[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chyba nie rzekł Mistrz Wzorów. W jego głosie zadzwięczała twarda nuta, ostra
niczym klinga miecza. Możemy jedynie iść wskazanym szlakiem.
Wskazanym przez smoki? spytał Hazard.
Azver pokręcił głową.
Przez OlchÄ™.
Ależ on nie jest przewodnikiem, Mistrzu Wzorów zaprotestował Hazard. To
tylko wioskowy czarownik.
Olcha ma w sobie mądrość, która kryje się w jego rękach, nie w głowie rzekł
Onyks. Podąża za głosem serca. Z pewnością nie chce nam przewodzić.
A jednak wybrano go spośród nas.
Kto go wybrał? spytał cicho Seppel.
Umarli odpowiedział Mistrz Wzorów.
Umilkli. Cykanie świerszczy ucichło. W szarej w blasku gwiazd trawie zaszeleściły
kroki. Zbliżały się dwie wysokie postaci, Lebannen i Brand.
Czy możemy posiedzieć z wami? spytał król. Dziś w nocy nie możemy za-
snąć.
143
¬ ¬ ¬
Ged siedział na progu swego domu na Overfell i patrzył w gwiazdy nad morzem.
Godzinę wcześniej położył się spać, gdy jednak zamknął oczy, ujrzał zbocze wzgórza
i usłyszał głosy narastające niczym fala. Natychmiast wstał i wyszedł na dwór, by móc
widzieć poruszające się gwiazdy.
Był zmęczony, zamykały mu się oczy i znów stał obok kamiennego muru, a jego
serce ściskał lodowaty strach, że pozostanie tam na zawsze i nie odnajdzie drogi po-
wrotnej. W końcu zniecierpliwiony i zmęczony strachem znów wstał, zabrał z domu la-
tarnię, zapalił ją i wyruszył ścieżką do domu cioteczki Mech. Mech może się boi, a może
nie, ostatnio i tak żyje nieopodal muru, ale Wrzos z pewnością wpadła w panikę i Mech
nie zdoła jej uspokoić. A ponieważ cokolwiek należało zrobić, tym razem nie jemu
przypadnie to w udziale, będzie mógł przynajmniej pocieszyć biedną niedorozwiniętą
dziewczynę. Powiedzieć jej, że to tylko sny.
Wędrówka w ciemności nie była łatwa. W blasku latarni na ścieżkę padały olbrzymie
cienie. Ged szedł wolniej, niżby chciał. Od czasu do czasu potykał się o coś.
Mimo póznej pory dostrzegł światło w oknie wdowca. Gdzieś w wiosce zapłakało
dziecko. Matko, matko, czemu ludzie płaczą? Czemu ludzie płaczą, matko? . Tu także
ludzie nie mogli spać. Tej nocy wszyscy w Ziemiomorzu nie mogą spać, pomyślał Ged.
Uśmiechnął się lekko na tę myśl. Zawsze bowiem lubił ową chwilę ciszy, pełną lęku, tuż
przedtem, nim nadciÄ…gnie zmiana.
¬ ¬ ¬
Olcha się obudził. Leżał na ziemi, czuł pod sobą jej głębię. Nad nim na niebie płonęły
gwiazdy, gwiazdy lata wędrujące pomiędzy liśćmi, którymi kołysał wiatr, przesuwające
się ze wschodu na zachód wraz z obrotem świata. Jakiś czas wpatrywał się w nie, a po-
tem je pożegnał. Tehanu czekała na niego na wzgórzu.
Co mamy robić, Haro? spytała.
Musimy naprawić świat oznajmił. Uśmiechnął się, bo w końcu poczuł lekkość
w sercu. Musimy zburzyć mur.
A oni? Mogą nam pomóc? spytała, gdyż zmarli zebrali się w ciemności, nie-
zliczeni niczym zdzbła trawy, ziarnka piasku czy gwiazdy, milczący wielka, rozległa,
mroczna pustynia dusz.
Nie rzekł ale może inni to uczynią.
Szedł w dół, zbliżając się do muru. W tym miejscu sięgał mu zaledwie do pasa. Olcha
położył dłonie na jednym z kamieni z najwyższej warstwy i spróbował go poruszyć.
Kamień tkwił jednak mocno, czy może był cięższy, niż powinien. Olcha nie mógł go
podnieść ani nawet obluzować.
144
Tehanu podeszła do niego.
Pomóż mi poprosił.
Położyła ręce na kamieniu, ludzką dłoń i spalony szpon, chwytając go mocno, i szarp-
nęła jednocześnie z Olchą. Kamień drgnął lekko.
Popchnij poleciła i razem powoli wypchnęli go z głośnym zgrzytem. Kamień
zachwiał się i z głuchym łoskotem runął na drugą stronę muru.
Następny kamień był mniejszy. Razem zdołali go podnieść i odrzucić w pył obok po-
przedniego.
Ziemia pod ich stopami zadrżała. Niewielkie kamienie z muru zagrzechotały głośno.
Olbrzymie rzesze umarłych z długim westchnieniem podeszły bliżej.
¬ ¬ ¬
Mistrz Wzorów wstał nagle i zamarł, nasłuchując. Na całej polanie zaszeleściły liście.
Drzewa Gaju uginały się i drżały, jakby atakowane gwałtowną wichurą. Nie było jed-
nak wiatru.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]