[ Pobierz całość w formacie PDF ]
O raju! wrzasnęła dziewczyna. To ja już pójdę.
Po drugiej stronie sieni otworzyły się drzwi i ukazała się głowa innej dziewczyny.
Pani podziękuje swojej pani powiedziała matka Janka uprzejmie i zamknęła
drzwi.
Niech ja skonam usłyszała jeszcze z sieni ale to musiały być imieniny!
ALBO DZIECI, ALBO PIES
W aptece był długi ogonek. Matka Janka stanęła z Andrzejem jako dwunasta.
My po lekarstwo dla psa zaanonsował Andrzej na cały głos. Janek go
przycisnÄ…Å‚ drzwiami i kuleje.
Lekarstwo dla psa oburzył się tęgi pan. I miejsce w kolejce zajmują. Dla psa.
Ja dla żony na reumatyzm stoję już pół godziny.
Andrzej, nie rozmawiaj z obcymi ludzmi powiedziała matka Janka.
A dlaczego ta pani idzie bez kolejki?
Bo ona siÄ™ tylko pyta.
To pytać wolno bez kolejki?
Wolno.
A ten pan też się pyta?
Też.
Ich to szybko załatwiają.
Szybko.
Ale przez nich to my siÄ™ nie ruszamy.
Może byś wyszedł trochę na ulicę. Albo nie, lepiej zostań, tylko przestań gadać.
Mama, nie ma witaminy D.
SkÄ…d wiesz?
Bo ten pan bez kolejki pytał.
BÄ…dz cicho.
Mama, nie ma witaminy A!
Nie gadaj.
Witaminy dla psa! warknął tęgi pan. To po prostu grzech.
To nie jest jeszcze pies! Andrzej, namiętnie dłubiąc w nosie, podsunął się pod
sam brzuch pana. To jest jeszcze dziecko. Ząbkuje. A w ogóle nazywał się Lejek, ale teraz
kuleje, to nazywa siÄ™ Kulejek.
Andrzej! zawołała matka Janka słabym głosem. Idz bez kolejki i dowiedz się,
czy jest plaster, co siÄ™ nazywa Hansaplast.
Andrzej poszedł i wrócił po chwili.
Jest! wrzasnÄ…Å‚. Ale za to nie ma amoniaku.
Wyjdz już lepiej na ulicę, tylko nie schodz z chodnika i wyjmij palec z nosa.
Gdy po dwudziestu minutach matka Janka wyszła z apteki z Hansaplastem dla Lejka i
witaminą C dla Andrzeja, zastała Andrzeja stojącego tuż przy drzwiach apteki.
Jesteś bardzo grzeczny powiedziała z uśmiechem zadowolenia na ustach.
Bawiłem się przez ten czas w aptekę powiedział Andrzej. Jak ktoś próbował
wchodzić, to ja mówiłem zaraz: cebionu nie ma, witaminy A nie ma, witaminy B nie ma,
amoniaku nie ma. Jedna pani nawet pogłaskała mnie po głowie, a jeden pan dał mi dziesięć
groszy. O, mama widzi. A jeden pan był zły, powiedział, że robię propagandę jakąś tam i nic
mnie nie chciał słuchać, tylko wszedł do środka. Ale zaraz wyszedł.
Jazda do domu i żebyś tego ojcu nie opowiadał powiedziała matka Janka
szybko.
Bo co, bo też będzie zły?
Też będzie zły.
W domu ojciec Janka siedział ponury na fotelu i czytał gazetę.
Czy złe wiadomości? przestraszyła się matka Janka.
Hm odburknÄ…Å‚ ojciec Janka.
Co, pewnie Amerykanie zerwali konferencję genewską? Bałam się, że to się tak
skończy.
Nic podobnego. Bredzisz.
No, to co się stało?
Nic. Nic.
Tata nadepnÄ…Å‚ Kulejkowi na tÄ™ samÄ… Å‚apÄ™, co ja mu przycisnÄ…Å‚em w drzwiach
odezwał się Janek z kąta. I jeszcze mnie zbił po łapach,
Ten pies się nie uchowa w tym domu westchnęła matka Janka. Gdzie on jest?
Mam dla niego plaster.
Psu na budę plaster powiedział ojciec Janka. Kto to słyszał, żeby psu plaster
nakładać. Noga mu się sama rozchodzi.
Aż plastra zrobimy psu budę ucieszył się Janek. Niech mama daje plaster. Ja
chcę, zobaczyć, jak mu się noga będzie rozchodziła.
Pies jest pod łóżkiem i proszę go nie ruszać. Ojciec Janka podniósł się z fotela.
Ja muszę jeszcze wyjść na chwilę coś załatwić.
Tata jest na nas obrażony stwierdził Janek, gdy ojciec wyszedł.
Przy kolacji zjawił się Lejek wesoły, merdający, i zjadł bardzo szybko kromkę chleba
z białym serem, przeznaczoną dla Janka.
To ja go wyleczyłem, mama widzi! krzyknął Andrzej. Wsunąłem mu pod
łóżko kawałek czekolady.
Ojciec Janka wrócił po dwóch godzinach, gdy chłopcy już spali. Był zatroskany.
Byłem u Suwalskich, tych, co hodują boksery powiedział podając Lejkowi rękę
do obgryzienia. Suwalski powiedział mi zupełnie serio, że albo dzieci albo pies, inaczej
pies wyrośnie na kalekę. Poza tym trzeba mu robić masaż tej łapy i na wszelki wypadek
prześwietlić kręgosłup, czy nie uszkodzony. Suwalscy mają sześć pięknych szczeniaków
dodał po chwili ale są bezdzietni.
NIESPODZIANKA
My mamy dla taty niespodziankę powiedzieli chórem.
Dwie niespodzianki dodał Janek szybko. Ciocia Andzia przyjechała i niech
tata spojrzy na oknie u siebie w pokoju.
Jak ty mówisz po polsku? chciał wiedzieć ojciec Janka.
Jak? zdziwił się Janek. Zwyczajnie, jak wszyscy. Niech tata już zobaczy, co
tam jest.
Na parapecie okiennym stała miseczka z wodą, w której były jakieś ciemne plamy.
No? spytał Andrzej z zapartym tchem. Myśmy je znalezli nad Wisłą, a jutro
zaniesiemy je do przedszkola do akwarium. To się pani ucieszy! Mama kazała to tu postawić,
bo mówi, że my się będziemy nimi całą noc bawili. Czy to prawda, że dzicy ludzie to jedzą?
Co to jest? przeraził się ojciec Janka.
Zlimaki! Zlimaki! Tata nie widzi?
A gdzie ciocia Andzia?
Wyszła z mamą do sklepu. Dzwonił jeden pan, ale Janek z nim rozmawiał.
Powiedziałem mu o ślimakach dodał Janek.
A Lejek?
Lejek poszedł z nimi.
To my jesteśmy sami? zdenerwował się ojciec Janka. A ja jestem głodny.
Może tata spróbuje ugotować ślimaki. Ciocia Andzia mówi, że w jednym takim
kraju, gdzie nie ma co jeść, to nawet od nas samolotami sprowadzają.
Idzcie do siebie i zagrajcie w Piotra Bumelanta, a ja zaraz przyjdÄ….
Tylko niech tata Lejkowi nie zje zupy, bo on będzie bardzo zły.
Po chwili Janek wbiegł do kuchni.
Tata je, to dobrze zawyrokował. Andrzej prosi, żeby tata jeszcze wypił jego
mleko. Stoi w spiżarni na półce. I niech tata mi schowa gdzieś tę strzelbę, bo to Andrzeja. Ja
sobie pożyczyłem, tylko on jeszcze nie wie i okropnie nie lubi.
Wiatrówka Andrzeja powędrowała do skrzynki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]