[ Pobierz całość w formacie PDF ]
146 PENNY JORDAN
głową. -Zostawimy tu jeden namiot z generatorem.
Może ci być potrzebny.
Bracia się uściskali. Vere miał łzy w oczach, gdy
patrzył, jak jego młodszy brat blizniak jedzie land
roverem w sam środek piaskowej burzy.
ROZDZIAA DWUNASTY
Drax jechał dobrze znanym pustynnym traktem,
który tym razem prowadził prosto w oko cyklonu.
Ani przez chwilę nie pomyślał, że mógłby nie
znalezć Sadie, choć nie był pewien, czy uda im się
przeżyć burzę.
Wkrótce też niemal wpadł na land rovera zakopa
nego powyżej opon w sypkim piasku. Wyskoczył ze
swego pojazdu, dopadł samochodu Sadie, otworzył
drzwi.
Kiedy zobaczył, że Sadie leży bezwładnie na kie
rownicy, poczuł taki ból, jakby mu ktoś wyrywał ser
ce. Jednak ledwie jej dotknął, usiadła, otworzyła oczy.
- Nie! Tylko nie to! - zawołała śmiertelnie
przerażona.
Nie pozwoliła się dotknąć, walczyła zajadle,
kiedy próbował ją wyciągnąć z auta. W końcu
jednak udało mu się przenieść Sadie do swego
samochodu, usadowić ją na siedzeniu.
Obolała i zrezygnowana, mogła już tylko cichut
ko płakać. Nie rozumiała, czemu tu za nią przyje
chał, dlaczego nie zostawił jej w spokoju. Czyżby aż
tak bardzo mu zależało na zaspokojeniu swoich
obrzydliwych pragnień?
PENNY JORDAN
148
Drax chciał zetrzeć łzy płynące po jej policzkach,
lecz Sadie go odepchnęła.
- Zostaw mnie - zawołała. - Nie dotykaj! Nie
chcę cię znać!
- Ale ja ciebie kocham, Sadie...
- Nie zaczynaj od nowa! - krzyczała histerycz
nie. - Nie kłam! Nigdy mnie nie kochałeś! Słysza
łam twoją rozmowę z Vere'em, słyszałam, co mu
o mnie mówiłeś. Nie pozwolę się wykorzystać! Ani
tobie, ani nikomu! Z dwojga złego już wolę umrzeć!
- Dlaczego uciekłaś z obozu? - Drax wciąż nic
nie rozumiał.
- A co? Miałam pozwolić, żebyście się obaj ze
mnÄ… zabawiali?
- To nie jest tak, jak myślisz! - zaprotestował
przerażony Drax. Już się domyślił, że Sadie usłysza
Å‚a fragment jego rozmowy z Verem i to akurat ten
najstraszniejszy!
- Kłamiesz! - wrzasnęła. - Słyszałam, co po
wiedziałeś!
- Tak, wiem, że słyszałaś. Ale ja cię kocham,
Sadie.
- Nie kłam!
Nie mógł jednocześnie uciekać przez pustynię
przed burzą piaskową i tłumaczyć się Sadie z niepo
rozumienia. Za wszelką cenę musiał dotrzeć do
oazy. Na pustyni nie mieli żadnych szans.
- Potem ci wytłumaczę. Musimy znalezć oazę,
zanim burza rozpęta się na dobre.
%7Å‚ONA DLA SZEJKA 149
Oaza opustoszała. Wiatr unosił tumany piasku
między palmami, wśród których stał jeden wielki
namiot. Generator prądu szumiał jednostajnie. Te
raz już mieli spore szanse na przetrwanie piaskowej
burzy.
- Gdzie są wszyscy? - zapytała Sadie.
- W Dhurahnie - odparł Drax. - Ty pojechałaś
w przeciwnÄ… stronÄ™.
Chciał ją wyciągnąć z samochodu, ale nie po
zwoliła się dotknąć. Właściwie zostałaby w land
roverze, gdyby nie głucha cisza, jaka nagle zapadła.
Przerażała bardziej niż perspektywa pozostania sam
na sam z Draxem.
- Mamy szczęście - oznajmił Drax, gdy znalezli
siÄ™ w namiocie.
- Chyba jest już po burzy, możemy wracać
do miasta - odezwała się Sadie, bo chciała jak
najprędzej uwolnić się od Draxa. - Zaraz po
powrocie oddasz mi mój paszport. Nie pozwolę
się wykorzystywać. Jeśli ty i Vere chcecie się
tak zabawiać, to musicie sobie znalezć inną part
nerkÄ™.
- Sadie - zaczął udręczony Drax, ale nie dane
mu było dokończyć zdania. Martwą ciszę przerwał
potępieńczy skowyt wichury. Nie można było
w tych warunkach rozmawiać.
- Zginiemy - wyszeptała Sadie. Dopiero teraz
naprawdę przestraszyła się burzy.
Drax odgadł to słowo z ruchu jej warg. Pokręcił
głową.
150 PENNY JORDAN
- Nawet jeśli, to zginiemy razem - krzyknął jej
do ucha. - Wolę umrzeć przy tobie, niż żyć bez
ciebie.
Otoczył ją ramionami, pocałował. Sadie nie mia
ła siły się przed nim bronić. Strach i perspektywa
nieuniknionej śmierci sprawiły, że przytuliła się do
Draxa, jakby postanowiła wziąć wszystko, co daje
życie, nim zagarnie ją wieczna ciemność.
- Wez mnie - krzyknęła mu do ucha, bo żaden
szept nie byłby słyszalny wśród opętańczego wycia
wichru.
- Nie mogÄ™ - odkrzyknÄ…Å‚ Drax. - Najpierw
muszę ci się wytłumaczyć, muszę...
- Nie będziemy żyli aż tak długo!
- Nie wolno ci tak mówić! - potrząsnął nią
energicznie. - Będziemy żyli. Długo i szczęśliwie.
Ale najpierw ci wytłumaczę...
- Wytłumaczysz mi w łóżku - upierała się
Sadie.
- Niech będzie - zgodził się Drax.
Rozebrali się prędko, przytulili do siebie, jakby
w nadziei, że razem łatwiej przetrwają żywioł, który
postanowił ich zniszczyć.
- To co usłyszałaś, to był krzyk rozpaczy i stra
szliwej zazdrości - tłumaczył Drax. - Przez całe
życie Vere był dla mnie najważniejszy, a ja byłem
najważniejszy dla niego. Dopiero kiedy cię poko
chałem, zrozumiałem, co to znaczy nienawidzić
własnego brata. Gorzej, %7łyczyć mu śmierci.
ZONA DLA SZEJKA 151
- Po co? - Sadie nie umiała ukryć zdziwienia.
- Przecież wiedziałeś, co do ciebie czuję.
- Wiedziałem, ale nie o to chodzi. Widzisz,
obiecałem Vere'owi, że znajdę dla niego żonę.
Znalazłem ciebie...
- Byłeś swatem swojego brata? - Sadie chcia
ła się od niego odsunąć, ale Drax mocno ją
trzymał.
- W pewnym sensie - przyznał.
Opowiedział jej o niechcianych małżeństwach,
do jakich ich obu nakłaniano, i o tym, w jaki sposób
zamierzali rozwiązać ten problem.
- Jednego tylko nie przewidziałem - dokoń
czył. - Do głowy mi nie przyszło, że sam się do
szaleństwa zakocham. Tak bardzo, że gdy mój
brat stwierdził, że będzie z ciebie doskonała żona,
pomyślałem sobie, że sam chce się z tobą ożenić.
Jak mogłem myśleć inaczej? - usprawiedliwiał
się Drax. - Nie umiałem sobie wyobrazić, że ktoś
mógłby nie pokochać ciebie. A ponieważ Vere
jest z nas dwóch starszy, ponieważ obiecałem, że
będziesz jego żoną, uznałem za swój obowiązek
odsunąć się w cień i jemu pozwolić się tobą
zająć.
- A więc... - zaczęła Sadie, ale Drax nie po
zwolił sobie przerwać. Musiał jej wytłumaczyć
wszystko, do samego końca.
- To co usłyszałaś, to nie był opis naszych
grzesznych zamiarów, tylko wybuch goryczy zako
[ Pobierz całość w formacie PDF ]