[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiedzieć czy z gniewu czy może z obawy.
Co chce uczynić niewierny?
Zanim wyciągniesz swój pistolet trafi cię jego kula.
Sułtan aż poczerwieniał ze złości. Tak nie przemawiał do niego jeszcze żaden człowiek. Po
krótkiej pauzie kazał zapytać:
Dlaczego opierasz się temu, aby uklęknął przede mną?
Ponieważ jest moim sługą a nie twoim.
A wiesz ty kim ja jestem?
Miano mnie zaprowadzić przed sułtana Hararu.
Tak, a więc popatrz, ja nim jestem.
Słowa te wymówione były takim tonem, jakby mówiący oczekiwał, że Europejczyk z
podziwu i pokory padnie na kolana. Ten jednak odpowiedział bardzo spokojnie:
A wiesz kim ja jestem?
Oznajmiono mi, że jesteś dowódcą okrętu, który miał odwagę ostrzeliwać nasze miasto.
A więc popatrz na mnie, ja nim jestem.
Sułtan popatrzył na kapitana z pewnym podziwem. Tak odważnego męża, który mu do
tego odpowiadał, nigdy jeszcze nie spotkał.
Ty jesteś żeglarzem, ale ja sułtanem wielkiego państwa! rzekł, chcąc zuchwalcowi
wytłumaczyć, kogo ma przed sobą.
Twoje państwo nie jest wielkie rzekł kapitan obojętnie. Mówiłem ze
sławniejszymi mężami niż ty, panie niewolników. Zakazuję mojemu słudze klęknąć przed
tobą. Musi to respektować.
Usiadł całkiem wygodnie obok sułtana i położył swoje dwa rewolwery przed sobą. Było
powiedziane wystarczająco.
Emir dotychczas stał obok niego. On nigdy nie odważył się bez zaproszenia usiąść blisko
tyrana.Teraz czuł się rozzuchwalony przykładem Wagnera.
Sułtanowi zdziwienie odebrało mowę. Nie wiedział, jak się ma zachować. Wagner
imponował mu. Człowiek, który bombarduje miasto jest w stanie zastrzelić sąsiada. Odsunął
się od niego i rzekł:
Gdybyś żył w Hararze, kazałbym cię zasztyletować.
A ty w naszym państwie, już dawno byś postradał mowę rzekł Wagner. U nas
panom niemiłym ludowi, ucina się głowy.
Sułtan otworzył usta, wytrzeszczył oczy, jakby już stał na stopniach gilotyny.
Byłeś przy tym? zapytał mimo woli.
Nie, nie jestem katem. Ale ty palisz, a ja nie zwykłem odmawiać sobie przyjemności.
Niech mi podadzą fajkę.
Tłumacz nigdy jeszcze nie pośredniczył w takiej zabawie. Obawiał się o siebie, ale odwaga
kapitana dodała mu siły i tłumaczył jego wypowiedzi dosłownie.
Emir był jak we śnie. Dawniej nie wyobrażał sobie, aby niewierny zachowywał się w ten
sposób wobec władcy Zejli. Klasnął w dłonie i rozkazał słudze przynieść fajki.
Kiedy przygotowano fajkę Wagnera, ten pyknął parę razy i rzekł do sułtana:
Teraz możesz zaczynać. Pomówmy o naszej sprawie!
Emir podał mi twoją prośbę&
Moją prośbę? zapytał Wagner z udanym zdziwieniem. Nie wypowiedziałem
żadnej prośby, sądziłem raczej, że usłyszę twoje pragnienia.
Tego sułtan nie oczekiwał. Czuł się poniżony. Zrodziła się w nim obawa połączona z
szacunkiem. Sądził w skrytości ducha, że taki mąż jest stworzony do zadań nadludzkich,
dlatego rzekł łagodnie:
Tak, mam życzenie.
Opowiedział co zaszło w Hararze i o próbie złapania uciekinierów. Był wściekły i
szykował zbiegom katusze. Gdy skończył, zapytał:
Uważasz, że możliwe jest ich złapanie?
Pewnie.
Wykorzystując złapanego Somalijczyka?
Nie, to dzielnym człek, który raczej zginie, niż zdradzi. Może na przykład uciec.
Nie uda mu się.
Dlaczego? Może mieć pomocników. Czy nie ma w mieście Somalijczyków? Albo
obieca, że zaprowadzi was na ślad zbiegów, a potem ucieknie? Może też przygotować
zasadzkę. Czyż Hiszpanie nie zabrali ci twoich skarbów? Potrafią nająć ludzi, aby cię napaść.
Sułtan zadumał się, a potem rzekł:
O tym nie myślałem. Jesteś roztropnym człowiekiem. Sądziłem, że uczyniłem już
wszystko.
A mimo to nie uczyniłeś rzeczy najważniejszej. Mówisz, że ucieczka może się udać,
kiedy zbiegowie spotkają na brzegu jakiś statek, który ich zabierze. Dlaczego więc sam nie
zabrałeś ich na taki okręt?
Sułtan wybałuszył oczy.
Oszalałeś! Ja, od którego uciekli, którego skarby ukradli, któremu zabrali najpiękniejszą
niewolnicę, ja sam miałem im pomagać w ucieczce?
Kto mówi o pomocy? Czy ty oszalałeś? yle mnie zrozumiałeś. Ja był zaraz po ich
ucieczce wysłał statek, który płynąłby blisko brzegu, gdyby przyszli prosząc o przyjęcie, to
bym ich przyjął i już miał w swej mocy.
Wtedy sułtan, tracąc zwyczajną zimną krew i zawołał:
Allah il Allah! Masz rację! Jesteś roztropniejszy od nas!
Ale teraz już na to za pózno. Wysłali młodego Somalijczyka jako posła. Nie wrócił,
więc widzą, że został schwytany i będą bardzo ostrożni. Poza tym na pewno spostrzegli wasze
okręty. Nie zbliżą się do żadnego z nich.
Znowu masz słuszność rzekł sułtan rozdrażniony. Daj nam dobrą radę, opłacę
jątrzydziestu naładowanymi wielbłądami.
Dam ci radę jeśli dotrzymasz słowa. Okręt, na którym ich szukasz musi być obcy, o ile
możności europejski. Do takiego będą mieć zaufanie.
Znakomita rada. Ale gdzie znajdę taki okręt?
On ci da rzekł emir z zadowoleniem.
Naprawdę? zapytał tyran.
Uczynię to, ale stawiam swoje warunki. Nie traćmy czasu. Mój ładunek musi być
sprzedany do wieczora.
Postaram się o to rzekł emir. Dałem ci to słowo.
Ja sam kupię od ciebie za tyle, ile złota i srebra mam przy sobie zawołał sułtan.
Co za towar masz ze sobą? Kapitan wyliczył.
Dobrze, kupimy dużo. Jakie są twoje warunki?
Nie wezmę nagrody za złapanie zbiegów. Niech otrzyma ją mój przyjaciel, emir. Daj
pisemną obietnicę na to.
Emir chciał uścisnąć kapitana, ale sułtan nie mógł pojąć takiej bezinteresowności. Dlatego
zapytał:
Czy mnie słuch nie myli? Powiedziałeś, że nic nie chcesz?
Nic. Jeden poluje chętnie, drugi gra. Moją namiętnością jest polowanie, a nagrodą sama
możliwość złapania zbiegów. A teraz ostatni warunek. Muszę zobaczyć schwytanego
Somalijczyka, który musi być podobnym do ojca. Mam dobry wzrok i daleko widzę, więc gdy
go zobaczę to poznam.
Allach jest wielki, a twoja mądrość ogromna! zawołał sułtan.
Odgadłeś, są bardzo podobni. Ja cię sam zaprowadzę do niego. Najpierw napisz
zobowiązanie.
Uczynię to. Przynieście pergamin, atrament, wosk i pióro.
Zaczekaj jeszcze. Skąd bierzesz kawę?
Z Hararu.
Jak długo to trwa?
Pół miesiąca.
Dobrze, więc pisz: Ja, Ahmed ben sułtan Abubekr, emir i sułtan państwa Hararu
obiecuję na Allacha i proroka, emirowi miasta Zejli Hatschih Schamurkay ben Ali Saleh, w
pół miesiąca po oddaniu mu przez kapitana Wagnera moich zbiegów, dać trzydzieści
[ Pobierz całość w formacie PDF ]