[ Pobierz całość w formacie PDF ]

za nią stęskniła.
Josta zaledwie się mogła zdobyć na kilka przyjaznych słów. Ale hrabia Rainer przywitał
GerlindÄ™ gorÄ…co i serdecznie.
Gerlinda z natężeniem obserwowała ich twarze. I nie znalazła w nich tego, czego się
najwięcej obawiała. Tego jasnego, słonecznego odbicia szczęścia, którym zwykle promienieją
twarze ludzi naprawdę szczęśliwych.
Gerlinda kroczyła obok młodej pary, jakby jej trudno było się z nimi rozstać i pozostawić
ich samych.
Ale młoda pani na Rambergu zareagowała na to dość energicznie.
 Jestem zmęczona, droga Gerlindo i muszę odpocząć. Jesteśmy od wczesnego rana w
podróży. Przepraszamy cię chwilowo. Gdy tylko odpocznę i rozejrzę się w moim nowym do-
mu, pozwolę sobie odwiedzić cię. A potem będziesz naszym częstym, zawsze mile widzianym
gościem. Dziękuję ci bardzo za przywitanie i do widzenia na razie!
Mówiąc to, podała jej rękę. A więc hrabinie dano ostatecznie do zrozumienia, że na przy-
szłość może tu bywać tylko w charakterze gościa.
Hrabia był co prawda zadowolony, że Josta pożegnała teraz Gerlindę, lecz było mu tro-
chę przykro, że zrobiła to tak ostentacyjnie.
R
L
T
Zaprowadził żonę do jej pokoju. Pierwsze, co rzuciło się Joście w oczy, to olbrzymia ma-
sa czerwonych róż, którymi wypełnione były wszystkie wazony. Oszołomił ją słodki zapach.
Odetchnęła głęboko.
 Kto tak pięknie przystroił pokój, Rainerze?  zapytała, patrząc na męża.
 Zrobiono to na moje polecenie. Cieszy ciÄ™ to, Josto?
Josta zarumieniła się lekko.
 Bardzo! Te róże są takie wspaniałe! Czy hodowane są w Rambergu?
 Tak, pielęgnowane są tu ze specjalną troskliwością. Przecież wiesz, że czerwone róże
sÄ… symboliczne dla naszego rodu?
 Nie, tego nie wiem. Jakie majÄ… znaczenie? Powiedz mi!
 Te właśnie róże są w naszym herbie, a wiesz przecież, co one w nim oznaczają. Od
czasu, kiedy przodek nasz otrzymał te róże od księżnej, leżąc na łożu boleści, stały się one dla
naszego rodu symbolem szczęścia. I od wtedy są specjalnie hodowane w Rambergu.
Josta pochyliła głowę nad jednym z bukietów. Ach, dlatego Rainer zawsze przysyłał jej
czerwone róże i teraz kazał przystroić w nie jej pokój! Ach, co by dała za to, żeby one oznacza-
ły nie tylko szczęście, ale i miłość!
Rainer nie wiedział, jakie myśli krążyły po jej głowie. Darował jej czerwone róże, gdyż
kochał ją. Ale tego nie mógł jej powiedzieć.
 Gdy się przebierzesz, Josto, każ mnie zawołać. Chcę cię oprowadzić po całym domu
 rzekł serdecznie.
Kiedy po godzinie wchodził do niej, zapytał:
 Czy nie jesteś zbyt zmęczona? W takim razie odłożymy na jutro obejrzenie zamku.
Josta śmiejąc się potrząsnęła głową.
 Wcale już nie jestem zmęczona. Nie gniewaj się, że tak odprawiłam Gerlindę, ale
pierwsze moje tutaj chwile chciałam spędzić sama z tobą.
Kiedy Rainer prowadził żonę przez jej i jego pokoje i przez pozostałe komnaty i po-
mieszczenia, Josta stała się wesoła i swobodna. Zachwycona była wspaniałością urządzeń zam-
kowych.
Po pewnym czasie rzekła, uśmiechając się słodko:
 No, ale na dziś już dosyć, Rainerze; widzisz, samo oglądanie dopiero mnie zmęczyło.
ProszÄ™ ciÄ™, zaprowadz mnie do moich pokoi, bo sama nie trafiÄ™.
Hrabia, szczęśliwy, patrzył uśmiechając się na jej rozpromienioną twarzyczkę.
R
L
T
 Więc chodz, moja maleńka Josto. Na dziś masz już doprawdy dość wrażeń.
I zaprowadził ją do jej apartamentów.
W parę chwil pózniej siedzieli razem przy posiłku, zajmując miejsca naprzeciwko siebie
przy okrągłym stole, obydwoje w doskonałych humorach.
 Jak mi tu dobrze! Jak mi się tu podoba!  rzekła Josta.
A hrabia był szczęśliwy, że jego żona tak była ze wszystkiego zadowolona.
* * *
Następne dni mijały szybko.
Josta odwiedziła już hrabinę w jej domku i Gerlinda pokazała jej wszystkie pokoje, które
skromne, lecz bardzo ładne i miłe, bardzo podobały się Joście.
 Przychodz do nas często, Gerlindo  rzekła Josta.  Będzie nam bardzo miło. Wi-
dzę, że ci tu jest smutno samej, a mnie jest przykro, że przeze mnie pozbawiona jesteś tak
wspaniałego otoczenia, jakim jest zamek ramberski.
 To jest zwykły los królowej  zażartowała Gerlinda.  Kiedy król umiera, królowa
musi opuścić tron. Ale z wdzięcznością przyjmuję twoje łaskawe zaprosiny. Gdy skończą się
wasze miodowe miesiące, poproszę też o pozwolenie spożywania wspólnie z wami posiłków.
Nie masz pojęcia, jak okropne jest to samotne siedzenie przy stole!
Josta na wzmiankę o miodowych miesiącach zarumieniła się lekko.
 Możesz już teraz jadać z nami, absolutnie nam nie będziesz przeszkadzała  rzekła
szybko.
Gerlinda przychodziła więc o każdej porze dnia, bez uprzedzenia. Przed obiadem, kiedy
Rainer był zajęty, rozmawiała z Jostą; po obiedzie przychodziła na herbatę i jadała razem z ni-
mi kolację. Pozostawała jeszcze i po kolacji, i gawędząc z Jostą, chodziła z nią na spacer.
Dla Josty ta ciągła obecność Gerlindy stawała się nieznośna. Prawie, że nie znajdowała
spokojnej chwili, którą by mogła spędzić sam na sam z mężem. A przecież tak tego pragnęła!
Zauważyła też, że Rainer czuł się w towarzystwie Gerlindy doskonale. Czasami zadawa-
ła sobie samej pytanie, po co właściwie sprowadził ją Rainer do Rambergu. Działo się to
wszystko tak stopniowo, że młoda para nawet nie spostrzegła, jak z dnia na dzień stawali się
sobie coraz bardziej obcy.
W ich życiu codziennym pozostały teraz tylko niektóre chwile, kiedy mogli być ze sobą
sami. Były to godziny wspólnej jazdy konnej. I były to dla Josty najmilsze godziny dnia.
Hrabina Gerlinda nienawidziła tych ich wspólnych wyjazdów. %7łałowała teraz mocno, że
tak zle jezdziła konno. Przy tym na koniu wyglądała znacznie gorzej od Josty. Po krótkiej na-
R
L
T
wet jezdzie dostawała silnych wypieków, a jej kunsztownie fryzowane włosy rozpuszczały się i
sterczały brzydko wokoło głowy. Zaś Josta wyglądała na powietrzu, wśród ruchu, wprost cza-
rujÄ…co.
Josta spostrzegła od razu, że Gerlinda niechętnie brała udział w konnej jezdzie, tym gor-
liwiej więc sama z niej korzystała.
Hrabia Rainer odwiedził ze swą młodą żoną kilka rodzin w sąsiedztwie, które znów zło-
żyły rewizyty w Rambergu, i wszyscy byli jednego zdania, że młoda pani jest czarująca.
Od chwili przyjazdu Josty do Rambergu minęło kilka tygodni.
Pewnego pochmurnego przedpołudnia hrabina Gerlinda przyszła do zamku. Z dumą i
pychą kroczyła przez hol, potem przez bibliotekę i cicho otwierając drzwi, szła przyciszonym
krokiem z pokoju do pokoju. Bezgłośnie zbliżyła się do buduaru Josty i już chciała odsunąć
kotarę, by wejść, gdy nagle zatrzymała się. Z buduaru dochodziło ciche, przejmujące łkanie.
%7łe Rainera nie było w domu, o tym wiedziała, spotkała go w towarzystwie Heilmanna na
drodze do lasu. Przez szparę między kotarami zajrzała do pokoju. Zobaczyła Jostę. Siedziała
przy małym biureczku, a przed nią leżała otwarta książka. Twarz miała ukrytą w dłoniach, a jej
skuloną postacią wstrząsało łkanie.
Gerlinda zastanowiła się przez chwilę. Potem cicho i nagle weszła do buduaru. Josta nie
zauważyła jej.
Stanęła u boku Josty i dopiero, kiedy położyła rękę na jej ramieniu, Josta drgnęła prze- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.pev.pl