jak przerażona sarna.
Tak bardzo go lubię, powtarzała sobie w duchu. Tak bardzo, bardzo go lubię!
Ale czy wystarczy lubić?
127
Wiele małżeństw zostało zawartych na bardziej kruchych podstawach.
- Powinnaś mnie objąć - rzekł Arv.
Wszystko w niej stawiało opór, kiedy jednak ucałował jej powieki, usłuchała. Dłonie
spoczywające na karku były jakby bez życia, jak gdyby zmusiła się, by je tam położyć, ale
nie umiała w ten gest włożyć bodaj odrobiny uczucia.
Nie, bez względu na to, jak lubiła Arva Gripa, nie mogła wydobyć ze swego serca nic więcej.
Ale wszystko przyjdzie z czasem. Tak szybko przyzwyczaiła się do jego domu, zwłaszcza
ostatnie trzy tygodnie dały jej tyle zadowolenia, z pewnością więz i uczucie dla niego będzie
rosło z podobną szybkością.
- Szkoda, że twój ojciec nie może przyjść na ślub - rzekł Arv, nieświadom, czego dopuścił się
Karl.
Gunilla natychmiast gwałtownie zareagowała na jego słowa. Kurczowo zacisnęła ręce na
plecach Arva, jakby poszukiwała u niego pociechy.
Arv ujął w dłonie jej twarz i czule całował czubek nosa, policzki...
Gunilla nie protestowała.
128
ROZDZIAA X
Przyszły kobiety.
Gunilla, drżącymi rękami poprawiając piękne brosze u ślubnej sukni, słyszała, jak krzątają
siÄ™ po sypialni.
- Wygładz porządnie prześcieradło w tamtym rogu - rozległ się ostry kobiecy głos.
- Dotknij tego - powiedziała druga. - Czysty len!
- Tak, tak, wielcy państwo mogą sobie na to pozwolić.
- Państwo? Dziewczyna z Knapahult? Ona miałaby być lepsza od nas tylko dlatego, że
Knapahult ma jakieś przywileje? To i tak mała zagroda.
- Spójrz na te koronki! Najpiękniejsze łoże małżeńskie na noc poślubną, jakie widziałam!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]